[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten apartament, podobnie jak inne pokoje w hotelach Templetonów, zachwycał bogactwemwnętrz i wspaniałymi widokami za oknem.Ogromny orientalny dywan pokrywał podłogę zterakoty koloru kości słoniowej.Tapeta na ścianach przedstawiała róże o złotych liściach, abogactwo stiuków i kasetonów potęgowało wrażenie dostatku.Zaokrąglone sofy, zmnóstwem brokatowych, ozdobionych pomponami poduszek, telewizory i sprzęt hi - fi,dyskretnie ukryte w bogato rzezbionych szafkach, tu i ówdzie rzezby, ciężkie kryształowepopielniczki, olbrzymie wazony z kwiatami, hebanowy barek na tle lustrzanej ściany - towszystko tworzyło niepowtarzalną atmosferę.Secesja była tak bogatym i dekadenckim stylem, że nawet najbardziej wyrafinowani gościenie mogli ukryć zachwytu.Sama westchnęła z podziwem.U Templetonów stylowy wystrój był zawsze połączony z niezwykle sprawną obsługą.Zadotknięciem guzika na białym interkomie, który znajdował się w każdym pokoju, natychmiastzjawiały się czyste ręczniki, bilety do La Scali, albo butelka idealnie schłodzonego szampanaw srebrnym wiaderku.Na niskim stoliku czekał kosz z owocami: soczyste winogronakonkurowały świeżością z lśniącymi jabłkami.Za barem, w malej lodówce chłodziła sięmarkowa szkocka whisky, czekały szwajcarskie czekolady i francuskie sery.Kwiaty, którymiszczodrze przyozdobiono nawet łazienkę i garderobę, wyglądały jak świeżo zerwane; dbał onie jeden z doskonale wyszkolonych, uprzejmych pracowników hotelu.Margo powąchała bladoczerwoną różę, stojącą w wysokim wazonie.Pachnący kwiat nadługiej łodydze jeszcze się nic rozwinął do końca.Cóż za perfekcja, pomyślała.rzeczywiściegodna nazwiska Templetonów.Dotyczy to również spadkobiercy fortuny, pomyślała, gdy Josh wszedł do pokoju.Ponieważ odczuwała lekkie wyrzuty sumienia, że nieomal napadła go o bladym świcie, nalałaJoshowi kawy z ciężkiego, srebrnego dzbanka, dodając szczodrze bitej śmietany - tak jaklubił.- %7ładen inny hotel w mieście nie może się równać z Templetonem pod względem poziomuobsługi.I nigdzie nie podają takiej dobrej kawy - powiedziała, podając mu filiżankę.- Nie omieszkam przekazać twoich pochwał dyrektorowi, kiedy go już wyrzucę z pracy za to,że cię tu wpuścił.91- Nie złość się tak, Josh.- Margo posłała mu proszący uśmiech.Nieco się speszyła widząc, żenie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.- Przepraszam, że cię obudziłam.Niezastanowiłam się nad tym, która jest godzina.- Ty w ogóle masz talent do niezastanawiania się nad różnymi sprawami.Wybrała z kosza malinę i włożyła sobie do ust.- Nie będę się z tobą spierać.Nie będę także przepraszać za to, że się z tobą nie przespałam izraniłam twoją miłość własną.Na wargach Josha pojawił się uśmiech, cienki i ostry jak skalpel.- Księżniczko, gdybym cię rozebrał, nie musiałabyś przepraszać.Dziękowałabyś mi nakolanach.- Wybacz, widzę, że się pomyliłam.Twoja miłość własna nie jest zadraśnięta; ona tak sięrozrosła, że zaczyna sprawiać ci ból.Słuchaj, Joshua, wyjaśnijmy sobie parę spraw.-Pochyliła się ku niemu, emanując pewnością siebie, która wydała się Joshowi niezwyklepociągająca.- Ja lubię seks.Uważam, że to świetna rozrywka.Ale nie muszę szukać rozrywkina każdym przyjęciu, na które mnie zapraszają.To ja wybieram czas, miejsce i partnerów dozabawy.Zadowolona, poprawiła się na krześle i leniwie wybrała ciastko z koszyka z pieczywem.Byłapewna, że teraz będzie już miała spokój.- Może by ci się jakoś udało wykręcić.- ma rację, pomyślał Josh, kawa jest wyśmienita ibardzo poprawia nastrój.- gdyby nie to, że pół godziny temu jęczałaś i drżałaś w moichobjęciach.- Wcale nie jęczałam.Josh uśmiechnął się.- Ależ tak, jęczałaś.- O tak, teraz rzeczywiście czuł się o wiele lepiej.- Prawie się wiłaś.- Nigdy się nie wiję.- To będziesz.Margo elegancko ugryzła ciastko.- Każdy chłopiec ma swoje marzenia.A teraz skończmy pojedynek na temat seksu i.- Kochanie, nawet jeszcze nie uniosłem lancy.- Bardzo mama gra słów.Nareszcie udało się jej dokuczyć Joshowi.92- Jest jeszcze wcześnie.Powiedz mi wreszcie, dlaczego jem śniadanie w twoim towarzystwie.- Nie spałam całą noc.Przyszła mu do głowy odpowiedz, nie tylko marna, ale i dość prostacka, więc powstrzymałsię przed wypowiedzeniem jej na głos.- I co?- Nie mogłam spać.Zastanawiałam się nad swoją trudną sytuacją i nad możliwościami, októrych mi mówiłeś.Najbardziej rozsądna wydaje mi się ta pierwsza.Niech przyjdzie tenagent i poda mi swoją cenę za meble i biżuterię.Będzie to prawdopodobnie najszybsze inajmniej skomplikowane wyjście z sytuacji.- Zgoda.Gwałtownie wstała od stołu i zacierając dłonie zaczęła chodzić po pokoju.Miękkie zamszowebuty stąpały po posadzce równie bezgłośnie, jak po grubym dywanie.- Najwyższy czas, żebym zaczęła zachowywać się rozsądnie.Mam dwadzieścia osiem lat,straciłam pracę i popadłam w poważne tarapaty.Na początku użalałam się nad sobą, ale terazzaczęłam dochodzić do wniosku, że właściwie mam ogromne szczęście.Zwiedziłam kawałświata i robiłam dokładnie to, o czym zawsze marzyłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]