[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Duchy będą nas zawsze łączyć.- Ale myśl o szlachciankach jak Nearecloud, Gulley czy Crane przywołała obraz innej, złośliwej jak stara kwoka, o drobnych kościach i miękkich, czarnych włosach.„Goquisite”.Łączyło je coś większego niż umiłowanie piękna.Wolność.Wol­ność od dławiącego, przygniatającego ciężaru pobożności.- Kto był twoim pierwszym wrogiem.Koro? - spytała niespodziewanie.Kora zachwiała się, jej oczy zmatowiały.- Moja matka.- Och, kochanie - i Goda objęła ją na ulicy, między sklepem z rybami i warsztatem rymarza.- Poradzisz sobie.Tak, poradzisz.- Kora pozwoliła się objąć.Ludzie przepychali się obok, a Goda stwierdziła ze zdumieniem, że płacze.Właśnie zdała sobie sprawę, że zaangażowała się uczuciowo.Zmusiła się do powiedzenia:- Koro, Goda Gentle, która zasługuje na swe imię i pozycję, dzięki tobie wraca do życia.Potrzebowałam cię od bardzo dawna.Myślę.- przełknęła.- Myślę że potrafię cię kochać, jakbyś była moim dzieckiem.Kora szarpnęła się.- Nie potrzebuję matki! Nie słyszałaś, co mówiłam? Potrze­buję przyjaciółki i nauczycielki, ale żadnej matki więcej!Goda pokręciła głową.Ona, córka grusselskiego kupca, bunto­wała się przeciw posiadaniu dzieci, ale już dawno przestała być rozpieszczoną, wyedukowaną dziewczyną.Tak dawno temu płakała nad przeznaczeniem, od którego nie było ucieczki: małżeństwem z kimś obcym, dziećmi, nijakim życiem.Tak dawno twórca Molatio Ash przyjechał kupić złotą farbę i odwiedził jej ojca - wtedy twórcy mogli podróżować, nie musieli czuwać nad wydarzeniami w Mieście Delta - i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki on i trzynasto­letnia Goda zrozumieli, że szukali się całe życic.Nic zwracając uwagi na gniew jej ojca, Molatio zabrał Godę ze sobą.Była wtedy naiwna i przemądrzała; Molatio stał się jej drugim ojcem.Od dawna miała skryte marzenie, aby kiedyś być dla jakiegoś dziecka drugą matką.Chciała nauczyć to dziecko wszystkiego: nie tylko tworzenia, ale jak gotować dla głodnego, czytania bajek na dobranoc, wyszywania i kaligrafii.To było jej najskrytsze marzenie.Kora nie była tym dzieckiem.Goda zrozumiała, że Kora odrzucała związki, w których miała gnić dziecko.- Doskonale, moja.uczennico - szepnęła.- Żadnego matkowania.- Paru młodzieńców przeszło obok.Goda wypu­ściła dziewczynę z objęć.- Ale to nie znaczy, że nie będziesz przeze mnie kochana.Kora spuściła oczy, uśmiechnęła się i dotknęła policzka.- Na pewno łatwo ci przyjdzie kochać mnie bardziej niż moja matka.Fala uczuć zalała Godę.- Och, na bogów, biedactwo.- Objęła ją znów.Kora drżała jak listek.Miała długie, jasne rzęsy.Długie, piękne rzęsy.Goda Przytuliła policzek do jej twarzy i trzymała ją w ramionach, aż w końcu sprzedawca ryb wyszedł ze sklepu i powiedział, żeby przestały robić z siebie widowisko.ROZDZIAŁ DZIESIĄTYObcy wypełnili Zaułek Tellury.Mieszkańcy leżeli na parape­tach okien, głośno komentowali obecność gości i sypali im na głowy popiół z fajek.- Dworskie sprawy - ostrzegła Goda Korę - zawsze dzieją się w nocy.Korze zdawało się, że Zaułek zamienił się w rzekę świateł.Lśnienie latarni ślizgało się po ich twarzach, było gorąco i duszno.Trzymała mocno dłoń Gody i przytulała do niej, kiedy przepy­chały się przez tłum.Światło latarni było tak jasne, że widziała chmury błękitnego dymu z fajek.Twórcy, jeden po drugim, wynosili duchy i ustawiali je przed Domami: Thaumagery, Albien i Melthirr, i na wąskim trawniczku przed Kielichem.Tylko ten jeden raz mieszkańcy miasta mieli okazję obejrzeć nowe duchy i stanąć w tłumie obok szlachty.Mała Eterneli torowała twórcom drogę w tłumie, rozkwitając pod spojrzeniami obcych, flirtując z tymi, którzy gładzili jej zielone loki.- Algia też taka była - powiedziała cicho Goda.- Ale jest tu od dawna.Straciła serce dla wszystkich z wyjątkiem Szczęs­nego.Przygniótł ją swoją miłością i w końcu zrobi to samo z Eterneli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •