[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwsi Mundańczycy na szczycie drabiny nie bali się tylko ludzkich zombi, ale zwierzęta przestraszyły ich tak, że stali się łatwą zdobyczą.Potem Dor znalazł długi żelazny drąg - nie miał pojęcia do czego używa się tych drągów - i zanurkował, by odepchnąć pierwszą drabinę od muru, która przewróciła się razem z obciążeniem do fosy.Spadający Mundańczycy wrzeszczeli.Dor przeżył szok z powodu wyrzutów sumienia.Nigdy nie oswoi się z zabijaniem! W tej samej chwili uświadomił sobie, że spadali nie z bardzo wysoka i miękko lądowali w wodzie.Lecz oblegający mieli na sobie ciężkie zbroje, a to przeszkadzało im w pływaniu.Dor ruszył, by obalić następną drabinę, ale ta naprawdę była mocno zaczepiona.Zombi-wąż miał kłopoty z oderwaniem jej.Stawiała zaciekły opór.- Co cię podtrzymuje? - krzyknął Dor z rozdrażnieniem, próbując podważyć ją.- Jestem zaczarowaną drabiną - odpowiedziała.- Głupi Mundańczycy ukradli mnie z wioskowego arsenału.Nie znają moich właściwości.- Jakie są twoje właściwości? - dopytywał się Dor.- Zaczepiam się nieodwołalnie, kiedy się mnie ustawi, aż ktoś wyda rozkaz “podnieść kotwicę”.Wtedy gwałtownie odskakuję.To umożliwia odczepienie mnie.- Nieść kotwicę?- Nie wymawiasz tego zbyt prawidłowo.Chodzi o podniesienie, jak przy dźwiganiu, wymówione rozkazująco.- Podnieść kotwicę! - krzyknął Dor rozkazująco.- Ooo, teraz zrobiłeś to dobrze! - krzyknęła drabina i odskoczyła, gwałtownie zrzucając swoich użytkowników do fosy.Dor zbliżył się do następnej.Zwłoka przy drugiej drabinie kosztowała go mimo wszystko trochę czasu, a to mogło zadecydować o powodzeniu szturmu.Wojownicy z góry drabiny wykorzystali jego szok, by rozprawić się z satyrem, którego pocięli na kawałki.Teraz na murze stało trzech wojowników, a dalsi wdrapywali się.Na szczęście nie było dla nich miejsca, by mogli stanąć ramię przy ramieniu.Ci, co weszli, uszeregowali się jeden za drugim, aż czwarty nie mógł zejść z drabiny.Pierwszy Mundańczyk wydał głośny krzyk i zaatakował mieczem Dora, jakby rąbał drzewo.Ciało Dora odparowało cios, blokując automatycznie opadający miecz żerdzią, tak że odbiło go w bok.Jednocześnie Dor zastosował wybieg, ruszył do przodu wbiegając do środka straży mundańskiej i uderzając jednego z mężczyzn lewą pięścią w brzuch.Mężczyzna zgiął się wpół, a Dor złapał go za nogę i przerzucił przez mur do fosy.Stanął twarzą w twarz z następnym Mundańczykiem.Ten mężczyzna zachował się mądrzej.Podszedł do Dora ostrożniej, wyciągnął miecz jak dzidę, zmuszając go do cofnięcia się.Mundańczyk wiedział, że jeszcze nie musi zabić Dora.Wszystko, czego chciał, to otworzyć drzwi na końcu krawędzi, aby inni mogli wejść na podwórzec zamkowy.Za to Dor musiał zatrzymać tego człowieka w miejscu, dopóki nie wyeliminuje z walki następnego, a potem i tamtego, żeby dotrzeć do drabiny.Więc natarł bosakiem na Mundańczyka nie pozwalając mu przejść.Na tej niewielkiej przestrzeni bosak był doskonałą bronią.Oczy Mundańczyka rozszerzyły się ze zdumienia.- Mike! - krzyknął.- Ty żyjesz! Myśleliśmy, że zginąłeś w tej przeklętej, magicznej dżungli.Wyglądało na to, że mówił do Dora.Mógł to być podstęp.- Uważaj na siebie, Mundańczyku! - rzekł Dor zbijając miecz Mundańczyka, mógł więc wypchnąć go na zewnątrz za pomocą ręki i barku.Mundańczyk prawie się nie opierał.- Mówili mi, że jest człowiek podobny do ciebie, ale ja nie wierzyłem.Powinienem wiedzieć, że najlepszy fachowiec w naszej drużynie w walce w zwarciu zrobi to najlepiej.Cholera, z twoją siłą i umiejętnością zachowania równowagi.- Równowagi? - zapytał Dor przypominając sobie, jak jego ciało spacerowało po linie Skoczka, nad wodą.- Jasne.Mógłbyś pracować w cyrku! Ale za bardzo igrałeś ze swoim szczęściem.Co tutaj robisz, Mike? Ostatnio widziałem cię, kiedy rozdzieliła nas banda goblinów.Musieliśmy się przebić do wybrzeża.Myśleliśmy, że dołączysz do nas, a ty jesteś tutaj.Straciłeś pamięć czy co?Wtem zaklinowana żerdź Dora przeważyła i zdumiony Mundańczyk runął do fosy.Dor szybko natarł na trzeciego, przyciskając tępy koniec bosaka do jego pępka.Zanim ów zdołał się osłonić, również spadł z muru.Potem Dor przyłożył bosak do haków drabiny i pchnął tak mocno, że cały fragment kamiennego parapetu oberwał się i drabina straciła punkt oparcia.Wszyscy mężczyźni pospadali razem z nią i wrzeszcząc.Robota była wykonana.Stojąc teraz zwycięsko na występie muru, spoglądając w dół, Dor doświadczał mieszanych uczuć.Znowu zabijał.Tym razem nie z powodu niewiedzy czy rozpaczliwej reakcji na okaleczenie przyjaciela, lecz ażeby bronić zamku.Mordowanie stało się pracą.Czy w tym kierunku będzie rozwijać się jego kariera? Jawna łatwość, z jaką to robił, może po trosze wynikała z naturalnej waleczności jego ciała.Jednak użył własnego talentu, żeby zdobyć sekret drabiny.Nie, to on sam był za to odpowiedzialny i czuł narastające poczucie winy.Po fakcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]