[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z całej ich grupki pozo­stała tylko ona i cztery krasnoludy.- Gdzie jest czarodziej? - zawołała do nich.- Gdzie?- Molok nie żyje - powiedział jeden z nich do Falstada.- Jego wierzchowiec dryfuje na powierzchni morza!Mimo niedużego wzrostu, krasnoludy miały niewiarygod­nie umięśnione, ciężkie ciała i nie pływały.Falstad i pozosta­li uznali odkrycie martwego gryfa za wystarczający dowód na śmierć wojownika.Rhonin był jednak człowiekiem i dlatego miał większą szansę na unoszenie się przez jakiś czas na powierzchni wody.Vereesa uchwyciła się tej słabej nadziei.- A czarodziej? Czy widzieliście czarodzieja?- Myślę, że to oczywiste, elfia panienko - odrzekł Falstad, spoglądając na nią.Zacisnęła usta, gdyż wiedziała, że krasnolud ma rację.Po wypadku w fortecy pozostała przynajmniej jakaś niepewność.Tutaj wszystko wydawało się ostateczne.Nawet magia Rho­nina nie mogła go uratować, a uderzenie w wodę z takiej wysokości musiało być jak uderzenie w kamień.Vereesa, która nie była w stanie powstrzymać się przed patrzeniem w dół, zauważyła na wpół zatopione ciało mniej­szego smoka.Któryś z jego szaleńczych obrotów podczas konwulsji musiał przynieść śmierć Rhoninowi i Molokowi.Miała tylko nadzieję, że dla obu koniec nadszedł szybko.- Co robimy, Falstadzie? - zapytał jeden z pozostałych krasnoludów.Ten potarł brodę.- Skrzydła Śmierci nie jest przyjacielem wojownika! Na pewno zaatakuje nas, kiedy skończy z mniejszą bestią! Wal­ka z nim nie jest prawdziwą bitwą! I sto młotów burzy nie wystarczyłoby, żeby wgnieść jego łuski! Lepiej wracajmy, żeby zawiadomić innych, co widzieliśmy!Inne krasnoludy wyraźnie się z tym zgadzały, jednak Vereesa uświadomiła sobie, że nie jest w stanie tak łatwo pogo­dzić się z oczywistym.- Falstad! Rhonin jest czarodziejem! Pewnie jest martwy, ale jeśli wciąż żyje, jeśli wciąż tam pływa, może potrzebować naszej pomocy.- Za przeproszeniem, jesteś głupia, moja elfia damo! Nikt nie przeżyłby takiego upadku, nawet czarodziej!- Proszę, tylko jeden przelot nad powierzchnią, a później możemy wracać!Z pewnością jeśli nic nie odnajdą, jej obowiązki wobec maga i jego teraz już niemożliwej do spełnienia misji się za­kończą.Oczywiście łowczyni wiedziała, że bardzo długo bę­dzie miała poczucie winy, ale na to nic nie mogła poradzić.Falstad nachmurzył się.Wojownicy swoimi spojrzeniami dawali mu do zrozumienia, że byłby szaleńcem, gdyby dłużej niż to konieczne pozostał w okolicy Skrzydeł Śmierci.- Dobrze! - warknął.- Ale tylko dla ciebie, tylko dla cie­bie! - Pozostałym Falstad rozkazał - Wracajcie bez nas! Po­winniśmy wkrótce was dogonić, ale jeśli z jakiegoś powodu nie powrócimy, upewnijcie się, że ktoś dowie się o powrocie mrocznego! Ruszajcie!Gdy inne krasnoludy skierowały swoje gryfy na zachód, Falstad opadł w dół.W trakcie lotu w dół dwa dzikie ryki spra­wiły, że on i elfka z niepokojem spojrzeli w górę.Skrzydła Śmierci i czerwony smok ryczeli na siebie raz za razem, a każdy ryk był głośniejszy i bardziej szorstki niż po­przedni.Obie bestie wyciągnęły szpony, a ich ogony szaleń­czo przecinały powietrze.Szkarłatne pasma na ciele Skrzy­deł Śmierci sprawiały, że wyglądał przerażająco i prawie nadnaturalnie, jakby był jednym z legendarnych demonów.- Przygotowania się zakończyły - wyjaśnił towarzysz Vereesy.- Mają zamiar rozpocząć walkę! Ciekawe, co sobie myśli ten ork?Vereesy ork nie obchodził w najmniejszym stopniu.Ponow­nie skoncentrowała się na poszukiwaniach Rhonina.Gryf unosił się tylko kilkanaście stóp nad wodą, a ona uważnie rozglądała się za człowiekiem, bez rezultatu jednak.Przecież musiała znaleźć jakieś jego ślady! Zdesperowana łowczyni widziała nawet nieodległe truchło gryfa, który go niósł.Żywy czy martwy, czarodziej musi znajdować się niedaleko, chyba że udało mu się dzięki magii przenieść z dala od niebezpie­czeństwa.Falstad chrząknął, najwyraźniej uznał, że tracą czas.- Nic tu nie ma!Dzikie ryki znów skierowały ich uwagę na niebo.Rozpo­częła się bitwa.Czerwony smok próbował ominąć Skrzydła Śmierci, lecz czarna bestia była zbyt wielką przeszkodą.Już same skórzaste skrzydła pełniły rolę murów, przez które mniej­szy smok nie mógł się przedostać.Próbował spalić jedno, ale Skrzydła Śmierci odsunął się w bok, zresztą płomień praw­dopodobnie tylko by go lekko osmalił.Próbując spalić przeciwnika, czerwony lewiatan odsłonił się.Hebanowy olbrzym mógłby z łatwością przebić najbliż­sze skrzydło szkarłatnego, jednak wciąż trzymał przednią lewą łapę przyciśniętą do ciała.Zamiast tego uderzył ogonem, po­nownie odganiając przeciwnika.Skrzydła Śmierci nie wyglądał na rannego, więc czemu się powstrzymywał?- Koniec! Nie szukamy dalej! - krzyknął Falstad.- Przy­kro mi to mówić, ale twój czarodziej leży na dnie morza! Musimy odejść albo do niego dołączymy!Elfka z początku zignorowała go.Przyglądała się czarne­mu smokowi i próbowała znaleźć jakiś sens w jego dziwnej technice walki.Skrzydła Śmierci wykorzystywał ogon, skrzy­dła i inne kończyny, wszystko za wyjątkiem przedniej lewej łapy.Od czasu do czasu poruszał nią, pokazując, że jest zdro­wa, zawsze jednak powracała do jego ciała.- Dlaczego? - wyszeptała.- Dlaczego tak robi? Falstad myślał, że odezwała się do niego.- Ponieważ nie zyskujemy tutaj nic poza szansą śmierci i choć Falstad śmierci się nie boi, to chciałby ją przyjąć na własnych warunkach, a nie tego opancerzonego paskudztwa!W tej chwili Skrzydła Śmierci pochwycił swojego prze­ciwnika.Potężne skrzydła otoczyły czerwonego smoka, a dłu­gi ogon owinął się wokół jego dolnych kończyn.Pozostałymi trzema łapami czarny lewiatan masakrował ciało wroga, w tym fragment niebezpiecznie bliski podstawy szyi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •