[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale ja.dlaczego ja.Jestem niegod-ny.Opat kiwnął głową.62  Nikt z nas nie jest  powiedział po chwili. Wszyscy jesteśmy zbrukaniSklepem.Wszystko musi iść, ty też, mój chłopcze.Niechaj Raj Przecen będziez tobą. Kto to jest Raj Przecen?  spytał Masklin, gdy wyszli. Sługa Sklepu. Gurder jeszcze się trząsł. Wróg Drastycznej Obniż-ki, który nocą snuje się po korytarzach, przyświecając sobie strasznym, białymświatłem w poszukiwaniu złych nomów. W takim razie dobrze, że w niego nie wierzysz. Oczywiście, że nie wierzę. To dlaczego ci dzwonią zęby?  zainteresował się Masklin. Bo moje zęby w niego wierzą.Podobnie jak moje kolana.I mój brzuch.Tylko moja głowa nie wierzy, ale ona porusza się na całej masie pojedynczychtchórzy.Przepraszam, ale muszę się spakować, bo musimy zaraz wyruszyć.Tonaprawdę ważne. A dlaczego? Bo jak trochę poczekamy, to będę za bardzo przerażony, żeby iść dokąd-kolwiek.* * *Opat rozsiadł się wygodniej. Powiedz mi jeszcze raz, jak się tu znalezliśmy  zażądał. Wspominałaścoś o piciu, jeśli dobrze pamiętam.  Biciu  poprawiła go Rzecz.  A właściwie o rozbiciu. A tak.Czegoś, co leciało.  Statku zwiadowczego. Faktycznie.Ale on się zepsuł, tak?  Silnik główny miał wadę, o której nie wiedziano przed startem.Nie mo-gliśmy wrócić do statku-bazy.Jak mogliście to wszystko zapomnieć? Z początkuzdołaliśmy się porozumieć z ludzmi, ale różnice w metabolizmach i odbiorze cza-su były zbyt duże i wkrótce uniemożliwiły dalsze kontakty.Z początku mieliśmynadzieję, że da się ludzi nauczyć wystarczająco wiele, by zbudowali nam nowystatek, ale okazali się zbyt powolni.W końcu nauczyliśmy ich podstawowychumiejętności, takich jak metalurgia, w nadziei, że w końcu przestaną ze sobą wal-czyć choć na tyle, by zainteresowali się lotami kosmicznymi. Metal Urgia  powtórzył opat. Pociąg do używania metali, no tak, totypowo ludzkie.Mówiłaś, że jeszcze czegoś ich nauczyliście.zaczynało się nap.Rzecz się zawahała, ale szybko się uczyła, jak rozmawiać z nowym pokole-niem nomów.  Uprawiania ziemi?63  Właśnie, U-Prawiania.To ważne, prawda? To podstawa cywilizacji. A co to znowu znaczy?  To znaczy tak!Opat zamilkł, a Rzecz mówiła dalej, zalewając go potokiem dziwnych słów,jak: planety, grawitacja czy rakieta.Nie rozumiał ich co prawda, ale brzmiaływłaściwie.A co ważniejsze: nomy nauczyły ludzi i przybyły z daleka.Najwy-razniej z jakiejś odległej gwiazdy, co go specjalnie nie zaskoczyło.Wprawdzieniewiele teraz wychodził, ale w młodości widział gwiazdy.Co roku w porze Kier-maszu Zwiątecznego gwiazdy pojawiały się w większości działów.Duże i małe,mieniące się złotem i srebrem, a nawet takie, które świeciły własnym światłem.Zawsze robiły na nim duże wrażenie, toteż właściwe było, że należą do nomów.Co prawda dawno, ale jednak.Ponieważ po zakończeniu Kiermaszu znikały, lo-giczne było, iż gdzieś znajdował się jakiś ogromny magazyn, w którym spędzałyresztę, czyli większość, roku.Zdawało się, że Rzecz zgadza się z tym rozumowaniem.Magazyn nazywał się Galaktyka i wychodziło, że jest nad Rachubą.No i dochodziły do tego te całe lata świetlne.Opat przeżył piętnaście lat zwykłych, nie świetlanych, lat pełnych problemów,zmartwień i odpowiedzialności.Miło było wiedzieć, że są też i świetlane lata,w których tego wszystkiego powinno być mniej.Nic więc dziwnego, że przytakiwał, słuchając z uśmiechem, a Rzecz mówiła,i mówiła, i mówiła. Rozdział siódmyXXI.I rzekł Arnold Bros (zał.1905):  Oto daję wam Znak najwyrazniejszy:XXII.Jeśli nie widzicie tego, czego potrzebujecie, zapytajcie, proszę.Księga nomów, Administracja, w.XXI-XXII Ona nie może iść z nami  zaparł się Gurder. A to dlaczego?  zdziwił się szczerze Masklin. Bo to niebezpieczne. No i co z tego?  Masklin spojrzał na równie zdziwioną Grimmę. Nie można dziewcząt narażać na niebezpieczeństwa  wygłosił z emfaząGurder. Nie mogą chodzić tam, gdzie jest niebezpiecznie.Masklin kolejny raz miał okazję przeżyć to, co najbardziej dziwiło go od po-jawienia się w Sklepie  nom mówił niby normalnie i każde słowo z osobna byłodoskonale zrozumiałe, ale złożone razem przestawały mieć jakikolwiek sens.Naj-rozsądniejsze było nie zwracać na to uwagi, ale tym razem akurat było to niemoż-liwe.Gdyby w jego świecie kobiety nie mogły chodzić tam, gdzie niebezpiecznie,nie mogłyby chodzić nigdzie. Idę z wami  oświadczyła zdecydowanie Grimma. Co tam jest niebez-piecznego? Nie licząc naturalnie Drastycznej Obniżki i. I samego Arnolda Brosa (zał.1905)  dodał nerwowo Gurder. I tak idę.Starzy mnie nie potrzebują, a poza tym nie mam nic do roboty.Comi się zresztą może stać? Przecież nic równie strasznego jak przeczytanie czegoś,po czym by mi głowa wybuchła z przegrzania  dodała złośliwie. Zaraz, jestem pewien, że nie mówiłem nic o żadnych wy. zaczął Gur-der. Założę się, że Piśmienni sami nie piorą  zauważyła niewinnie Grim-ma. I nie cerują skarpetek albo. No już dobrze, dobrze. Gurder aż się cofnął. Ale pamiętaj, żeby niezostawać w tyle i nie plątać się pod nogami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •