[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym oczywiście i autyzm.Rzecz tylko w czasie i.pieniądzach.A tu już szło o miliony dolarów.Panie Hanna i Joanna, nie bacząc na wysokość sumy, przystąpiły do gromadzenia funduszy.Stąd owe falsyfikaty w ich antykwariacie! Szybko jednak zorientowały się, że w ten sposób wiele nie osiągną.Jednak traf chciał, że Joanna spotkała swoją dawną koleżankę ze szkoły, Anitę.Ta, podczas zakrapianej suto jak na kobiece głowy kolacji, przyznała się do swoich kontaktów w półświatku, a nawet pośród zwykłych bandytów i złodziei.– Ułatwiała jej to praca w dyskotece – zauważył Jacek.– Wyznanie Anity natchnęło panią Mroczkowską do, na swój sposób, genialnego pomysłu.Wypisała z zakładu leczniczego swego chorego syna, który, co jest częste w przypadkach autyzmu, kochał ją i był jej posłuszny w sposób trudno dla nas wyobrażalny.Był też i jest mężczyzną o potężnej posturze.Wystarczyło tylko, by matka nakazywała mu odpowiednie zachowanie, na które reakcję podwładnych mogłaby odczytać później z taśmy ukrytego w ubraniu syna magnetofonu.Właśnie taką taśmę, przegapioną przez Joannę, pan znalazł, panie Tomaszu.Moje uznanie!– Dziękuję pani – odparłem skromnie.– I tak oto w Trójmieście pojawił się Kolekcjoner: potężny, małomówny, pokazujący się tylko wybranym.Jasne, że już samym wyglądem wzbudzał strach wśród werbowanych; miał zresztą i innych, którzy straszyli za niego.Dzięki temu i inteligencji pani Mroczkowskiej powstał gang, a raczej sieć gangów, jeśli weźmiemy pod uwagę rozległość działań Kolekcjonera.Najemnicy kradli, fałszowali, wymuszali, a on zapełniał stosy papieru dziecinnymi rysunkami w komnacie, której piękno tak oszołomiło pana, panie Tomaszu.Owszem, zgromadzono to wszystko, bo takie cacka Jaś, zwany Kolekcjonerem, lubił, ale głównie był to magazyn przedmiotów czekających, aż osiągną odpowiednią cenę lub też znikną z pamięci celników i policjantów.Dlatego możliwie jak najrzadziej wynurzał się Kolekcjoner, by odbierać lupy i ferować wyroki.A pieniędzy w tajnej skrytce – już nam znanej – przybywało.– Kiedy zaczęły się kłopoty? – zainteresowałem się.– Nieszczęście spadło na „firmę Mroczkowskiej”, że tak ją nazwę, z najmniej oczekiwanej strony.Otóż, Anita, osóbka prymitywna, postanowiła urządzić w gangu Kolekcjonera swoją, powiedzmy, komórkę, która by pracowała tylko na nią.To zarządziła sama, to zasłoniła się rozkazem Kolekcjonera i jakoś szło.A że przy okazji zżerała ją zazdrość o sukcesy swej byłej koleżanki i jej matki, próbowała – jak to się mówi – „podłożyć im świnię”.Stąd owo pojawienie się Joanny i jej wizytówek w miejscach przyszłych kradzieży koron Matki Boskiej.Joanna Złotnicka domyślała się tego, ale była trzymana w szachu przez Anitę, która za dużo wiedziała o jej chorym bracie – „Kolekcjonerze”.Na leczenie brata należało zdobyć odpowiednią kwotę pieniędzy, tylko to było ważne! A niech tam Anita dorabia na swój rachunek!– Ma pani oczywiście na myśli korony?– Przyznam, i pan przyzna, że niemało pomieszało to nam szyki.Bo dziwny to Kolekcjoner, który trzęsie połową Trójmiasta, a łakomi się na, niedrogą właściwie, koronę w prowincjonalnym sanktuarium! A tymczasem Anita pracowała na swój sposób aż do Wąwolnicy!– To dzięki sierżantowi Ząbikowi.– próbowała wtrącić Zośka.– Z tymi kradzieżami wiąże się list, który otrzymał pan w tak niecodzienny sposób od Batury, a którego on musiał się wypierać telefonicznie.W tym wypadku splatają się działania Joanny i Anity.Jedna chciała zaszkodzić drugiej.W śmietniku rzeczywiście korona miała być wymieniona na okup – na rzecz Anity.Joanna „nadała” nam całą sprawę, oczywiście anonimowo.Pańska siostrzenica i pan byliście potrzebni, aby odciągnąć od Joanny podejrzenia o kradzież koron w sanktuariach.Batura akurat był przydatny, bo pani Joanna – jak przyznała się w czasie śledztwa – znała go z „branży”.I nawet kiedyś zgadali się na temat runów, które – zdziwi się pan – też w swoim czasie panią Złotnicką interesowały.Stąd wiedziała o waszym zwyczaju takowej korespondencji.Batura jednak dowiedział się o tej próbie wrobienia go i zareagował ostro.A może zresztą naprawdę ubodło go posądzanie o okradanie kościołów?– Skąd szajka Kolekcjonera wiedziała, że wiozę koronę Władysława Łokietka?– Po prostu miał pan pecha! Joanna wiedziała o wyprawie Anity przebranej za nią; nie orientowała się tylko, dokąd tamta jechała.Kazała więc swoim motocyklistom śledzić ją.A w pościgu za czerwonym audi nie zwracał pan uwagi na motory! Tymczasem ich kierowcy zauważyli pański wehikuł i przy pomocy telefonu komórkowego poinformowali o pańskiej podróży czy też pościgu pracodawczynię.Ta poleciła im przenieść zainteresowanie z Anity na pana.Zresztą, w ten sposób nie tracili także Anity z oczu.Kolejny meldunek był o pańskiej wyprawie pod kapliczkę.A że jeden ze śledzących miał świetną lornetkę, dalej więc tłumaczyć nie muszę.– A więc to tak.– wreszcie i Jacek zaspokoił swoją ciekawość.– Mówmy więc może o Johnie Harrisie? – zaproponowałem.– Nie pierwszy raz sprowadzają tego gościa i jego brata do Polski różne – mniej lub bardziej brudne – interesy, z których zresztą znany jest i w swoim kraju.Na razie jednak ani policja polska, ani angielska nie mogą mu niczego udowodnić.Tym razem przyjechał rzeczywiście po biureczko i może po coś jeszcze, ale tego się od niego nie dowiemy.I tu trafiła mu się transakcja życia: korona Władysława Łokietka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]