[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.One upiększają życie człowieka.Gdziekolwiek ludzie zbiorą się na tańce, zabawę, ucztę, tam jawią się niewidzialne cha­ryty, wnoszą serdeczną pogodę, swobodną uciechę i przestrzegają, by nie przekraczano granic wesela, które wówczas może się zamie­nić w ponure rozpasanie.Lubią towarzystwo boga wina, Dionizosa, i na ich cześć spełnia się przy stole pierwsze puchary.Rozmiło­wane w śpiewie, przestają chętnie z muzami i garną się do Apollina, gdy tylko weźmie cytrę w swe boskie ręce.Służą Afrodycie.Co rano, po kąpieli, namaszczają ją olejkami, przygotowują dla niej pachnące szaty i wieńczą ją kwiatami, że z ich rąk miękkich wy­chodzi piękna, świeża, wesoła — prawdziwa “radość bogów i ludzi".Prastary kult charyt istniał w mieście beockim Orchomenos.Przez długie wieki nie miały one tam innych posągów prócz nie obrobio­nych kamieni, które były w wielkim poszanowaniu, gdyż opowiadano o nich, że niegdyś spadły z nieba.Ku czci dobrych bogiń obchodzono święto Charitezje z muzycznymi popisami i noc­nymi tańcami, po czym rozdawano ludowi ciastka pszeniczne z mio­dem.Zwykle wymieniano trzy charyty: Eufrozyne, Taleja, Aglaja.Przedstawiano je jako urodziwe dziewczęta, w dawniejszej sztuce pięknie wystrojone, później nago.Trzymają się zwykle za ręce, jakby do tańca.W Atenach u wejścia na Akropol stała grupa cha­ryt, dzieło Sokratesa, z czasów, gdy filozof zajmował się jeszcze robotą rzeźbiarską w pracowni swego ojca, Sofroniska.Jako atrybuty mają charyty: różę, mirt, instrumenty muzyczne, jabłko lub flakonik z wonnym olejkiem, czasem kłosy lub maki.Ares (Mars)Ares był synem Dzeusa i Hery.Jako dziecko nie objawiał żad­nych zdolności, więc oddano go na wychowanie jednemu z tytanów.Mistrz sam nic nie umiał i zaprawiał ucznia jedynie do ćwiczeń fizycznych.Wyrobił mu silne muskuły i wpoił przekonanie, że najpiękniejszym zajęciem jest wojna.Ares zamówił u Hefajstosa cały arsenał mieczów, tarcz i włóczni i zeszedł na ziemię.Ludzie nie znali dotychczas wojennego rzemiosła.Zabijali się w sposób nader nieumiejętny.W razie sporu brali kije lub kamienie, a ich walki odznaczały się brakiem wszelkiego ładu.Najzacieklejsze waśnie kończyły się kilku guzami.Wojowniczymi czynił ich strach lub interes.Dopiero Ares nauczył ich bezinteresownego bohater­stwa i stali się okrutni.Sporządzili sobie broń na podobieństwo tej, którą im pokazał, i zmienili się w żołnierzy.Odtąd wojna nabrała właściwego znaczenia.Zorganizowane okrucieństwo było zajęciem pięknym, zaszczytnym i korzystnym.Gdy jednak wybuchł bunt gigantów i wszystkich bogów Dzeus powołał pod broń, Ares nie dokonał nic godnego uwagi.Tak się przynajmniej zdawało, albowiem nikt go nie widział tam, gdzie by się mógł przydać naprawdę.Dopiero po dokonanym zwycięstwie zdumiał wszystkich hałaśliwym opowiadaniem o swych niebywa­łych przewagach.Aż pewnego dnia znikł bez śladu.Hermes, który wszystko potrafi wyśledzić, znalazł go w ciemnym lochu, gdzie zamknęli go dwaj zbóje.Przesiedział tam piętnaście miesięcy w wielkiej nędzy i pohańbieniu.Długo nie pokazywał się na Olimpie.Upodobał sobie Trację, kraj dzikich gór i jeszcze dzikszych ludzi, którym opowiadał o wojnie, o swoim męstwie i swojej sile.Biegał wszędzie tam, gdzie słychać było szczęk oręża.Zakuty w zbroję stawał na rydwanie, do którego zaprzęgały ogniste rumaki dwa bóstwa: Bojaźń i Strach, a Niezgoda i Mord trzymały lejce.Rzucał się w największy wir bitwy, zabijał, tratował, łamał szeregi, szczęśli­wy, że walczy z ludźmi, nie z bogami.Atena czuła do niego nieprzepartą odrazę.Szukała z nim zwady, aby go pokonać i upokorzyć.Raz zadała mu włócznią dotkliwą ranę “w dołek brzucha", gdzie końce pasa schodzą się ze sobą.Ares raniony tak wrzasnął, jakby wrzeszczało dziewięć lub dziesięć ty­sięcy mężów, i wzniósł się do nieba niby chmura ciemna.Tam zasiadł obok Dzeusa i wskazując na krew nieśmiertelną, co lała się obficie z rany, zaczął się skarżyć na ludzi i na Atenę.Ale Dzeus spojrzał nań surowo i rzekł: “Ani się waż tu stękać.Jesteś mi naj-nieznośniejszym z bogów.Zawsze ci tylko wojna w głowie".Ares zamilkł i poszedł szukać lekarza niebiańskiego Pajeona, który na Olimpie pełnił służbę sanitarną.Ten przyłożył mu leki do rany, która się wnet zagoiła.Potem umył się, przebrał i siadł cichutko przy stole bogów.Grecy żywili dla Aresa mniej więcej te same uczucia, co jego własny ojciec.Nie stawiali mu świątyń i poza paru kapliczkami niepodobna stwierdzić jakiegoś bardziej powszechnego kultu.Sztuka przedstawiała go jako młodego, silnego mężczyznę, czasem z brodą i w pełnej zbroi, częściej nagiego i bez zarostu.Najpiękniejszym z zachowanych posągów jest Ares Ludovisi: siedząc założył nogę na nogę i ręce wsparł na głowicy miecza, spod nóg wychyla się mały Eros i figlarnie spogląda ku zamyślonemu Aresowi.Jest to jakby ilustracja do słów filozofa Arystotelesa: “Wojownicy są przeważnie bardzo kochliwi".BOGOWIE ŚWIATŁA I POWIETRZAHelios (Sol)We wszystkich religiach indoeuropejskich istniał kult słońca, ogromnej, życiodajnej siły, zawartej w tym wielkim ognisku, które co dzień zapala się w różach jutrzenki i gaśnie w szkarłatach za­chodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •