[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.112RA.Salvatore - Dziedzictwo* * *Drizzt wrócił do okolic szybu zaraz po tym, jak Entreri odszedł.Od razu odgadł,co się stało, gdy zauważył dwa nowe ciała, i zdał sobie sprawę, iż nie był to nawet wnajmniejszym stopniu przypadek.Drizzt szczuł Entreriego w komnacie na górze,odmawiał udziału w grze na sposób, którego życzył sobie zabójca.Entreri przewidziałjednak najprawdopodobniej niechęć Drizzta i przygotował albo zaimprowizowałalternatywny plan.Teraz w niższych tunelach był tylko on i Drizzt, jeden na jednego.Teraz również,gdyby doszło do pojedynku, Drizzt walczyłby z całego serca, wiedząc, że wygranaoznacza jakąś szansę na wolność.Drizzt kiwnął głową, w milczeniu gratulując swemu chwytającemu każdą okazjęprzeciwnikowi.Priorytety Drizzta nie były jednak takie same jak Entreriego.Główną troskąmrocznego elfa było przedostanie się do jego przyjaciół i wspomożenie ich wniebezpieczeństwie.Dla Drizzta Entreri był zaledwie kolejnym elementem większegozagrożenia.Gdyby jednak po drodze zdarzyło mu się napotkać Entreriego, Drizzt Do'Urdenzamierzał zakończyć grę.113RA.Salvatore - DziedzictwoROZDZIAA 16WYTYCZANIE LINIINie jestem zadowolona - stwierdziła Vierna, stojąc z Jarlaxle'em w tunelu obokprzywołanej żelaznej ściany, ze zmiażdżonym ciałem biednego Cobble'a pod spodem.- Wydawało ci się, że pójdzie tak łatwo? - odparł najemnik.- Weszliśmy do tuneliufortyfikowanego kompleksu krasnoludów z oddziałem zaledwie pięćdziesięciużołnierzy.Pięćdziesięciu przeciwko tysiącom.- Schwytasz z powrotem swojego brata - dodał Jarlaxle, nie chcąc, by Vierna zabardzo się zdenerwowała.- Moje wojsko jest dobrze wytrenowane.Wysłałem jużprawie trzy tuziny, cały kontyngent Baenre, do jedynego korytarza biegnącego z samejMithrilowej Hali.%7ładen ze sprzymierzeńców Drizzta nie wejdzie tą drogą, a jegoschwytani w pułapkę przyjaciele nie uciekną.- Kiedy krasnoludy dowiedzą się, że jesteśmy w pobliżu, przyślą tu armię -stwierdziła ponuro Vierna.- Jeśli się dowiedzą - sprostował Jarlaxle.- Tunele Mithrilowej Hali są długie.Zebranie znaczącej siły może zająć naszym przeciwnikom trochę czasu, być możekilka dni.Będziemy znajdować się w połowie drogi do Menzoberranzan wraz zDrizztem, zanim krasnoludy się zorganizują.Vierna milczała przez długą chwilę, rozważając swoje następne kroki.Istniałyjedynie dwie drogi w górę z dolnego poziomu: szyb w pomieszczeniu obok oraz krętetunele jakiś kawałek na północ.Spojrzała na komnatę i weszła do niej, by przyjrzeć sięszybowi, zastanawiając się, czy dobrze zrobiła, posyłając jedynie trzy osoby zaDrizztem.Rozważała, czy nie rozkazać całym pozostałym jej siłom - tuzinowi drowóworaz driderowi - udać się na dół w pościg.- Człowiek go dostanie - powiedział do niej Jarlaxle, jakby czytał jej w myślach.-Artemis Entreri zna naszego przeciwnika lepiej niż my, walczył z Drizztem narozległych obszarach świata powierzchni.Poza tym wciąż ma kolczyk, za pomocąktórego możesz śledzić jego trasę.Tutaj na górze mamy do czynienia z przyjaciółmiDrizzta, według rozpoznania moich zwiadowców jedynie garstką.- A jeśli Drizzt wymknie się Entreriemu? - spytała Vierna.- Są tylko dwie drogi na górę -przypomniał jej znów Jarlaxle.Vierna przytaknęła, powziąwszy decyzję, i podeszła do szybu.Spomiędzy fałdswej zdobnej szaty wyciągnęła małą różdżkę i zamknęła oczy, rozpoczynając cichyzaśpiew.Powoli i uważnie Vierna nakreśliła na otworze precyzyjne linie, z czubka jejróżdżki wylewało się kleiste włókno.Kapłanka narysowała pajęczynę z cienkichpasm, zasłaniając wejście, a następnie cofnęła się o krok, by przyjrzeć się swemudziełu.Z sakiewki wyjęła paczuszkę drobnego proszku i, zacząwszy drugą inkantację,rozsypała go na pajęczynie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]