X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Giovanni zszedł z kozła, podszedłdo drzwiczek i powiedział:  Tereso, dojechaliśmy.Pokażcie mu swój dokument.Potem, pozakończeniu formalności, wsiadł znowu na swoje miejsce.Wjechali do miasta, zawiózł ją dodomu klientki i pożegnał się, podając pudło. Będę zajęty aż do zmierzchu& Tak& Przyjadę po was koło szóstej& Tak& Powodzenia z rękawami gigot& Tak&Nic, co zapowiadałoby wybuch miłosnej namiętności, nic, co zapowiadałoby sukceszbliżenia, do którego doprowadził Gasparo.Gdyby los tak chciał, okazja by się zmarnowała.Alelos nie chciał.Musi się urodzić ich syn.A z syna wnuk, prawnuk, praprawnuczka, czyli mojamatka, a z mojej matki ja.W rezultacie spotkanie z węglarzami spoza regionu trwa dłużej, niżbyło przewidziane: o szóstej po południu karbonariusz Giovanni Cantini nie stawia się naspotkanie.Tak samo o siódmej i o ósmej.Zrobiło się już ciemno i Teresa nie wie, co począć.Jakoszalały motyl miota się ze swoim pudłem tam i z powrotem po trotuarze, nadsłuchuje odgłosukońskich kopyt, podskakuje na widok każdego zbliżającego się powozu, rozpacza, kiedy się oddala, i wielkie czarne oczy wypełniają się łzami.Nie tyle z powodu zimna, które wieczoremrobi się dotkliwe i przenikają do kości, nie z powodu pustego żołądka i ssącego głodu, nie zpowodu nóg miękkich ze zmęczenia po wielu godzinach dopasowywania przeklętych rękawówgigot i wysłuchiwania wymówek klientki  ile ze strachu, że Giovanniemu coś się stało.MójBoże, wszyscy w rodzinie wiedzą, że nienawidzi nowego reżimu.Domyślili się, że chodzi doTeatru Karola Ludwika po to, żeby rozrzucać dywersyjne ulotki, a nie po to, żeby słuchaćmuzyki, że chciałby zabić przyszłego króla Piemontu i Sardynii, że do Pizy pojechał w tym celu iże w Lukce też ma do załatwienia jakieś ciemne sprawy.Jest tego świadom nawet Gasparo, któryczasami ma dziwne przebłyski inteligencji, i wczoraj powiedział:  Kto wie, po co mój brat jedziedo Lukki? Według mnie należy do sekty tych z zielonym parasolem.Jeśli zgarnie go policja,wróć dyliżansem.A jeśli naprawdę tak się stało?  Załóżmy, że Giovanni przyjechał do Lukkiwłaśnie po to, żeby nawiązać kontakt z tymi, którzy nienawidzą Niemców i marzą o rewolucji powtarza sobie Teresa. Załóżmy, że policja przyłapała go na jakimś tajnym zebraniu&  I kiedywidzi go, jak wreszcie nadjeżdża i zeskakuje z kozła, traci panowanie nad sobą.Upuszcza naziemię pudło, podbiega do niego z otwartymi ramionami i rzuca się w objęcia mężczyzny: Giovanni, Giovanni, myślałam, że cię aresztowali!.On też traci panowanie nad sobą.On też zapomina o komedii, którą odgrywa od prawiedziesięciu lat.Przeprasza miękkim głosem, wyjaśnia, że nic złego się nie stało: po prostuzatrzymano go dłużej, niż to przewidywał.Delikatnie wyplątuje się z jej objęć, prowadzi ją dopowozu, opatula pledem.Zdejmuje jej trzewiki, masuje zmarznięte stopy, i do diabła z KarolemAlbertem.Do diabła z karbonariuszami, z ważnymi zadaniami, z ojczyzną, z przyrzeczeniami. Zmarzłaś, zmarzłaś& Jesteś zmęczona,jesteś wycieńczona& Musisz się pokrzepić,odpocząć w ciepłym miejscu&Potem wiezie ją do dobrej gospody.Tej przy małym hotelu, w którym śpi, kiedy musi sięzatrzymać w Lukce: zajazd Filon d'Oro ma na parterze salę jadalną, a na wyższych piętrachpokoje gościnne.Niebezpieczny wybór, czuje to.Czują to.Lekkomyślność, która bardziej niżobjęcia, niż masaż zmarzniętych stóp może unicestwić wysiłki podejmowane przez wiele lat.Alegdy tylko się posilą, odjadą.Tak myślą oboje.Ten nawias w ich życiu zamknie się, a żeby niepogarszać spraw, wystarczy unikać pewnych tematów, nie patrzyć sobie w oczy.Dlatego też bezociągania się wysiadają z powozu, biorą ze sobą sponiewierane pudło i wchodzą do jadalni.Znowu sztywni, czujni, opanowani, siadają w słabo oświetlonym kącie sali.Przesuwają świecęze środka stołu, gdzie daje zbyt dużo światła, zamawiają kolację i w upartym milczeniu, zgłowami pochylonymi nad talerzem, zaczynają jeść.Na nieszczęście właściciel Filon d'Ororozpoznał gościa z kosmykiem białych włosów i podchodzi do nich z dwoma kieliszkami wina. Za zdrowie waszej pięknej żony, sor Cantini! Za zdrowie waszego pięknego męża, sora Cantini! Giovanni blednie.Przyjmujepoczęstunek z półuśmiechem, nic nie odpowiadając.Teresa rumieni się i robi to samo.Przytłoczona jednak milczeniem, które ciąży teraz jak ołów, pragnąc wyjaśnienia sceny, którazaszła na ulicy, po chwili otwiera usta.Zadaje pytanie, które działa jak zapałka przyłożona dowyschniętego stosu drewna. Dlaczego się nie ożeniłeś, dlaczego się nie żenisz, Giovanni? Wiesz dobrze dlaczego  odpowiada rezolutnie Giovanni.Potem wyciąga rękę doprzesuniętej świecy i stawiają znowu na środku stołu.Wreszcie odważają się popatrzyć sobie w oczy.Konfrontują się jak dwoje dorosłych,świadomych tego, co się zdarzy.Oczy Giovanniego z niemym wyrzutem kładą się na zwiędłejtwarzy niezastąpionej kobiety, która oczarowała go, kiedy miał dwadzieścia pięć lat, i której aniwojna, ani gorączka polityczna, ani upływ czasu i liczne przygody, jakich niewątpliwie mu nie brakowało, nie zdołały wymazać z jego umysłu i serca.Oczy Teresy patrzą z nieskrywanymżalem na zahartowane oblicze niezastąpionego mężczyzny, który oczarował ją, gdy miaładziewiętnaście lat, i którego nawet sześcioro utraconych dzieci nie uczyniło jej obojętnym.I otomur, jaki wznieśli między sobą, wali się i od dawna skrywane wyznanie wydobywa się nawierzch z gwałtownością spienionej rzeki.Chryste, w młodości oddałby duszę, aby wyznaćPanno-Tereso-przypadliście-mi-do-serca! Nie pozwoliły mu na to jego chodaki, jego niezdarnośći jego nędza.Chryste, dla niej zaciągnął się do wojska Nappy! Dla niej sprzedał się temuwszawemu Isaccowi Venturze, temu skąpcowi, który zamiast zapłacić raty, wolał skończyć nacmentarzu z całą rodziną! Dla niej walczy! z El Verdugiem i z Casta�osem, i z lordemWellingtonem, i piętnastoma tysiącami Prusaków w W�rzburgu! Odszedł, nie pożegnawszy się znią, nie powiedziawszy jej: Niech-Teresa-na-mnie-poczeka-gdy-tylko-wrócę-pobierzemy-się.Zabrakło mu odwagi, ale mimo wszystko miał cichą nadzieję, że ona i tak będzie na niegoczekać.Chryste, a jak myślała, dla kogo był przeznaczony pierścionek z diamentami i rubinami,za który kupił sobie konie i powóz: dla kogo?! Zgoda, nie można żądać, żeby dziewczyna czekałasześć lat na kogoś, kto odszedł, nie otworzywszy ust, i podświadomy lęk, że poślubi tymczasemkogoś innego, cały czas mu towarzyszył.Ale nigdy by nie przypuścił, że wyjdzie za jego brata.OChryste, Chryste, Chryste! Dlaczego wyszła za Gaspara, właśnie za Gaspara, dlaczego?! I tutajTeresa mu przerywa.Prawie jak gdyby nie chciała słuchać straszliwego pytania, na które nie maodpowiedzi, wstrzymuje ten potok miłości i bólu, przeciwstawiając mu swój własny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.