[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy były razem, stanowiły jakby całość tak do siebie nieprzystawalną, że wydawało się to wręcz kuriozalne.- Obydwie gardzą ludźmi, dla których obraz jest tylko obrazem - skomentował tę przyjaźń wuj.- Jeśli czują tak obydwie, to dowód, że sienie mylą.Pani Misia zupełnie inaczej zachowywała się, gdy była z Karoliną sama.Któregoś dnia wybrały się na spacer, bo pani Misia stwierdziła, że Karolina blado wygląda.- No cóż, trwa wojna, ale kobiety nie mogą przestać być kobietami - powiedziała.- Należy dbać o swoją cerę.Kiedy spacerowały w Ogrodzie Luksemburskim, minął je dość anemicznie wyglądający mężczyzna.- Popatrz na niego - powiedziała pani Misia - jest ciężko chory.Ukończy swoje dzieło i umrze.Dopiero wtedy wszyscy zrozumieją, że to jest największy pisarz, jakiego wydała Francja.- Kto to taki? - zainteresowała się Karolina.- Marcel Proust.Potem siedziały na ławce pod rozłożystym drzewem o tak gładkich, poskręcanych gałęziach, że wyglądały jak wijące się węże.- Nie wiem, jak mam dalej żyć - powiedziała cicho Karolina, to było jej pierwsze tak osobiste zwierzenie i nagle się zawstydziła.- Nikt tego nie wie, dziecko - odrzekła kobieta z takim smutkiem, że Karolina pomyślała, iż tak naprawdę jej nie zna.- Każdy błądzi, każdy.Więc po co to wszystko - pomyślała z przygnębieniem.Tamta jakby odczytała jej myśl, bo uśmiechnęła się smutno:- Jednak życie ma w sobie coś fascynującego.Kuzyn Paul szedł na front i chcąc nie chcąc Karolina musiała wysłuchać jego prośby, musiała się z nim spotkać.Skoro wydarzyło się to, co się wydarzyło, była mu coś winna.- Będziesz na mnie czekała? - spytał.- Nie.- Jak to? - twarz mu pobladła.- Nie chcesz, żebym do ciebie wrócił?- Chcę, żebyś wrócił, ale nie do mnie.Ja.muszę być wolna.Żadnych więzów.Żadnych obietnic.Jak wrócisz, a ja tu jeszcze będę, ucieszę się.Nawet bardzo.- Pięknie wyprawiasz mnie na wojnę - rzekł z goryczą.- To nie moja wojna! - wykrzyknęła ze złością.- Co mnie ona obchodzi!On odwrócił się do niej plecami, jakoś tak się zgarbił.Zrobiło jej się go żal, przytuliła się więc do tych pleców.- Kocham cię, Karolino - usłyszała.- To nie ma sensu, Paul.- Więc według ciebie to, że dwoje ludzi się kocha, nie ma sensu?- Ja.ciebie nie kocham, nigdy ci tego nie mówiłam.- Więc dlaczego byłaś ze mną?Patrzył na nią oczami skrzywdzonego dziecka, zaczynało ją to wyprowadzać z równowagi.- Bo.zostałam odtrącona przez innego mężczyznę.I czułam się strasznie.i potrzebowałam kogoś.- Kto by cię pocieszył.- Możliwe.Paul wybiegł z pokoju hotelowego, zapomniał czapki, więc wrócił po nią.Wydał się Karolinie żałosny.To nie była jej wina, że życie obeszło się z nim tak okrutnie.Nikogo nie można zmusić do miłości.Przekonała się o tym na własnej skórze.A więc przyjeżdża - pomyślała - niedługo ją zobaczę.Tyle się tymczasem wydarzyło, wybuchła wojna.Jakie to szczęście, że obie żyjemy.Co prawda nikt jeszcze nie mówił o zakończeniu wojny, ale czuło się to już w powietrzu.Niepokoiła się wiadomością, że Karolina wraca teraz, kiedy jeszcze trwały walki.Ten jej pomysł, żeby przez Szwajcarię dostać się do Wiednia, przerażał ją.Ale przecież na Karolinę nie było sposobu.Rozsądniej byłoby zaczekać na kapitulację Niemiec.Chwała Bogu, siostrzenica szczęśliwie dotarła do Warszawy.Poszła do swojego pokoju i bezwiednie usiadła przy toaletce.W lustrze zobaczyła swoją twarz.Dotąd nigdy się sobie specjalnie nie przyglądała, ot, czesała włosy, upinała je.A teraz napotkała swój wzrok.O Boże, jestem stara - przemknęło jej przez myśl na widok siwych pasm na skroniach i silnie zaznaczonych worków pod oczami.Karolina też to zobaczy.Dotknęła policzków, straciły już dawną elastyczność, pokryły się drobniutkimi zmarszczkami.Jak to życie przemija - rozmawiała ze swoim odbiciem w lustrze, które tak było obojętne na to, co siedziało w niej.A potem stała w oknie odprowadzając wzrokiem konie wyjeżdżające po Karolinę na stację.Na koźle siedział nowy stangret, Franciszek już dawno pożegnał się z tym światem.Bardzo zresztą chorował, głuchy już zupełnie i ociemniały.Trzeba było wynająć kogoś specjalnie do opieki nad nim.Ten nowy nie potrafił pojąć najprostszych rzeczy, tego na przykład, żeby konie nie od razu zajeżdżały pod ganek, ale stawały z boku.Dopiero po otwarciu głównych drzwi powinny z wolna ruszyć i stanąć na wprost schodów.Ale dla tego gamonia było to nie do opanowania, zawsze podjeżdżał pod schody, bez względu na to, ile czasu pozostawało do wyjazdu.Mniej więcej po godzinie zobaczyła z powrotem konie u wylotu alei i zbiegła na dół.Stała na ganku z bijącym sercem.Z bryczki wysiadła młoda kobieta o jasnych włosach, wysoko upiętych i niezwykle pięknej twarzy, ta uroda aż biła w oczy.Onieśmielała.Susanne nie mogła rozpoznać w niej Karoliny, ale to ona rozpoznała Susanne, rzucając się jej na szyję.- O Boże, ciociu, znowu jesteśmy razem! - zawołała ze łzami w głosie.- Jaką miałaś podróż?- Z Wiednia jechałam pociągiem jak królowa, sama w przedziale.To był ten sam głos, który pamiętała.Trwały tak objęte, nie mogąc się od siebie oderwać, nie mogąc się sobą nacieszyć.- O Boże, jak ja się za tobą stęskniłam - wołała Karolina.- Dopiero teraz to czuję.Chodziła po pałacu, zaglądając we wszystkie kąty.- Wróciłam do domu, jakie to wspaniałe uczucie!Susanne zupełnie nie mogła dopasować tego nowego wcielenia Karoliny do tamtego, które zapamiętała.Miała teraz przed sobą zupełnie dorosłą kobietę, która promieniowała urodą jak silnym światłem.Nie można było patrzeć, nie zmrużywszy oczu.I znowu w jej sercu pojawił się lęk, że to nie może się dobrze skończyć.Ludzie, którzy się wyróżniali, musieli płacić odpowiednią za to cenę.Jaka miała być ta cena Karoliny.Potem przestała tak myśleć, obecność siostrzenicy wywróciła wszystko do góry nogami.O innych porach się jadało, o innych chodziło się spać.Potrafiły przegadać pół nocy, tyle że Karolina odsypiała to do południa, a Susanne zrywała się, jak zwykle, wczesnym rankiem.Ale czuła się tak szczęśliwa.Karolina powróciła zupełnie odmieniona, zniknęła jej dawna skrytość i jakby nieufność.Teraz siostrzenica rozmawiała z nią o wszystkim.Opowiedziała jej o pierwszej nieszczęśliwej miłości, nie wyjawiając tylko, kim był ten człowiek.Ale Susanne i tak go przecież nie znała.- Mężczyźni zupełnie nie są mi potrzebni, mam swoje plany - powiedziała Karolina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •