[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pamiętał, kiedy się poło\ył.Faustus szedł przez dom Druzusa, zostawiwszy za sobą świtę jakzrzuconą skórę.Spojrzał na ogród i dostrzegł bielejące kępy włosów Lu-cjusza, poruszające się nieregularnie, gdy jego brat kuśtykał wraz z pielę-gniarką.Utykający starzec, jego brat, młodszy od niego o sześć lat! Aleto przez klątwę.To jedna z wielu przyczyn, dla których nie odwiedzałczęściej Lucjusza.Biedny Lucjusz! Nerwowo dotknął własnych włosów -nigdy nie był pró\ny jak Leon, z rezygnacją pozwolił swemu atrakcyj-nemu ciału obrosnąć tłuszczem, lecz nagle zapragnął na siebie spojrzeć.Zamiast tego zerknął na Tulliolę, niemal równie gładką i lśniącą jakzwierciadło, a ona uśmiechnęła się do niego.Po\ałował, \e nie mo\e jejdotknąć, by dzięki temu znalezć się na ziemi, wśród gładkich i młodychstworzeń, lecz na chwilę przestraszył się Makarii, która ju\ chciała być wswoim Salamis i zająć się tą idiotyczną winnicą.Polecił jej jednak, byodwiedziła wraz z nim Lucjusza.Uwa\ał, \e teraz, kiedy odszedł jeden ztrzech braci Nowiuszów, Makaria powinna odło\yć ponowną ucieczkę zRzymu, której jedynym celem było zirytowanie ojca.Wściekła Makaria od śniadania traktowała Tulliolę skandalicznie.Tulliola, zawsze taktowna, prawie się nie odzywała.152- Myślałem, \e znajdziesz dla niego \yczliwe słowo - powiedziałFaustus.- Nie mogę - odparła Makaria sucho.- To by była hipokryzja.Jeststrasznie \enujący.I zawsze uwa\ałam, \e ma rozbiegane spojrzenie.- O, to niesprawiedliwe - odezwała się cicho Tulliola, niemal równiespokojnie jak zawsze.Niemal niezauwa\alnie odetchnęła, gdy Makaria jązignorowała.- Nie wiem, dlaczego musiałam tu przyjechać.- To mój jedyny \yjący brat.Jesteś bez serca, młoda damo - skryty-kował ją Faustus, a potem, by ją ukarać za dzisiejsze zachowanie, dodał: -W zasadzie nie taka młoda.- Tak - rzekła Makaria, choć nie było jasne, z którą częścią wypo-wiedzi się zgadza.Po chwili dodała w zamyśleniu: - W związku z tymmusisz się czuć bardzo stary.Dlaczego dostała mu się tak okrutna córka? Odkąd skończyła dwana-ście lat, doskonale wiedziała, jakie słowa mogą najbardziej ranić.- Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić.Jestem cesarzem.Twoimojcem, niewdzięcznico.- Chciałabym być w domu - odparła Makaria smętnie.- Jesteś w domu.Jeden ranek mo\esz nam darować.- Nie wiesz, czy mogę.Ale powinieneś wiedzieć, jak szybko sytu-acja mo\e się pogorszyć.Nie chodzi o jeden poranek, tylko o tygodnie.- Pogrzeb twojego wuja.!- Tygodnie, być mo\e zaraza padła na całą winnicę, a ja nie mogętemu przeciwdziałać.- Bzdura.Nie wiem, dlaczego marnujesz na to czas.- Muszę się czymś zająć.- Tak! - wykrzyknął.- Powinnaś wyjść za mą\.- Jestem za stara - odparła znu\ona.- Sam to powiedziałeś.- Nie powiedziałem.Jesteś córką cesarza, nie mo\esz być za stara.- Zawsze byłam za stara - wymamrotała głucho w pustkę.A głośniejdodała: - Co za ró\nica, co mu powiedziałam.On nie wie, kim jestem.Pewnie nie wiedziałby nawet, gdyby nie oszalał.153Na to pojawił się Druzus i spojrzał na Makarię z \ądzą mordu woczach.Faustus odezwał się głośno:- Pozwól, \e za nią przeproszę.Druzus tylko wzruszył ramionami.Faustus ruszył do Lucjusza przez trawnik.Obejrzał się na Makarię iTulliolę, przez chwilę stojące jak skamieniałe, ramię w ramię.Obie trzy-mały się bardzo prosto; poza tym mo\na by pomyśleć, \e nale\ą do in-nych gatunków.Tulliola miała w sobie tyle płynnej gracji; Makaria wy-glądała jak ponury \ołnierz.Nie była brzydka - nie, miała rysy Nowiu-szów, proste i władcze, wyró\niały ją jedynie cię\kie powieki, pełne ilekko wygięte usta.Jednak była naburmuszona i dbała o siebie tylko wtakim stopniu, by wyglądać schludnie i nie całkiem bez gustu.Faustus\ałował, \e nie wydał jej za mą\, kiedy była młoda, a zatem pewnie ustę-pliwa i nie grymasiła - choć jeśli kiedyś taka była, to tego nie pamiętał.Od lat z tym zwlekał, a mglista obietnica ręki Makarii była bardzo u\y-teczna przy wyciąganiu pieniędzy od kłopotliwych gubernatorów i sena-torów.Zanim zdał sobie sprawę, \e z Makarią coś trzeba zrobić, skończy-ła dwadzieścia cztery lata, stała się nieustępliwa i było ju\ za pózno.Cza-sami zastanawiał się z \alem, jaka by była jako mę\czyzna.Druzus wlókł się za nimi, a Makaria coś mówiła - być mo\e przepra-szała, oby, bo Druzus uśmiechnął się krzywo.- Lucjuszu, wiesz, \e to Tytus, prawda? powiedział Faustus z o\y-wieniem.Lucjusz miał rozbiegane spojrzenie, choć tak naprawdę pewnie siętylko bał.Raz spojrzał na Faustusa, ale nie zamierzał tego uczynić po razkolejny.Wykręcał palce i w końcu potwierdził, lecz Faustus mu nieuwierzył.Ulpia, pielęgniarka Lucjusza, atrakcyjna, podobna do wiewiórki ko-bieta mniej więcej w wieku Makarii, poklepała go po ramieniu i powie-działa:- No, Lucjuszu Nowiuszu, to twój brat.- Leon! - wymamrotał Lucjusz.Faustus drgnął.- Doskonale wiesz, \e nie Leon, Lucjuszu.Wiesz, co się stało z Le-onem.Musisz wiedzieć, daj\e spokój.Lucjusz trochę się skulił.Druzus podszedł wielkimi krokami wraz zTulliola i Makarią i odezwał się pochmurnie:154- Nie powinniśmy go zabierać na pogrzeb, wuju.Jestem pewien, \eprzedtem czuł się lepiej.Prawda, tato?Lucjusz skinął tępo głową, usiadł i zaczął z zajęciem wyrywać trawę zkorzeniami.- Ojej! - powiedziała Ulpia z czymś w rodzaju rozczarowania.- Musisz to robić? - spytał Druzus cicha, z tłumionym niezadowole-niem.Lucjusz szybko na niego zerknął i ku zaskoczeniu Faustusa przestał.- Co u Janisena, wuju? - spytał Druzus od niechcenia, jakby Lucju-sza tu nie było.Janisen, terranowiański gubernator, przyjechał do Rzymu,by przedyskutować plany umocnienia wielkiego muru wzdłu\ granicyrzymsko-nioniańskiej, lecz Faustus nie potrafił podjąć decyzji w tejsprawie.- Och, jak zawsze.Ucią\liwy - odparł Faustus równie niedbale, li-cząc, \e Druzus nie będzie drą\yć tematu.- Widzisz, to brak skuteczności - powiedział Druzus z zaanga\owa-niem.- Nie istnieje powód, dla którego nie mógłby sobie doskonale pora-dzić z tym, co ma do dyspozycji.Po prostu chce od ciebie wyciągnąćpieniądze, nie zamierza nic zmienić.- No có\ - mruknął Faustus, usiłując jednocześnie wydać się stary,dobrotliwy i roztargniony.Wiedział, \e Druzus sam chciałby zarządzaćTerranową, ale przecie\ nie spędził poza Rzymem więcej ni\ miesiąca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]