[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Można by na karb jego złożyć jaką zabo-bonną okropność.Myślę, że nazwiesz tego chrząszcza scarabeus caput hominis4 lub dasz mu inne4Scaratieus caput hominis(łac.)skarabeusz głowa ludzka.30 zbliżone nazwanie, zwłaszcza że podobne miana spotyka się często w naukach przyrodniczych.Ale gdzie są macki, o których mówiłeś? Macki!  żachnął się Legrand, który, jak mi się zdawało, zapalił się niepomiernie do przed-miotu naszej rozmowy  musisz je widzieć, tego jestem pewny! Narysowałem je najdokładniejwedle oryginału i myślę, że to wystarczy. Nie przeczę, nie przeczę  powiedziałem  być może, iż narysowałeś, ale ja ich nie widzę  iwręczyłem mu papier nie dodając ani słowa, by nie podniecać jego rozdrażnienia; wszelako by-łem niepomału zdziwiony tym obrotem rzeczy.Jego zły humor wprawił mnie w zakłopotanie co zaś do rysunku chrząszcza, macek na pewno nie było widać, a całość okazywała nadzwyczajnepodobieństwo do zwykłych kształtów trupiej głowy.Sięgnął po papier bardzo niechętnie i już miał zmiąć go chcąc zapewne rzucić w ogień, gdyprzypadkowy rzut oka na rysunek przykuł nagle, jak mi się zdawało, całą jego uwagę.Poczerwie-niał zrazu na twarzy, po czym przybladł mocno.Przez kilka minut nie ruszając się z miejsca badałszczegółowo rysunek.W końcu wstał, wziął świecę ze stołu i odszedłszy opodal, usiadł na skrzy-ni w najdalszym kącie izby.Tu znowu jął oglądać drobiazgowo papier obracając go na wszystkiestrony.Wszelako nie wyrzekł ani słowa ku wielkiemu mojemu zdziwieniu; zdawało mi się prze-to, iż będzie najrozsądniej nie robić żadnych uwag i nie powiększać wzmagającego się rozstrojujego usposobienia.Ostatecznie wyjął z kieszeni portfel, włożył do niego starannie papier i scho-wał do biurka, które zamknął na klucz.Znać było po nim niejakie uspokojenie, ale poprzedni jegozapał znikł doszczętnie.Mimo to wydawał mi się nie tyle zasępiony, co roztargniony.Z biegiemwieczoru coraz bardziej pogrążał się w zadumie i nie dawał się z niej wyprowadzić żartami.Po-przednio miałem zamiar przenocować w chacie, jak to czyniłem już niejednokrotnie, ale widzącroztargnienie mojego gospodarza, uważałem za stosowne pożegnać się z nim.Nie nalegał wcale,bym pozostał, lecz na pożegnanie uścisnął mnie serdeczniej niż zwykle.W jakiś miesiąc pózniej (a przez cały ten czas nie miałem zgoła wieści od Legranda) odwiedziłmnie w Charlestonie jego służący Jupiter.Nie widziałem przedtem nigdy poczciwego, staregoMurzyna w podobnym przygnębieniu i jąłem się obawiać, czy jakie wielkie nieszczęście niespotkało mojego przyjaciela. No, cóż, Jup!  zagadnąłem. Co tam słychać nowego? Co porabia twój pan? %7łeby prawdę powiedzieć, Massa, nie wiedzie mu się tak dobrze, jakby powinno.Niedobrze! Co ty mówisz? To mnie martwi.Cóż mu dolega? Otóż to! Nie skarży się na nic, ale jest bardzochory. Bardzo chory, Jup? A czemużeś tego nie powiedział od razu? Czy leży w łóżku? Ej, nie! Z nim nigdzie nie jest dobrze  i tu właśnie jest sęk  bardzo mi ciężko na duszy, bomnie smuci Massa Will. Słuchaj no, Jup, chciałbym coś zrozumieć z tego, co pleciesz.Więc powiadasz, że twój panniezdrów? Czy ci nie mówił, co go boli? Ej, Massa, nie warto łamać sobie nad tym głowy! Massa Will mówi, że mu nic nie jest, aledlaczego łazi z kąta w kąt zamyślony, zgarbiony, ze spuszczoną głową i blady jak gęś? A potemdlaczego robi cięgiem te kulasy? Co robi, Jupiter? No, takie kulasy i figury na tabliczce  jeszczem takich figur nie widział.Aż skóra cierpniena mnie, mówię panu.Nie mogę ani na chwilę spuścić go z oka.Onegdaj wymknął mi się przedwschodem słońca i poszedł gdzieś i nie było go przez cały święty dzionek.Jużem był sobie wy-ciął tęgi kij, żeby wygnać z niego te diabły, kiedy przyjdzie, alem był taki osioł, że mi nie stałokurażu.tak zle, biedactwo, wyglądał! Co ty mówisz, naprawdę? Mnie się jednak zdaje, że lepiej zrobisz, jeśli nie będziesz nazbytsrogi dla tego biedaka.Nie trzeba go tykać, Jup! Być może, iż nie zniósłby tego.Ale czy nie przy-31 chodzi ci na myśl, co mogło spowodować tę chorobę, a raczej tę zmianę w usposobieniu twegopana? Czy nie miał jakiej przykrości od czasu, jak się z wami widziałem? Nie, Massa, potem nic przykrego się nie zdarzyło.Ale boję, się, czy przedtem.tego samegodnia, kiedyście, panie, byli u nas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •