[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkoon wiedział, co z owcami zrobić, tyle tylko, że doić nie umiał.Niepotrzebował sie Kudłac, Dziwny Juhas, o pasienie trapić.Więc huczały ku niemu doliny.Mógł słuchać, ile chciał.Dzwigały się posuwiste, przycichłe, a ogromne głosy z dolin,i pięły się ku niemu ku górze, z obu stron - po piargach z cieniapółnocnego od Pańszczycy, po jasnych uboczach i kosodrzewinieśpiewnej od południa, od słońca, ze Stawów.Dziwny Juhas słuchałi grał.Bo on nie grał na żadne.nuty - on się na tej fujerze niósł,jakżeby go niebo ciągło, jakżeby się rozpiąć chciał, jak ino widnobyło po niebie.Nieraz to tak dzwoniło z fujery, jakżeby od niejw koniec świata, z końców świata w nią głosy płynęły.Taki był mały,ledwo go znać było na przełęczy z niższa, a tą fujerą swoją, zdałosię, cały świat okrążył, het, het, poza Tatry.Tak, powiadali ludzie,wąż Zwiatogłów ziemię wkoło oplata.Leży on na przestrzeni, ogonw pysku trzyma, w ogonie ma kamień czerwony, rubin, wielki jaksłońce, w głowie oczy z dwóch zielonych kamieni, wielkich jak dwamiesiące, co się nazywają szmaragdy.Na głowie ma koronę brylantową, której każdy brylant wielki jestjak Spiska Turnia lodowa i kamienna Aomnica razem, a w pyskuzęby straszne, jak zęby kołyszącej się w otchłani świata Wysokiej.Między zębami ogień biega, szczery ogień, podobny do wiekuiściepłonącej taśmy piorunu.We środku ziemia.W okręgu węża.217 Kazimierz Przerwa-TetmajerTak muzyką z fujery oplatał ziemię Dziwny Juhas z przełęczyKrzyżnego.Podawały mu ją smreki z wąwozów i urwisk i pustki zielone,dalekie, upłazów i uboczy, gdzie się jedynie kozy dzikie snują,podobne do rdzawych owadów skaczących w oddali.Wielki Stawszklił się ku niemu pieśnią, której głębina progów Tatr sięgała.Tam,od rdzenia, od podwalin kamiennych, z trzonu gór, podnosił sięchłód niezmiennej martwoty, zastygłości trwałej, i wydobyty napowierzchnię wody, dyszał ku górze, ku górze!.Chwytał on się gry,co z fujery szła, jak zimny nurt rzeczny rozpalonego potoku żelaza,co je z młotowni wyleją.I wraz rozpalona, wichrowa, słonecznagra chłódła i poczynała brzmieć dzwiękiem niewysłowionym, jakgdyby złote, świecące ogniem żywym gwiazdy spadające uderzałyo lód pieczar wiekuiście zamarzłych.I co się nie zrobiło! W jedno popołudnie w niedzielę, ku końculipca, w upał ogromny, kiedy widma nie wzięły tańczyć koło głowyDziwnego Juhasa! Z tańca zrobił się wir.A najbardziej, najgwałtow-niej, najporywczej poczynają tańczyć te widma, nie wiadomo skąd,co uśmiech mają upiorów.Oczy im rozpłonęły jak żagwie, z włosówsię wyplatają jaszczurki w okręcie, wylatują za nimi, iskrzące, pędząjak zagubione śród wichru płomyki pochodni.Hej! Już bieda byłowydążyć i grać.Coraz chyżej, coraz chyżej i bliżej gnają koło Dziw-nego Juhasa widma roztańczone.To była jego największa uciecha,to było jego życie, kiedy grał na swojej fujerze, a one, te widma,Poświstnice i Takie, co świat złocą, i Te, co go kryją nocą, i Te, cogo druzgocą, leciały ku niemu z przestworów i w miarę jego grytańcowały.Hej! byłże rad! Boć mu się przecie zdawało, że świat donóg sczarował, a nawet było tak.Cudowna to musiała być gra, którejduchy same słuchały.Cieszył się nią - sobie grał, sobie na wyżynach,na wyniesionym siodle przełęczy, gdzie dumne wierchy gór oparłyramiona, aby spokojnie olbrzymie ciała rozesłać i spać w odęciu wy-żyny.Hej! Sobie on grał - tam gdzie wiatr, gnąc się w szyję i łukowe218 Na skalnym Podhaluskrzydła wędrownego żurawia, uniżał się ku jeziorom, orłem okrą-żał szczyty i jak olbrzymi gryf o gradami miecącej grzywie, walił sięw gwiazdy i tumanił ku ziemi.Sobie grał.Ale teraz strach go jął zdejmować.Roztańczone widma, w sza-lonym okręcie około jego głowy, coraz bliżej i bliżej, coraz chyżeji bardziej porywczo wirujące, poczęły trącać sobą o jego włosyi twarz.Zdumieli się dwaj Juhasi, co słuchali poniżej pod turnią.Z fujery Dziwnego Juhasa wydzierały się tony podobne do wyciaolodzonych skał, gdy o nie w zimie nawałnica szalonymi skrzydłamiuderza.Nagle fujera przestała brzmieć.Oto porwany w wir tańca,za włosy, ramiona i ręce, Dziwny Juhas, z fujerą w dłoni, kręcił sięna przełęczy, zda się, latał w powietrzu.Zdumieli się, przelękli juha-si [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •