[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Australia o tej porze rokuForeign Office.- Proszę przygotować paszporty do była rozpalona słońcem, nawet póznym wieczoremkontroli.człowiek spływał potem.Tutaj natomiast, mimo iż- Wal się na ryj - odpowiedziała mu po polsku Jill słońce było jeszcze dość wysoko, czuł orzezwiającezbierająca co większe kawałki mięsa z zakurzonej podmuchy wiatru.I zapach świeżej, mokrej trawy, coś,podłogi.o czym już dawno zapomniał.Wciągnął powietrze- Dokładnie - poparła ją koleżanka, klepiąc się po nosem i ruszył w kierunku ładowni pojazdu.Doszedł doprzypiętej do pasa kaburze.- Moja wiza ma dziewięć krańca burty i instynktownie podrzucił gotową domilimetrów i nie zamierza pozostać na tej przeklętej strzału broń.przez Boga i ludzi ziemi dłużej niż to konieczne.- Spokojnie, mistrzu - powiedziała przeciągająca się- No to jesteśmy już po odprawie - mruknął Leon ze właśnie Jill - to tylko ja.swojego fotela nie otwierając oczu.- A gdybym był nosicielem?Jedynym, który się nie uśmiechnął był Wesker.- To już byś nie żył - wskazała palcem naodbezpieczonego Visa, którego trzymała w prawej*** dłoni.- Zawsze gotowa.Zatrzymali się na skraju niewielkiej wioski.Do - Jak mawiała poetka: zbrójcie się chłopcy, zbrójciezmroku pozostała jeszcze godzina, a znajdowali się nie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny.dalej niż o sześć mil od Brentwood, gdzie według mapy Krzysztof pokręcił głową i uśmiechnął się.Crowdera mieściło się centrum badawcze imienia Prawie jak w domu, prawda? - powiedziała Jill,Ballarda, cel ich podróży.Najima spojrzał na opuszczając ręce.Krzysztofa i powiedział: - Nie ma sensu pchać się dalej Przytaknął, oparł się o burtę amfibii i wyjął paczkęo tej porze.Jedziemy już ponad osiem godzin, nie papierosów.licząc czasu potrzebnego na dostanie się na brzeg.- Masz rację, Jolu - przyznał, mimowolnie używającPrzenocujmy tutaj, dookoła jest sporo otwartej jej prawdziwego imienia.przestrzeni, łatwo się obronić.Skoro świt ruszymy i do Widoczne w oddali domy, za nimi pola i niewielkipołudnia, jeśli nasz spec wart jest swojej reputacji, lasek sprawiały naprawdę sielskie wrażenie.Jakbybędziemy wewnątrz kompleksu.kataklizm nigdy nie dotknął tego miejsca.A jednak po- Jak chcesz - Czerwiński też był już zmęczony i bliższym przyjrzeniu dawało się zauważyć różnice.marzył o chwili ciszy.%7ładen pies nie ujadał, nikt nie kręcił się wokół domów,LIPIEC 2003 ALPHHA TEAMna szosie nie było nawet jednego samochodu.Tylko instynktownie w każdej sytuacji.Nawet się nienieliczne ptaki.krążyły nad drzewami.zorientował, kiedy wylądował twarzą na kolumnie- Może przenocujemy poza amfibią? - zapytała z kierownicy a wykręcona ręka bolała jak szlag, i to wwnętrza wozu Rebecca.każdym stawie.Krzysztof zawył z bólu.Nagle naciskRozejrzał się raz jeszcze.na nadgarstek ustał.- W sumie moglibyśmy.Wątpię, by tu jeszcze byli - Wybacz - Najima podniósł go i zaczął przepraszać.jacyś nosiciele.- Nie zdawałem sobie sprawy.Jolka pokręciła głową.- Daj spokój, człowieku -jęknął Krzysztof, wracającJa tam nie zamierzam wystawiać głowy poza na swoje miejsce.- Jedz, po prostu jedz! I pokaż mi jakpancerz, nie będę robić za przystawkę do kolacji - się obsługuje interkom.powiedziała i obróciła się na pięcie.Wchodząc do Najima podał mu mikrofon i pałąk słuchawek, niewnętrza amfibii, zręcznym ruchem schowała pistolet do musiał nic więcej wyjaśniać, zestaw działał jakkabury.klasyczna radiostacja, potem odpalił silnik, ale nieruszył.*** - Co jest? - zapytał Czerwiński, zapominając że majuż wciśnięty przycisk nadawania.Krzysztof obudził się bladym świtem, dosłownie - Mam jechać.po nich? - odpowiedział pytaniempięć minut przed planowaną pobudką.Plecy bolały go na pytanie sierżant.jak cholera od nierówności fotela.Otworzył oczy, ale w - A widzisz jakiś inny sposób?panujących ciemnościach niewiele zobaczył.Najima Amfibia ruszyła, ale zatrzymała się, gdy leżące naopuścił w nocy pancerne osłony na wszystkie okna.masce ciała zaczęły znikać z pola widzenia.Dzięki temu do wnętrza nie docierało wycie wiatru, - Jedz człowieku, jedz! To nie są żywi ludzie!który zerwał się tuż po pomocy, i światło pierwszych Najima nie zareagował, zbladł i trząsł się jak wpromieni przedświtu.Czerwiński poszukał po omacku febrze.Krzysztof przysunął się bliżej, ale nie dotykałdzwigienkę podnoszącą osłonę z jego strony.Pociągnął sierżanta, bark nadal palił go żywym ogniem.Za topierwszą, ale pancerna płyta jedynie drgnęła i opadła z przełożył nogę nad osłoną wału i wcisnął gaz do dechy.niezbyt głośnym hukiem na swoje miejsce.Silnik zawył na wysokich obrotach, ale pojazd nie- Co jest? - zapytał niezbyt przytomnie wytrącony ze ruszył.Kierowca trzymał wciśnięte sprzęgło.Jednosnu Najima.szybkie kopnięcie zepchnęło jego stopę z wąskiego- Nie mogę podnieść osłony.pedału i amfibia wyrwała do przodu.Wszyscy nosiciele- Dziwne - mruknął sierżant.- Wczoraj chodziły jak z maski zniknęli jak za dotknięciem czarodziejskiejta lala.różdżki.Zanim wóz ponownie się zatrzymał, KrzysztofPrzechylił się na stronę Krzysztofa i sam spróbował, wcisnął ponownie gaz.Przed sobą mieli już tylko pustąz podobnym efektem.drogę i kilka czołgających się, okaleczonych postaci.- Może wyjdę i odciągnę ją z zewnątrz -zaproponował Czerwiński.***- A po co? - kierowca uśmiechnął się i zacząłgmerać na jednym z paneli.- Mamy hydrauliczny Najima nie zatrzymał się przy żeliwnej bramiesystem podnoszenia osłon.prowadzącej na teren ośrodka, po prostu przejechaliNacisnął niebieski przełącznik i usłyszeli cichy przez nią wyrywając kraty z zawiasów.Szeroka,szum, a sekundę pózniej wszystkie osłony ruszyły żwirowa aleja prowadziła prosto przez rozległy park kuszybko w górę.Zmrużyli oczy, by przyzwyczaić się do niewielkiemu wzniesieniu, na szczycie którego stałświatła, ale wcale nie było tak jasno jak się spodziewali.dwupiętrowy, biały, mocno przeszklony budynek.- Kurwa mać -jęknął Krzysztof odruchowo instytutu Ballarda.Przed nim rozciągał się sporywspinając się na fotel.Prawa ręka błądziła przy pasku, parking, na którym stały może ze trzy samochodyszukając kabury.osobowe.Sierżant zatrzymał wóz na środku wolnejNa masce pojazdu widać było co najmniej przestrzeni nie gasząc silnika.kilkunastu nosicieli.Wyglądali okropnie, znacznie Krzysztof wysiadł z odbezpieczoną bronią i zgorzej niż ci, których eliminowali na granicy.Brak rąk, zadowoleniem zauważył, że jego ludzie już zajęliczęsto innych części ciała, zniekształcone, niemal pozycje wokół amfibii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •