[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— No, powiedz, po co odpisywałeś to zadanie? — nalegał kierownik, ale na próżno.Joniec milczał jak grób.— Może ty powiesz? — zwrócił się kierownik do Skórki.— Widzę tu twój zeszyt.Jasio Skórka przecierał wystraszone oczy nic nie rozumiejąc.Zajączkowski spojrzał na niego ze wstrętem.— Siadaj, jak zwykle nieprzytomny jesteś.Ledwie zamknęły się drzwi za kierownikiem, przyparto Jońca do ściany.Jego bezwstydny czyn wywołał oburzenie i pogardę.Zwykłe zadanie może sobie odpisywać, ile chce, ale takie zadanie! To tak, jak ocyganić w grze w okręty.Jeszcze gorzej!— Chciałeś oszukać klasę! — Batura chwycił go za kołnierz.— Nie odrobiłeś nawet jednego zadania.Bezczelność!— Nie miałem czasu, słowo daję! — krzyczał przestraszony Joniec.— Obejrzeć mu twarz!Wizja została przeprowadzona z sumiennością i dokładnością, która zawstydziłaby niejednego łapiducha z ośrodka zdrowia.Diagnoza brzmiała:— Boksował się.Nawet kawę mu puścili.Skwarki w nosie.Oko podpuchłe na nowo i warga rozcięta.— Co z nim zrobimy?— Zamknąć w ziemiance koło Figury na godzinę.— Wtrącić do Dzikiego Szybu bez lampy.— Niech lepiej przygotuje na jutro zadanie o szynce i o Szanghaju, i jeszcze trzy nowe za karę.Po dyskusji wybrano to ostatnie.* * *Przed lekcją arytmetyki, która miała być wolna, kierownik wywołał Baturę i wręczył mu „W pustyni i w puszczy” ze szkolnej biblioteki.— Lekcja będzie wolna.Macie być cicho.Żebym nie słyszał wrzasków.Czytajcie to sobie na głos.Batura chrząknął zakłopotany, trzymając jak głupi książkę.Chciał powiedzieć, że mają co innego do roboty, ale ugryzł się w język.Jak tajemnica, to tajemnica.Na lekcji zaszedł nowy wypadek.Wszyscy krzyczą, żeby sprawdzić zadania, a Miksa jakby nigdy nic.— Ring wolny! — odsuwa ławki i odpycha wszystkich.— Pokażę wam nowy chwyt.Japoński.Chodź, Stopa.Nie czekając, aż się Wiktor zgodzi, rąbnął go w kolano, poderwał mu błyskawicznie drugą nogę i obalił na ziemię.— Co, niezłe? — rozglądał się z uśmiechem.— Japończycy tak robią.Wiktor zerwał się wściekły z pięściami.— Na miejsca! — krzyczy Batura.— Będziecie się grzmocić potem.— Ty mi każesz? — zaperzył się Miksa.— Wychowawca się znalazł!Ale już klasa ryczała:— Miksa, na miejsce! Stopa, oddasz mu na przerwie!Wiktor mrucząc pozwolił się odciągnąć.Upłynęło jeszcze parę minut, zanim Miksa i wszyscy inni wrócili do ławek.Usiłując przekrzyczeć klasę Batura wołał, żeby ustawili się w swoje trójki i podchodzili do stołu nauczycielskiego, to „się sprawdzi”.— „Się”, to znaczy kto? — pytano zaczerwienionego Batury.Rozległy się gwizdy.— Zdjąć go! — krzyczał Miksa.— Co on tu się będzie rządził!— Batura, na miejsce! — wołano z różnych stron.— Przecież ktoś musi sprawdzić — usiłował się bronić.— Ale z jakiej racji ty?— Ale! Kto go upoważnił?!— Znów się rządzi!— Ja też mogę sprawdzić — zaofiarowała się Zosia Szkło.— Ty? Ty byś do północy nie zdążyła.Nie mogli dojść do zgody.W końcu zaczęli sprawdzać jeden od drugiego, jak kto chciał.Po prostu przychodził chłopak i zaglądał ci w zeszyt:— Pokaż, jak napisałeś?Zrobił się szum i hałas.Niektórzy napisali źle i wstydzili się pokazać, więc wyrywano im zeszyty i zaglądano przemocą.Batura patrzył ze zgrozą na ten bałagan.Tylko koło Miksy zajmowano się czym innym.Odchodziła tam jakaś dyskusja sportowa nad wymiętym „Przeglądem”.Batura przygryzł wargi, podszedł do Miksy i zapytał:— A ty?— Czego chcesz?— Pokaż, czy odrobiłeś zadanie!— Idź, odwal się!— Dlaczego nie odrobiłeś?— Bo nie.— Więc nie uznajesz akcji?— Wypchajcie się, jeszcze nie upadłem na głowę.Batura posiniał.— Po raz ostatni pytam, czy się będziesz uczył?— Ani mi się śni!Batura cofnął się o krok i z całej siły trzasnął go w twarz.W klasie uciszyło się, jak makiem zasiał.Miksa otarł twarz, oczy zabłysły mu jak kotu, zacisnął zęby i skoczył na Baturę.Na pomoc sypnęli mu się sojusznicy z paczki.Ale za Baturą stanęła klasa.Zakotłowało się w całej sali.Po dwu minutach słabszych liczebnie sojuszników Miksy rozgromiono bezlitośnie, nie stawiali zresztą zbyt zaciętego oporu.Miksa po rozpaczliwej obronie został złapany w końcu za ręce i nogi i rozciągnięty jak długi na ławce.Próbował się wydrzeć, pienił się z wściekłości, skręcał jak piskorz, gryzł chłopców po rękach, ale trzymała go mocno dziesiątka dłoni nie mniej zaciekłych.Tak rozłożonemu haniebnie na ławce wtłaczano linijką poszanowanie dla akcji uchwalonej przez klasę.Puszczono go dopiero wtedy, gdy rozległy się kroki śpieszącego na następną lekcję Stelmacha.Bano się puścić go wcześniej, żeby się nie mścił.Przy Stelmachu już nie śmiał; rozcierając plecy, powlókł się na swoje miejsce.Tak rozpoczął się w szóstej sławny okres samokształcenia.ROZDZIAŁ XIXKartki z dziejów Seminarium Wyższego · Powrót Stachurki · Złamany oszczep · Sprawa nadzwyczajnego wydaniaZ NOTATNIKA BATURY27 września, sobotaA więc przyjęli mój pomysł.Robimy niespodziankę Sądejowi.Tego się na pewno nie spodziewa.Wszystkiego mógł się spodziewać, tylko nie tego.A jaką minę będzie miał Zajączek! A Stelmach! To on nam niechcący podsunął tę myśl.Tylko tajemnica musi być zachowana aż do ostatka! Nikomu ani mru-mru!Swoją drogą nie wiedziałem, że to tak ciężko pójdzie.Nie wszyscy się podporządkowali.Joniec próbował oszukać, a Miksa w ogóle się uchylił.Wczoraj spraliśmy go, ale nic nie pomogło, tylko się zaciął, obrażony na całą klasę, dyszy zemstą.Dzisiaj znów nic nie przygotował.Nie wiem, co robić, przecież nie możemy go co dzień prać.Tu zresztą nie chodzi o niego.Na nim to mi wcale nie zależy.Sądej wie, co on za ptaszek, i nie zdziwi się, jak on jeden nie będzie nic umiał.Ale chodzi mi o to, że on źle wpływa na klasę.Cała paczka go małpuje.Jak mu się będzie pobłażać, to i inni spróbują się uchylać.Wczoraj i dzisiaj był straszny bałagan przy sprawdzaniu zadań.Nawet dobrze nie wiadomo, kto napisał i czy dobrze.Karlik mówi, że to dlatego, że nie ma organizacji i że trzeba uchwalić statut.Więc od razu wszyscy, żeby ułożyć statut, bo jakże bez statutu.No, niby racja.29 września, poniedziałekDzisiaj też nie sprawdzaliśmy zadań.Sprawy organizacyjne nas pożarły.Układaliśmy statut.A to wcale nie takie łatwe.Najpierw kłóciliśmy się, od czego zacząć.Ja chciałem, żeby od tego, jak kontrolować odrabianie zadań, czyli kto ma prowadzić przepytywanie na lekcji, i co robić z tymi, którzy nie będą się chcieli uczyć, ale mnie zakrzyczeli i powiedzieli, że trzeba zacząć od wymyślenia nazwy.Bo tak jest we wszystkich statutach.Cała godzina na tym zeszła, bo nie mogliśmy się zgodzić.Wiktor chciał nazwać naszą akcję: „Samopomoc koleżeńska”, ja — „Spółdzielnia nauki”, ale jakoś nie spodobało się.„Nudne nazwy” — powiedzieli.Więc znów ktoś chciał, żeby było: „Zrzeszenie uczniowskie »Liczydło«”, ale też nie przeszło, że nieładne, Zosia Szkło chciała: „Związek osób podciągających się”, a Pocieszkówna — „Towarzystwo wzajemnego podciągania”, ale Miksa od razu dodał:.„na sznurku” i wszystkim te nazwy obrzydził.Wtedy wstał Karlik i powiedział, że ma nazwę poważną i uczoną.Podszedł do tablicy i napisał:Technikum Arytmetykum Magnifikum.Nie można powiedzieć.Zrobiło wrażenie.Nazwa niezwykła i naukowa, tylko wydźwięk jakiś za bardzo kościelny.Odrzuciliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •