[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteś zbyt ciężko dotknięta. Tak  szepnęła. Tak.Jestem rozdwojona. Widziałem ludzi z naszego rodu, schwytanych w sidła własnego zła powiedział Tengel z ogromnym smutkiem. Ty wpadłaś w sidła swej podwójnejnatury.Nie widzisz tego sama, Sol, ale zewnętrznie bardzo się zmieniłaś. Jak to?  zapytała szybko. Jesteś równie piękna jak kiedyś.Ale twoje oczy są dzikie, jak zaczarowane.Wyprostowała się. Pozostaje mi tylko jedno: odnalezć tego człowieka.On jeden może nademną zapanować. Skąd to wiesz? Ponieważ. Nie, nie może mu powiedzieć o swoich wyprawach naBlokksberg.Posunęłaby się za daleko. Po prostu wiem. Jedz do Finów, Sol! A jeżeli tam ci się nie powiedzie, spróbuj w Szwecji.Tam cię nie znają.151  Tak, ale jak długo? Wkrótce diabeł we mnie znów się odezwie i poślę kogośdo piekła.Albo do nieba, jeśli tak mu sądzone.Tengel potrząsnął nią delikatnie. Z tym musisz skończyć, Sol! Staraj się opanować.Spróbuj najpierw pomy-śleć! Właśnie o to chodzi, że straciłam kontrolę.Zobojętniałam.Zatraciłam się,ojcze, bardziej niż przypuszczasz.Uśmiechnął się do niej. I mimo to przyjeżdżasz do domu z biednymi nieszczęśnikami, którymchcesz pomóc? Nie rozumiem, co się w tobie dzieje, Sol.Gdybym tylko potrafił cipomóc.Obiecaj mi jedno: że wrócisz do domu, kiedy ludzie zapomną i będzieszbezpieczna, kiedy osiągniesz spokój duszy. Obiecuję.I.potrzebuję pieniędzy, ojcze.Obydwoje poczuli ulgę, że rozmowa zeszła na sprawy bardziej przyziemne. Dostaniesz.Pogoda się zmieniła.Kiedy konno wyruszyła z domu, powietrze stało się ła-godne, było prawie ciepło.Skierowała się na wschód, ku Solor.Podróż obliczyłana trzy dni.Nie miała pojęcia, jak dotrzeć do Finów, mieszkających w głębokichlasach.Przypuszczała, że się dopyta o drogę.Jeżeli będzie kogo.Kiedy minęła obrzeża Oslo i zaczęła posuwać się w górę rzeki Glommy, po-czuła się bezpieczniej.Tu raczej nie dotarły wieści o niej.Drugiego dnia wieczorem odważyła się wstąpić do gospody.Przenocowałatam i zjadła śniadanie.Inaczej niż w ostatnich miesiącach, kiedy to chodziła głównie w łachmanach,teraz znów była ubrana wytwornie.Kiedy chciała, naprawdę potrafiła wyglądaćjak dama.Pomimo że jechała sama  dość niezwykłe jak na damę  gospodarz przyjąłją jak należy i uraczył wybornym śniadaniem.Po wypiciu kwaterki wina jaśniejspojrzała na życie.Zaczęła odzyskiwać pewność siebie.Mimo wszystko świat ją pociągał.Czekało ją mnóstwo interesujących przy-gód.Nagłe zerwała się od stołu i wyjrzała przez drzwi.Przed gospodą zatrzymał się jezdziec, właśnie zsiadł z konia.Uwiązał goi sprawdził, czy wszystko jest w porządku, a następnie skierował się ku gospo-dzie.To był on! Mężczyzna, którego szukała tak długo.A więc Książę Ciemnościznów się zmaterializował, by ją spotkać? Zawsze w gospodzie! Dlaczego wcze-śniej nie wstąpiła do jakiejś gospody, uniknęłaby tego nieznośnego czekania.Tym razem nie był tak elegancko ubrany, ale mimo to wyglądał wspanialew długich butach, szerokim koronkowym kołnierzu i sznurowanej kamizelce z ło-siej skóry.Miał gołą głowę, piękne włosy widać było w pełnej krasie.152 Przebrany! Szatan przecież jest czarny jak noc.Ale i tu go poznała! Poznałabohatera swoich marzeń.Rysy twarzy, ten diabelski błysk w oku! Nie, nie mogłasię mylić.Wszedł do środka, ale Sol nie spojrzała więcej w jego kierunku.Udawała, żebardzo zajmuje ją szklanka wina.Przypatrywała się złocistemu płynowi, obser-wując załamujące się w nim promienie światła.Bardziej wyczuła, niż zobaczyła cień padający na stół przy którym siedziała. Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy  zabrzmiał niski, wiele obiecującygłos.Sol, zmieszana, uniosła wzrok.Z początku udawała, że nic nie rozumie, wkrót-ce jednak zaczęła się uśmiechać. Tak, czy myśmy się już gdzieś nie widzieli?Uczynił dłonią pytający gest, wskazując na krzesło naprzeciw niej.Aaska-wie skinęła głową.Podszedł gospodarz, przybysz zamówił jedzenie i wino, nawetprzez chwilę nie spuszczając oczu z Sol.Kiedy zostali sami, zapytał: Jak się nazywacie, moja piękna pani? Albo nie, nie mówcie! Od czasu gdywas poprzednio ujrzałem, myślałem o was jako o bogini księżyca.Pozwólcie mitak się do was zwracać!Sol wybuchnęła dzwięcznym śmiechem.To przecież zupełne szaleństwo! Bo-gini księżyca! Ona, która nosiła imię Sol! A wy  powiedziała drwiąco  wydajecie mi się, tu na ziemi, przebranymbłędnym rycerzem, chociaż właściwie należycie do innego świata. Nie, nie jestem przecież archaniołem! Wcale nie o to mi chodziło.Jak zabawnie porozumiewać się sekretnym szyfrem!Sol czuła się ożywiona i szczęśliwa jak nigdy dotąd.Nareszcie, nareszcie zna-lazła kogoś takiego samego jak ona.Wiedziała, że on potrafi dać jej wszystko,czego potrzeba kobiecie. Wiem, kim jesteście, pani  odezwał się. Nie znam waszego imie-nia, ale nazywają was czarownicą o kocich oczach.Uspokójcie się; wiem, że wasścigają, ale nie mam żadnego interesu, by was wydać.Macie też jeszcze jednoprzezwisko. O, to coś nowego! Nazywają was modliszką. Modliszką? Fuj! Dlaczego? Ludzie wyobrażają sobie, że jesteście oszalała na punkcie mężczyzn i żepo uściskach zabijacie swych kochanków.Sol poczuła się głęboko urażona. To nieprawda! To w ogóle nie jest prawda! Po pierwsze, miałam niewielumężczyzn; żyją obydwaj, znaczy cała trójka  w ostatniej chwili przypomniała153 sobie kata  i cieszą się dobrym zdrowiem.Nie obchodzą mnie zwykli śmiertel-nicy!Jej gniew wzbudził jego wesołość.Zapytał, dokąd się wybiera.Wyjaśniła, że zmierza do Solor, do Finów. Podobno znają się na czarach.Oczy mu rozbłysły, była taka pociągająca! Wiedziałem, że jesteście czarownicą, moja bogini księżyca.Można to po-znać po waszych oczach.Nie przeszkadzało jej, że tak mówił, wprost przeciwnie.U kogóż, jeśli nieu niego, miała szukać zrozumienia.Z bliska widać było, że nie jest już młodzieńcem.Książę Ciemności jednak teżnim nie był, miał ponad tysiąc lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •