[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I umrze pan bezdziet-ny. Tato! Oni mówią poważnie! Zamknij się!  ryknął Rolph Becker.Ale ręka z karabinem nie drgnęła.Co to ma być, do cholery?  rzucił pytanie Creasy emu. Pański synalek szedł w buszu naszym tropem i usiłował nas zamordować.115 Tak samo jak poprzednio zamordował Carole Manners i Cliffa Coppena.Wzrok Beckera tylko na ułamek sekundy przeniósł się na Karla.Patrzącw oczy Creasy emu odpalił ostro:  Kupa bzdur! Karl z tym nie ma nic wspól-nego.A gdyby chciał was upolować w buszu, to nie miałby z tym najmniejszychtrudności.Creasy wykrzywił twarz z kilkudniowym zarostem i podniósł trzymany przezkawałek szmaty karabin. To jest karabin twojego syna, Becker.Powiedział mi, że dałeś mu go, kiedybył jeszcze młodym chłopcem.Nie mam wątpliwości, że policja będzie mogłaustalić, iż pociski, które zabiły tamtych dwoje, pochodzą z tej broni.Twój synoświadczył nam również, że działał na twoje polecenie.Dlatego też wpadliśmyna pogawędkę, żeby wyjaśnić kilka rzeczy. Mój syn nigdy by czegoś podobnego nie powiedział  oświadczył Becker.Spojrzał uważnie na Karla i dopiero teraz zauważył ślady opalenia włosów.Torturowaliście go?  warknął oskarżycielsko. Podgrzaliśmy go trochę nad ogniem.Miał szczęście, że trafił na nasz dobryhumor.Zazwyczaj nie zawracam sobie głowy, kiedy przyłapię kogoś, kto chcezabić mnie albo któregoś z moich przyjaciół.A teraz wejdziemy i odbędziemy tępogawędkę, po której będziemy mogli od razu zawiadomić policję.Becker spojrzał w mrok, ale niczego nie dostrzegł i postanowił grać na zwłokę. Możecie sobie dzwonić na policję, ale jeśli natychmiast nie uwolnicie megosyna, zostaniecie oskarżeni o porwanie, torturowanie i usiłowanie morderstwa.Resztę swoich dni spędzicie w bardzo niemiłym więzieniu.Creasy tylko się uśmiechnął. Bardzo wątpię, Becker.A syna oddamy tak jak jest w ręce policji.Becker coś wreszcie dostrzegł w gęstych jeszcze ciemnościach.Jakiś ruch nawprost i po prawej.Matabele przybyli i zajmowali stanowiska.Michael też ich dostrzegł z miejsca swego ukrycia.Sześć sylwetek na tleświetlnego kręgu.Trzech miało Kałasznikowy.Pozostali uzbrojeni byli w pistole-ty.Michael podpełzł bliżej.Teraz uśmiechnął się Becker.Creasy usłyszał jakiś odgłos za sobą.Obróciłgłowę i zobaczył sześć jeszcze niezbyt wyraznych sylwetek na samym skraju za-sięgu reflektorów. Nie sądzę, abyśmy mieli dziś wizytę policji  oświadczył Becker. Sy-tuacja nieco się zmieniła.Przecięliście wiązkę promieni podczerwonych, urucha-miając alarm. To nie robi żadnej różnicy  odpowiedział spokojnie Creasy. Twójbezcenny synalek jest o milisekundę od śmierci.Nawet gdyby twoi ludzie do nasstrzelili, bezbłędnie trafiając, to zdążymy zabić Karla.Becker dobrze o tym wiedział, ale nadal grał na zwłokę.Doliczył się sześciuswoich ludzi.Był przekonany, że z każdą sekundą jego sytuacja będzie ulegała116 poprawie. Dobrze, porozmawiajmy  zgodził się. Jesteś najemnikiem.Zawrzemyumowę.Wrócisz i powiesz tej Manners, że nic nie znalazłeś.Zapłaci ci i wrócido Stanów.Ja ci też zapłacę.Sto tysięcy amerykańskich dolarów w gotówce lubw złocie. Ktoś ci naopowiadał bzdur o najemnikach, Becker  wtrącił się do roz-mowy Maxie. My nigdy nie służymy dwóm panom jednocześnie. Wiem wszystko o takich jak wy szumowinach  odparł Becker. Zapieniądze zabilibyście swoje matki.Michael dotarł na odległość stu metrów do czatujących półkolem Matabele.Słyszał nawet ich rozmowę.Nagle na skraju jego pola widzenia pojawiła się siód-ma sylwetka, z pewnością niewidzialna dla Maxie i Creasy ego, stojących we-wnątrz oświetlonego terenu.Sylwetka znieruchomiała, potem przykucnęła i zło-żyła się do strzału.Michael błyskawicznie podjął decyzję.Wrzasnął, ile sił w płucach:  Creasy,padnij!Niemalże w tej samej sekundzie jego Kałasznikow plunął ogniem.Jak wszystkie podobne potyczki ogniowe w mroku, tak i ta wydawała się trwaćwieczność, chociaż były to tylko sekundy.Gdy Creasy padał, Maxie nacisnął spusti karabin odskoczył, pociągając przywiązane doń sznurkiem ciało martwego jużKarla Beckera.Maxie chwycił ciało w pół, wyswobodził karabin i padł na ziemię,wykorzystując zabitego jako tarczę.Rolphowi Beckerowi udało się wystrzelić raz, raniąc Creasy ego lekko w po-śladek.Creasy wpakował w Beckera trzy kolejne pociski, które rzuciły nim o ścia-nę.Creasy przetoczył się kilka razy w prawo, obrócił w przeciwnym od domukierunku i zaczął strzelać do Matabele.Maxie nadal tkwił za ciałem Karla Beckera, skąd strzelał jedną ręką.Jęknąłgłośno, gdy jakaś kula przeszyła Beckera i utkwiła mu w udzie.Z ciemności do-biegał odgłos suchych trzasków Kałasznikowa Michaela [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •