[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozpad więzi czasowych dokonuje się teraz również i w nas.- Ale maszyny myślące już zwariowały, my natomiast jak dotąd zachowaliśmy trzeźwe głowy.Jeśli oczywiście nie uznamy za przejaw szaleństwa pańskiej teorii o stopniowym rozpadzie naszego indywi­dualnego czasu.- Funkcjonujemy na innej zasadzie niż intelekty mechaniczne - odparł Romero ignorując moją złoś­liwość.- Organizmy mają zapewne wewnętrzne stabilizatory czasu, bo nie wątpię, że natura frworząc życie zatroszczyła się o jego ochronę również przed takimi kataklizmami, jak zakłócenie rytmu ternpo-ralnego.Natura wie przecież najlepiej, na co ją stać.My zaś nie mieliśmy pojęcia, że trzeba MUK zao­patrzyć w stabilizator czasu i dlatego maszyny myślące są słabsze od naszych mózgów przynajmniej pod tym względem.Ale naszej odporności też nie wolno przeceniać! Zakłócenia synchroniczności nawarstwiają się w komórkach i kiedy pokonają próg wytrzymałości stabilizatora biologicznego, my też stracimy rozsądek.- Postaramy się uciec z zagrożonego obszaru zanim do tego dojdzie.Pawle, mam propozycje.Jeśli zależy panu na sprawdzeniu słuszności hipotezy o rozszczepieniu indywidualnych czasów, proszę zająć się wraz z Bilonem i Ireną uruchomieniem naszych mózgów pokładowych.- Żartuje pan, admirale? - wykrzyknął zdumiony Romero.- Ośmielę się zauważyć, że remont przy­rządów to domena inżynierów, a ja jestem z wykształcenia historykiem!- O to właśnie chodzi! Właśnie historyk jest do tego niezbędny! Jeśli MUK znajduje się.intelektualnie w przeszłości, to jedynie historyk może go przywrócić czasom obecnym.Proszę sobie wyobrazić człowie­ka, który zasnął sześćset lat temu i niedawno się obudził.Co pan z nim zrobi? Posadzi w ławce i zmusi do nauczenia się, poznania wydarzeń i faktów, które zaszły podczas jego snu.Po zakończeniu nauki nasz śpioch znajdzie się w swoim nowym czasie, prawda? Trzeba zatem postąpić tak samo ze zwierszokleciałym mózgiem! Mam nadzieje, że pana jako miłośnika poezji takie określenie nie nazbyt szokuje.- Już dawno pogodziłem się z faktem, że ludzie nie zawsze najstaranniej dobierają wyrażenia.Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę, admirale, że „zwierszokleciał" tylko jeden MUK, a pozostałe zachorowały na co innego.Czy je również będziemy leczyć lekcjami historii?- Zaaplikujemy im lekcje logiki.Przyczyna poprzedza skutek, oto zasada, na której zbudowano nasze maszyny.Luka czasowa naruszyła logikę obliczeń.Znamy istotę schorzenia i chyba potrafimy zwalczyć szaleństwo logiczne, jeśli pan poradzi sobie z szaleństwem historycznym.Myślałem, że już go przekonałem, gdy nagle Romero uniósł tragicznym gestem laseczkę i wykrzyknął z patosem: v- Po cóż te wszystkie remonty, kuracje i naprawy?.Trafiliśmy do piekła, z którego nie ma ucieczki.Gdzie się znajdujemy? W jądrze Galaktyki? Nic podobnego! Nie ma żadnego jądra, bo coś zwartego może istnieć tylko w spójnym czasie, a takiego akurat czasu tu nie ma! Jesteśmy nigdzie, gdyż znajdu­jemy się wszędzie jednocześnie!.To się nie mieści w głowie! Oszaleje, jeśli mi ktoś tego nie wytłuma­czy.Już oszalałem!.Złapał się rękami za głowę i wydawało się, że lada chwila zacznie rwać włosy, wrzeszczeć.Jeszcze nie oszalał, ale już dostał ciężkiego ataku histerii.Wpadłem we wściekłość.Zacisnąłem pieści i już gotów byłem go uderzyć, gdy nagle popatrzył na mnie uważnie, opuścił wolno ręce i zapytał:- Chce mnie pan zbić, admirale? Proszę bardzo, nie będę się bronił.Dawniej ludzi bito i czasem to pomagało.Tylko te słowa, którym towarzyszył niepewny uśmiech, uratowały go przed policzkiem.Opadłem na fotel i położyłem ręce na kolanach, żeby uspokoić rozdygotane dłonie.Rozumiałem teraz, co czuli kapi­tanowie statków, kiedy załoga odmawiała wykonania ich rozkazów.Histeria w obliczu powtarzających się katastrof nie była przecież lepsza od buntu na zagubionym w oceanie żaglowcu.- Pawle, apeluje do pańskiego rozsądku, do pańskiego wspaniałego rozumu! Poczuł się pan dotknięty, że tragedie nazwałem interesującą przygodą? Ale czyż mówiąc o przygodzie nie mamy zarazem na myśli jej szczęśliwego zakończenia? I czyż dziś nie jesteśmy pod pewnym szczególnym względem najszczęśliwszymi z ludzi?- Mój stary przyjacielu Eli! - powiedział.- Nie chce z panem się kłócić.Admirale, czy mogę przystąpić do wykonywania rozkazu?Zasunąłem drzwi, aby nawet Mary nie mogła w tym momencie do mnie wejść.Nawet ona nie powin­na oglądać mnie w tym stanie.Bo gdy tylko w oddali ucichło postukiwanie laseczki opadłem na fotel, chwyciłem się za głowę, jak to niedawno uczynił Romero i zacząłem jęczeć z rozpaczy, poczucia bezsiły i przerażenia na myśl o końcu, który przepowiadałem.Atak histerii, której nie pozwoliłem opanować Romera, dopadł teraz mnie.Miałem znacznie więcej powodów do utraty opanowania niż on, a w dodat­ku nie mogłem nikogo prosić o pomoc.Nie mogłem zdradzić tajemnicy zanim statek znajdzie się poza zasięgiem niebezpieczeństwa.3.Ellon poczuł się śmiertelnie obrażony, kiedy poprosiłem go, aby do transformatora czasu dobudował jeszcze stabilizator podobny do tego, w jaki natura wyposażyła nasze ciała.Tak uwierzyłem w hipotezę Romera, że przyjąłem ją za pewnik.Demiurg błysnął wściekle oczami i warknął:- Admirale, nie wtrącaj się do spraw, o których nie masz zielonego pojęcia! Transformator, stabiliza­tor, może jeszcze multiplikator? Wymyślaj swoje nazwy, ale nie przeszkadzaj mi w robocie.Sądzisz, że jeden chaos zastępujemy innym? No.to zapamiętaj sobie raz na zawsze, że budujemy uniwersalną maszynę czasu L.Wykrzykując to skakał przede mną jak konik polny i wściekle wymachiwał rękami.Przypisałem jego podniecenie skutkom zagłady „Węża", myśląc przy tym, że nawet wytrzymałość niezmordowanych Demiurgów ma swoje granice.Wątpię, aby od momentu ostatniej katastrofy Ellon wypoczywał choćby godzinę.W ogóle nie przyszło mi do głowy, że mogą to być pierwsze objawy szaleństwa przepowiedzia­nego przez Romera.Po raz pierwszy zacząłem podejrzewać coś złego dopiero wtedy, kiedy Mizara przyprowadzono do transformatora czasu, ogromnej przezroczystej kuli spoczywającej na postumencie.Wokół kuli stało mnóstwo różnych promienników i reflektorów, a sam transformator połączony był z kolapsanem grubościenną rurą o wielkiej średnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •