[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moje uznanie, człowieczku! Nie tylko urosłeś, ale i bardzo zmądrzałeś.A o waszym spotkaniu na Sirannonie opowiadał mi sam Sandello.Zresztą Wódz też co nieco mówił mi, gdy zapytałem, gdzie podział swoje gundabadzkie trofea.Cóż! Jeśli chcecie być z Wodzem, a nie służyć Amorowi czy elfom, zapraszamy! Ale powiedzcie, dlaczego przyszliście tutaj?- To jest jedyne miejsce, gdzie możemy zostać docenieni - wypalił Malec.- Nie otrzymasz, czcigodny, od nas innej odpowiedzi.Znudziły się nam samotne tułaczki z jedynym celem - wyżyć.- Ale czy wiecie, czego wymaga od swych wojowników Wódz?Przyjaciele nie odpowiedzieli.- Nad Sirannoną mówiliśmy o sprawach godnych mężnych wojowników - powiedział Torin.- Ale nie sądzę, by Wódz, odważny, śmiały i szlachetny, uczynił grabież celem samym w sobie.Chociaż jeśli ten, kto nie ma nic, zabiera temu, kto ma wiele.Co w tym hańbiącego?- Powiem wam - przemówił Bereł uroczyście.- Wódz, rzecz jasna, uczyniłby to lepiej.Ja tylko powtarzam.- Zrobił pauzę.- Na tych ziemiach zebrały się wolne siły wolnego świata.I czekają one na swoją godzinę, żeby zacząć największą i na j sprawiedliwszą z wojen, która ma skończyć z niewolą, narzuconą nam przez Zamorskie Elfy.Zmieciemy przegniłe mu-ry stęchłych królestw, stworzonych rękami czarodziejów i ich sług.Sprawiedliwie podzielimy niepoliczalne bogactwa, które leżą w ich skarbcach.Nie będzie więcej ani granic, ani strażnic, nie będzie wrogów i nieprzyjaciół, nasze dzieci nie będą ginęły z powodu kaprysu władców.Wszystkie plemiona i wszystkie rody będą mogły żyć według praw przodków, nie podporządkowując się nikomu.To będzie świat silnych i wolnych! Słabi muszą odejść, takie jest prawo.Tylko tak możemy uwolnić Śródziemie!Nie wolno się sprzeczać! Nie wolno się sprzeczać! - powtarzał sobie hobbit jak zaklęcie.Mógłby podważyć naiwne sądy Berela kilkoma dowodami nie do odparcia, ale należało kontrolować się i milczeć.- Tu, w naszej Dziedzinie - ciągnął Bereł - macie tylko jedną drogę.Wstąpić do armii Wodza i iść za nim aż do zwycięstwa albo do śmierci, uczciwej śmierci na polu walki, i nic już nie wyrwie was z naszych szeregów.Ręczę, że zajmiecie wtedy godne miejsce w Izbie Oczekiwania, czcigodne krasnoludy! Ci, co do nas przychodzą, mogą iść z nami albo zginąć, ponieważ wielka sprawa nie może być narażona na niebezpieczeństwo z powodu głupich przypadków.Skoro wysłuchaliście tego wszystkiego, musicie zdecydować, z kim jesteście.Nie mogę przyjąć od was przysięgi wierności, to może uczynić tylko Wódz, ale mogę przydzielić wam godne miejsce w moich szeregach.Chyba jednak nie tego szukaliście.Czy dobrze zrozumiałem wasze słowa?Zamilkł i odetchnął, oblizawszy suche wargi.- Właściwie szliśmy tu, żeby być z Wodzem - oświadczył wolno Torin.- I wiedzieliśmy, na co się decydujemy.- Cóż, no to bierzcie swoją broń.Przy okazji, to elfijski łuk?- Tak, kupiłem go.przypadkowo - pospieszył z odpowiedzią Folko.- Sprzedający nie znali prawdziwej ceny i wartości.Ale Wódz trzymał go w ręku i nie odrzucił.- Dobrze, weźcie swoje.Ale co potraficie? U nas nikt nie jest darmozjadem! Zresztą, jeśli chcecie, bierzcie kuźnię, mamy kilka wolnych.Potrzebujemy broni, a wy, krasnoludy, jesteście uznanymi mistrzami.A ty, człowieczku?- Mogę być kucharzem - wzruszył ramionami hobbit.Bereł otworzył już usta, zamierzając chyba zakrzyknąć „no to świetnie”, gdy nagle wtrącił się Malec:- Jesteśmy wojownikami - oświadczył chłodnym tonem, krzyżując ręce na piersi.- Szliśmy tu w poszukiwaniu godnej sprawy dla naszych mieczy, czcigodny Berelu.Broń mogliśmy kuć gdzie popadło, i wszędzie dostalibyśmy za nią godną zapłatę.Nie, przyszliśmy tu dla zadań! Dajcie nam je! Trudne, ciężkie, które inni uznaliby za szalone i niewykonalne!- Na takie prawo należy sobie zasłużyć - równie chłodno odpowiedział Bereł.- Jak? Kując? W ten sposób nigdy się nie dowiesz, jacy jesteśmy w boju!- Dlaczego nie? - uśmiechnął się Bereł.- Za cztery dni ród Haruz urządza zawody w sztuce wojennej.Uczestniczyć może każdy.Na główną nagrodę nie macie co liczyć, ale pokazać siebie, dlaczego nie?- Dlaczego nie możemy liczyć? - zapytał hardo Malec.- Bo główną nagrodą, jeśli zdobędzie ją człowiek, jest przyjęcie do rodu i piękna żona - uśmiechnął się ponownie Bereł.- A jeśli zwycięzca nie jest człowiekiem? - zapytał Torin z ożywieniem.- Honor, sława, szacunek, a co najważniejsze - przychylność Wodza.- W takim razie na pewno weźmiemy udział - powiedział spokojnie Malec.- Jednakże to dopiero za cztery dni, a gdzie mamy przyłożyć nasze głowy?- O to zatroszczy się Nefar.- Bereł uderzył w niewielki gong z brązu.Na progu pojawił się młody Angmarczyk, wysoki, ciemnowłosy.Bereł polecił mu znaleźć wolne miejsce dla „nowych druhów”, jak się wyraził.Nefara przy tym nazwał bratem.- Wy też będziecie dla nas braćmi - zwrócił się do krasnoludów i hobbita - gdy złożycie Przysięgę.A co do kuźni, zastanówcie się.Tam bylibyście bardziej pożyteczni.Wychodzili już, gdy Bereł dziwnie się uśmiechnął i nagle ich zatrzymał.- Oczywiście, nic nie stało na przeszkodzie, żeby przepytywać was pojedynczo - oświadczył cicho.- Ale i tak wystarczająco dużo o was wiedziałem.***Nefar długo prowadził ich ulicami miasteczka, póki nie weszli do jakiegoś magazynu.Urodził się na zachodzie, dobrze władał Wspólną Mową, chociaż znał jeszcze chyba z pięć czy sześć narzeczy, które były używane w gronie stronników Olmera.Na pytania odpowiadał niezbyt chętnie, krótko i dokładnie.„Jak dawno powstało to miasto?” - „Jedenaście lat temu, kiedy Wódz postanowił wreszcie tu osiąść”.„Czy zamieszkiwały te ziemie jakieś plemiona?” - „Nie, to były puste ziemie, Lasy Cza nie przepuszczały tu nikogo”.„A jak przedostał się Wódz?” - „Wódz to Wódz, przed nim wszystko się rozstępuje”.„Skąd pochodzisz?” - „Z zachodu, mój dom jest w Angmarze.”.Rozejrzawszy się po przestronnym, choć mocno zakurzonym pomieszczeniu, Malec zainteresował się, gdzie będą się pożywiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]