[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to transport przysłany tu na szybkie wykończenie - Polacy.Była ich mniej więcej setka.Po zastosowaniu gorącego prysznica przez około pół godziny (przy czym oni nic nie przeczuwając chętnie się myli gorącą wodą) postawili ich nago na śniegu i mrozie i tak trzymali.Musieliśmy już pójść do bloków, a oni wciąż marzli.Dolatywał od nich zduszony jęk, lub raczej zwierzęcy skowyt.Trzymano ich tak parę godzin.Gdy kończono w ten lub inny sposób, bądź rozstrzeliwano większą ilość więźniów naraz, HKB otrzymywał listę z ich numerami i musiał - podając spis umarłych w tym dniu w szpitalu do głównej izby pisarskiej - dodawać dziennie po 50 numerów z tej listy, jako zmarłych na serce, gruźlicę, tyfus lub inną jakąś chorobę “naturalną”.Tak dobiegał końca 1941 rok.Przyszła druga Gwiazdka w Oświęcimiu i druga paczka z domu - odzieżowa, bo żywnościowych jeszcze nie było.Na bloku 25, gdzie przychylnym dla naszej pracy okazał się blokowy, na sali 7, gdzie komendantem był 59, urządziliśmy choinkę z zawieszonym w ukryciu Orłem Polskim.Sala była udekorowana naprawdę z wielkim smakiem przez 44 i 45, przy niewielkim i moim udziale.W wieczór wigilijny było przemówienie paru naszych przedstawicieli komórki politycznej.Czy Dubois mógłby na ziemi słuchać z zadowoleniem, jak przemawia Rybarski i po tym serdecznie uścisnąć mu ręce, lub odwrotnie? Jakiż to byłby kiedyś w Polsce rozrzewniający obrazek zgody i jak tam był niemożliwy.A u nas, na sali w Oświęcimiu, obaj zgodnie przemawiali.Co za metamorfoza.Przez jednego volksdeutscha, Ślązaka, który jednak u nas pracował jako 81, zostałem powiadomiony o pewnej nowej akcji wydziału politycznego, która mogła mi osobiście poważnie zagrozić.Nas - starych numerów - było już bardzo niewielu.Szczególnie było to widoczne przy wypłacie pieniędzy.Pieniądze, przysyłane nam przez rodziny, były wypłacane miesięcznie: jednorazowo 30 marek lub dwukrotnie po 15.Przysyłane w większej ilości, pozostawały na koncie.Później zwiększono wypłatę do 40 marek miesięcznie.Pieniądze można było wydać w kantynie obozowej, gdzie nabywano wszystko, co organizmowi szkodziło: papierosy, sacharynę, musztardę, czasami sałatkę na occie (marynaty).Do wypłaty pieniędzy dla porządku musieli stanąć wszyscy podług numerów.Kilka razy spędzano wszystkich, nawet tych, co wcale pieniędzy nie otrzymywali, żeby podpisali swoje konto.Wtedy właśnie łatwo było policzyć stojących w kolejności od pierwszych do ostatnich numerów i zorientować się, ilu jeszcze na setkę nas żyje.Spustoszenie w setkach było ogromne, szczególnie w transportach warszawskich.Może dlatego, że pierwsze transporty przed nami zajęły posady pod dachem, a nas kończono pod gołym niebem.Może też dlatego, że ludzie z Warszawy, jak mówili Ślązacy, są niewytrzymali.A może dlatego, że inni mieli większe niż my fory u władz lagru.Dość, że niektóre setki warszawskich transportów liczyły dwóch ludzi.W naszej setce było nas sześciu.Były też setki o wielkiej stosunkowo liczbie ośmiu żyjących, ale były i takie, których już nikt nie reprezentował.Wtedy właśnie wydział polityczny wpadł na pomysł sprawdzenia danych metrycznych wszystkich pozostałych przy życiu, zaczynając od pierwszych numerów, co przy znikomej już ilości nas, starych numerów, nie było trudne.A nuż się ktoś ukrywa pod fałszywym nazwiskiem, tak, jak na przykład ja.Dla wyłowienia podobnych “ptaków” wydział polityczny rozsyłał pisma do parafii z zapotrzebowaniem wypisów danych z ksiąg metrykalnych poszczególnych więźniów.Pisma kierowano do tych parafii, w rejonie których więźniowie się urodzili lub podali tak w swych zeznaniach przy badaniu.Dla wyobrażenia sobie, jak wyglądała moja sytuacja, trzeba się cofnąć do 1940 roku do Warszawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •