[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego ona się buja?- To turbulencja powietrza, pani Prezydent - pospieszył z wyjaśnieniem der Heer.- Ogrzane cząsteczki powietrza przepływają i deformują obraz.- Zupełnie jakbym patrzyła na Seymourka przy śniadaniu, kiedy między nami stoi opiekacz do grzanek.Kiedyś odpłynęło mu całe pół twarzy - powiedziała z udanym przejęciem, podnosząc głos tak, by ją usłyszał prezydencki małżonek, zajęty akurat rozmową z umundurowanym Komendantem Obserwatorium.- O, tak, z pewnością! - bystro zareagował.- Choć już od dość dawna nie było grzanek na śniadanie.Przed pójściem na emeryturę, Seymour Lasker zajmował wysokie stanowisko w Związku Zawodowym Wytwórców Damskiej Odzieży.Obecną swoją żonę poznał wiele lat temu, gdy pojawiła się jako delegat Nowojorskiej Kompanii Dziewczęcych Płaszczyków.Podczas przedłużających się obrad nad ustawami zbiorowymi zakochali się w sobie i ta wyraźna, trwająca do dziś między nimi zażyłość była powszechnie doceniana, zważywszy obecną różnicę sytuacji społecznej ich dwojga.- Bez grzanek jakoś sobie radzę, ale bez Seymourka przy śniadaniu, nie - żartobliwie ruszyła brwiami odwróciwszy twarz ku niemu, po czym wróciła do okularu.- To mi wygląda na niebieską amebę.Taka.galereta.Po uciążliwym spotkaniu mającym za zadanie wybór załogi, Prezydent była już w lepszym nastroju.Do tego grypa prawie przeszła.- A gdyby nie było tej turbulencji, Ken? Co bym wtedy widziała?- Obraz dokładnie odpowiadający temu, co byłoby widać z teleskopu zawieszonego w kosmosie.Nieruchomy, nie mrugający punkt świetlny.- Samą gwiazdę? Vegę? Bez planet, bez pierścieni? Bez satelitów do wojny laserowej?- Bez, pani Prezydent.To wszystko jest za małe i za blade, żeby to spostrzec.Nawet wielkim teleskopem.- No cóż, mam nadzieję, że wy, naukowcy, wiecie co robicie - powiedziała cicho, prawie do siebie.- Diabelnie wiele inwestujemy w coś, czego nikt nie oglądał na oczy.Uwaga ta wyraźnie poruszyła der Heera.- Chwileczkę, przecież przejrzeliśmy trzydzieści trzy tysiące stron tekstu.Obrazki, słowa, wielki elementarz.- Przejrzeć książkę to nie to samo, co przeczytać ją.Przynajmniej tak mi się zdaje.Cała ta sprawa jest jak dla mnie trochę za bardzo.poszlakowa.Nie musisz mi przypominać, że wszyscy naukowcy świata otrzymali identyczne dane, wiem.I że instruktarz jest jednoznaczny, wyraźny, to już też słyszałam.I że ktoś inny zbuduje to za nas, jeśli się wycofamy.Racja, racja, racja.A jednak.wciąż we mnie jest niepokój.Obszedłszy spacerem zespół Obserwatorium Marynarki Wojennej, cała prezydencka świta wylądowała w apartamentach Wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.Tydzień temu opracowano w Paryżu wstępny projekt rozkładu sił wśród pięciu foteli załogi: USA i ZSRR upierały się, by każdemu przyznano prawo do dwóch kandydatów (w takich sprawach oba kraje wykazywały uderzającą jednomyślność).Jednak pozostałym członkom Konsorcjum trudno było się z tym zgodzić i ku zaskoczeniu obu supermocarstw, jakieś małe państewka ośmielały się im sprzeciwiać, co jeszcze niedawno byłoby nie do pomyślenia.Zresztą cały projekt zdążył już przybrać piękne propagandowe miano „inicjatywy całej ludzkości”, a i samo Konsorcjum Wiadomości zaczęto w potocznej mowie nazywać Światowym Konsorcjum Maszyny.Każdy kraj, który zdołał uchwycić choć strzępek Wiadomości, uznawał to za najzupełniej wystarczający powód, aby domagać się udziału swojego człowieka w załodze.Na przykład, Chiny warczały, że w połowie przyszłego stulecia na świecie będzie już półtora miliarda żółtej rasy, z czego wielu potomków obecnego chińskiego eksperymentu demograficznego produkującego dzieci dużo inteligentniejsze i bardziej zrównoważone, niż z kultur nadal bawiących się w „prawa naturalne” w rodzinie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •