[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet w Thonbec rzeka była zbyt ciasna - i to bydlę zostało w rozleglejszej delcie.A jak tylko wzeszło słońce, wycofało się z podmorcami na głębsze wody.Myślę, że Silvanost nie musi się obawiać tej bestii.Samcadaris spojrzał na odległą Thon-Thalas.- Dzięki niech będą Astarin choć za to.- To, czego potrzeba nam naprawdę, to konie - rzekła Vixa, wstając.Musimy jak najszybciej zanieść ostrzeżenie do Silvanostu.Kapitan uśmiechnął się nieznacznie, wstał i otrzepał dłonie z kurzu.- Coś się na to poradzi, pani.Poprosiwszy gestem Vixę i Gundabyra, by poszli za nim, podszedł do leżącego na prowizorycznych noszach Axarandesa.Szczupła pierś generała podnosiła się i opadała w rytm nikłego oddechu.Samcadaris przyklęknął i delikatnie położył dłoń na ramieniu swego dowódcy.- Sir? Lordzie Axarandesie?Powieki generała drgnęły i uniosły się powoli.- Samca.- wychrypiał ranny.- Sir, potrzebne nam konie.Musimy dostać się do Silvanostu tak szybko, jak to tylko możliwe.- Poślij.kurierów.- Owszem, sir.wiem.- Samcadaris był teraz samą cierpliwością i łagodnością.- Nie mamy jednak pojęcia, czy się przedrą do stolicy.A i tobie, milordzie, przyda się uzdrowiciel.Jesteś poważnie ranny.- Powinienem był tam polec.Moja cytadela rozpadła się jak pasterski szałas.elfy.Silvanestyjskie elfy ogarnęła panika.Powinieneś był, kapitanie, zostawić mnie na tamtym pobojowisku.Po chwili obok generała przyklęknęła także Vixa.- Posłuchaj, mości generale.Żyjesz, będziesz żył i wiele jeszcze dokonasz.Czyżbyś zamierzał zawieść swój kraj w chwili, w której najbardziej potrzebuje on twoich talentów i umiejętności?Axarandes zmierzył ją bacznym spojrzeniem nabiegłych krwawymi żyłkami oczu.- Naprawdę jesteś pani księżniczką z rodu Kith-Kanana?Dziewczyna zesztywniała lekko i spojrzała nań z góry.- Jestem Vixa Ambrodel, wnuczka Kith-Kanana, pierwszego Mówcy Słońca.Na ustach Axarandesa pojawił się nikły uśmieszek.- Żałuję, pani, żem nie uwierzył ci od razu.Jest w tobie odwaga i niezłomny duch.jaki znajdujemy w prawdziwie książęcej krwi.Powinienem był to wiedzieć.- Sir, nie zamartwiaj się tym.Ja na twoim miejscu postąpiłabym dokładnie tak samo.Samcadaris przerwał tę wymianę uprzejmości, chrząkając znacząco.- Sir.konie.-A tak.Generał uniósł dłoń i rozsunąwszy poły koszuli, wyjął spod niej niewielki złoty medalion, zawieszony na rzemieniu.Medalion przedstawiał sobą pięknie wyrzeźbionego konia w galopie.Axarandes zamknął obie dłonie na figurce i zaczął jakby przemawiać bez słów.Gundabyr położył ciężką łapę na ramieniu Vixy i spytał scenicznym szeptem: - Co mu jest? Modli się, czy co?- Generał przywołuje konie - wyjaśnił spokojnie Samcadaris.- Niektórzy oficerowie Ochrony Domu posiadają zdolności wzywania - w razie potrzeby - rumaków z równin.Długie było zaklęcie, które musiał - bezgłośnie - wymówić Axarandes.Kiedy wreszcie talizman wypadł z jego palców, wyczerpany do cna generał stracił przytomność.Vixa i Samcadaris wstali.- I co teraz? - spytał niesforny krasnolud, na którym to wszystko nie zrobiło wrażenia.- Czekaj - rzekł Samcadaris.- Okaż trochę cierpliwości.Gundabyr wzruszył szerokimi ramionami i poszedł ku ognisku po kolejne jabłko.Zdołał zaledwie odgryźć kilka kęsów, kiedy w jego uszy wpadł odgłos odległego grzmotu.Wkrótce już można było rozpoznać tętent kopyt.Zaraz potem Gundabyr z radosnym zaskoczeniem ujrzał wpadające na polanę konie.Było ich ponad dziesięć, różnego wieku, maści i rozmiarów.Elfy potrzebowały tylko ośmiu rumaków, wybrano więc najlepsze, a resztę rozpuszczono.Żołnierze spiesznie wycięli z rzemieni cugle, a nosze z Axarandesem umocowano za jednym z krzepkich wiejskich ogierów.Stepowe sanie nie były wykonane wzorcowo - ranny jednak żadną miarą nie mógłby wsiąść na konia.Gundabyrowi podstawiono kucyka o wyraźnie złośliwym spojrzeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •