[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś Cudzoziemiec wyszarpnął ją i z przekleństwem odrzucił w stronę wrogów.Przeraźliwy okrzyk świadczył, że trafiła w kogoś.– Zapamiętamy was, Cudzoziemcy! – Dotarła zmroku groźba i Jesionnie wydało się, że poznała głos Joala.– I ten cudzoziemski pomiot demona też! Dobrze was zapamiętamy.Jeszcze z wami nie skończyliśmy, o nie!Następna gromada Cudzoziemców przedarła się przez zarośla.Byli uzbrojeni w zgięte kije, które miotały mniejsze kijki, i użyli tej broni, żeby ich ziomkowie mogli wysiąść na brzeg.Ich przywódca zauważył,że Jesionna przygląda się dziwnemu dla niej orężowi.– To są łuki – wyjaśnił – a pociski nazywamy strzałami.– Mógłbym ci to samo powiedzieć – wtrącił Obern.Wódz Cudzoziemców zrobił ruch ręką i dwóch jego podwładnych chwyciło Oberna.Morski Wędrowiec stęknął, gdy spadły na niego pierwsze ciosy, ale potem nie wydał już dźwięku.Przywódca intruzów zdjął z głowy błyszczącą metalową obręcz i światło na niej od razu zgasło.A razem ze światłem zniknęła mgła otaczająca głowę mężczyzny.Jesionnie mimo woli przyszła do głowy myśl, że ten Cudzoziemiec jest jeszcze bardziej urodziwy od Oberna.– Jestem hrabia Harous z Cragden, rendeliański szlachcic – przedstawił się tamten dwornie.– Ten, który cię uratował.Dziewczynie przyszło na myśl kilka nierozważnych odpowiedzi – że nie potrzebowała ratunku, że w żadnym wypadku nie chciała, żeby uratował ją morderca i że nie prosiła o pomoc – ale przezornie milczała.– Jestem Jesionna – powiedziała tylko.Przez chwilę Harous wyglądał na zaskoczonego.– A więc moje przypuszczenie było słuszne – rzekł do siebie.Ukłonił się.– Rzeczywiście odebrałem Bagnom cenną zdobycz.Czeka cię nowe życie, pani.Jestem głęboko wdzięczny losowi, że to mnie wybrał, żebym ci je ofiarował.Jesionna wreszcie nie wytrzymała i wybuchnęła.– Wybrano cię, żebyś wtargnął do mojego domu? Wybrano cię, abyś schwytał mnie i mojego towarzysza w sieci jak dzikie zwierzęta?– Nie jestem twoim wrogiem, pani Jesionno – odparł Harous.– Z czasem może to zrozumiesz.Wszystko, co zrobiłem, to dla poprawy twego losu.Proszę, uwierz mi.– Jeżeli nie jesteś moim wrogiem – powiedziała Jesionna, starając się, by głos jej nie drżał – to dlaczego zabiłeś służkę mojej protektorki?– Kogo? Nic o tym nie wiem.– Widziałam to na własne oczy.Jakiś mężczyzna, tak jak ty otulony mgłą, zabił ją uderzeniem pięści.– Ja nie wojuję z kobietami, nawet z kobietami z Bagien.– A jednak to widziałam – powtórzyła uparcie Jesionna.– Oprócz mnie są inni, którzy potrafią osłaniać się mgłą.Zapytaj Zazar.Powtarzam ci, pani, że nie jestem twoim wrogiem.Wzmianka o Zazar zaskoczyła Jesionnę.To musi być jeden z tych Cudzoziemców, którzy potrzebowali umiejętności Zazar; może rzeczywiście powiedział prawdę.Zmusiła się, żeby odpowiedzieć bardziej rozsądnym tonem.– W takim razie dlaczego nadal jestem związana? I mój towarzysz również?– To szybko da się naprawić.– Harous posłał dwóch swoich ludzi, by uwolnili z więzów Jesionnę i Oberna.Przez chwilę obawiała się, że mimo złamanego ramienia Obern spróbuje walczyć i że ludzie Harousa go zabiją, choć nie zginął mimo dwóch niebezpiecznych upadków.Spojrzała na niego, mrużąc oczy, i potrząsnęła głową.Lecz młodzieniec najwidoczniej był dostatecznie inteligentny, by uznać, że ma nikłą szansę wygrania takiej walki.Stał spokojnie, masując nadgarstki w miejscu, gdzie wpiły się sznury, i czekając na dalszy bieg wypadków.Okazało się, że mają dosiąść koni – zwierząt, o których słyszała, ale nigdy ich nie widziała, nie mówiąc już o dotknięciu.Jesionnę i Oberna wsadzono na te wielkie, przerażające, choć osiodłane zwierzęta i wszyscy ruszyli do miejsca, znanego jako zamek Cragden, jak powiedział jej Harous.– Fagas tego lalusia przyjechał – powiedział kwaśno Kasai do Snollego.– Chce zapytać o tamten traktat.Snolli podniósł oczy znad stosu meldunków, które przeglądał.Usiłował zrozumieć, o czym mówi Dobosz Duchów.Wreszcie zaryzykował pewne przypuszczenie.– Zakładam, że masz na myśli tłumacza księcia Floriana.– Nikogo innego.– Każ mu.nie, poproś go bardzo uprzejmie, żeby wszedł.– Uśmiechnął się blado.– Przynajmniej teraz mam mebel, żeby mógł usiąść.– Wskazał na kilka niezgrabnych krzeseł, otaczających równie prymitywny stół.Rendelianie musieli widocznie czekać tuż za drzwiami.Dakin i czterej inni mężczyźni weszli tuż po tym, jak Kasai powiedział im, że naczelny wódz Nowego Voldu niecierpliwie na nich czeka.– Witaj, wodzu! – oświadczył na powitanie Dakin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]