[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podszedł do przodu, aby ją powitać.U jego boku pojawiły się Elena i Bonnie w sukienkach, sukniach raczej, któremusiały być dziełem prawdziwego geniusza.Sukienka Eleny była suknią dzienną wlazurowym kolorze.Jej złote włosy wiły się, opadając swobodnie na ramiona.Bonnie miała na sobie suknię krótszą i nieco delikatniejszą; bladofioletową zesrebrnymi przeszyciami.Obie suknie, zrozumiał nagle Stefano, wyglądałybydoskonale zarówno w pełnym słońcu, jak i w zamkniętym pokoju bez okien i lamp.Przypomniał sobie opowieści Eleny o lady Ulmie, która sama projektowała swojeubrania, i zrozumiał, że ich gospodyni musi być naprawdę utalentowaną krawcowa.Elena podbiegła do niej w delikatnych złotych sandałkach, a Bonnie w srebrnychklapkach podążyła za nią.Stefano także poderwał się do biegu, gotów chronić jeprzed niezdefiniowanym niebezpieczeństwem.Wszyscy dobiegli na koniec korytarzaw tym samym czasie.Stefano dostrzegł kobietę ubraną jeszcze wspanialej niżdziewczyny.Miała na sobie czerwoną suknię z surowego jedwabiu, ciężki naszyjnikz rubinów i diamentów i taki sam pierścionek, ale żadnych bransoletek.Dziewczęta ukłoniły się głęboko, z szacunkiem, Stefano również skłonił głowę.Lady Ulma wyciągnęła obie dłonie do Eleny, która wyglądała na zdumioną, choćStefano nie rozumiał dlaczego.Elena ujęła dłonie kobiety, oddychając szybko ipłytko:- Lady Ulmo, jest pani taka szczupła.Dopiero potem dobiegło ich gaworzenie dziecka.Twarz Eleny rozjaśniła się wuśmiechu.Młoda służąca, młodsza chyba nawet niż Bonnie, delikatnie podałalady Ulmie zawiniątko z koronek i najdelikatniejszego batystu.Elena i Bonniezamrugały aby powstrzymać cisnące się do oczu łzy, jednocześnie śmiejąc się dodziecka i wydając z siebie nonsensowne odgłosy.Stefano przypomniał sobie, żepoznały lady Ulmę jako smaganą batem niewolnicę, która była w ciąży.- Ale jak.? - parsknęła Elena.- Widziałyśmy się Iedwie kilka dni temu, a dzieckojest już takie duże.- Kilka dni? Tak ci się wydaje? - zapytała lady Ulma.- Dla nas było to wielemiesięcy.Ale magia nadal działa, Eleno! Twoja magia została z nami! Poród był takiłatwy! Lekarz twierdzi, że to ty mnie ocaliłaś.Już próbuje mówić! To dzięki tobie,Eleno, dzięki twojej magii!Lady Ulma wykonała ruch, jakby próbowała uklęknąć przed Eleną.Dziewczynachwyciła ją za ręce i zawołała:- Lady Ulmo, nie!Stefano przecisnął się przez służące i chwycił lady Ulmę pod łokcie, aby ją podnieść.- Ja nie dysponuję żadną magią - dodała Elena - Stefano, powiedz im, że nie ma wemnie magii.Stefano posłusznie nachylił się do ucha kobiety.- Elena dysponuje najwspanialszą magią, z jaką się kiedykolwiek zetknąłem -oznajmił scenicznym szeptem.- Ma Moce, których nawet ja nie rozumiem.- Ach! - zawołała Elena z frustracją.- Wiesz, jak dam jej na imię? - zapytała lady Ulma.- Nie - uśmiechnęła się Elena.- Nie! - zawołała - Proszę! Nie może pani skazywać jejna życie pełne czekania i strachu.Proszę nikogo nie prowokować do tego, aby jąskrzywdził, gdy jest jeszcze taka mała.Och, lady Ulmo!- Ale moja zbawczyni.Elena zdołała już jednak odzyskać kontrolę nad sobą i nad sytuacją.- Lady Ulmo - powiedziała wyraznie - proszę mi wybaczyć, że wtrącam się w panisprawy, ale Bonnie powiedziała mi.- Zawahała się.- O kłopotach silnych, pełnych nadziei, młodych dziewcząt, biednych lubniewolonych, które ośmieliły się przyjąć imiona trzech najdzielniejszych młodychkobiet, które kiedykolwiek zaszczyciły swoją obecnością nasz świat - dokończyła zanią lady Ulma.- Coś w tym rodzaju - stwierdziła Elena, rumieniąc się.- Nikt nie chce nazywać się Damon - wtrąciła radośnie młoda pokojówka.- Anichłopcy, ani dziewczęta.Stefano poczuł, że chciałby ją za to ucałować.- Och, Lakshmi! - Elena przytuliła do siebie dziewczynę.- Nie miałam okazji siętobie przyjrzeć.- Odsunęła ją od siebie na odległość ramienia.- Urosłaś chyba o dwacentymetry od naszego ostatniego spotkania!Lakshmi się rozpromieniła.Elena odwróciła się do lady Ulmy.- Tak, boję się o pani dziecko.Dlaczego nie nazwać jej Ulma?Dama przymknęła oczy.- Ponieważ moja droga Eleno, Heleno, Alieno, Alliano, Laynie, Ello, nie życzyłabymnikomu takiego imienia, a już na pewno nie mojej kochanej córeczce.- To może Adara? - wtrąciła Lakshmi.- Zawsze uważałam, że to bardzo ładne imię.Zapadła cisza.- Adara.to śliczne imię - powiedziała w końcu Elena.- I nie jest niebezpieczne - dodała Bonnie.- Ale nie powstrzyma jej przed wywołaniem rewolucji, jeśli tego zechce - zauważyłStefano.Wszyscy spojrzeli na Damona, który wyglądał przez okno, z pozbawioną wyrazutwarzą.Czekali.W końcu się odwrócił.- Och, wspaniały pomysł - oznajmił, najwyrazniej nie mając pojęcia, o czymrozmawiali.- Daj spokój, Damon.- Oczy Bonnie nadal były podpuchnięte, ale jej głos byłradosny - Musimy być jednomyślni! Wtedy lady Ulma będzie miała pewność.Dobry Boże, pomyślał Stefano, ta dziewczyna ma w sobie nieskończone pokładyprzebaczenia.- W takim razie, na pewno - oświadczył obojętnie Damon.- Proszę nam wybaczyć - powiedziała Elena głośno.- Wszyscy mamy za sobą ciężkiechwile.Lady Ulma zrozumiała aluzję.- Oczywiście - odparła z pełnym zrozumienia uśmiechem.- Bonnie opowiadała namo zniszczeniach w waszym miasteczku.Bardzo wam współczuję.Powinniście teraznajeść się i odpocząć.Służba odprowadzi was do waszych pokojów.- Powinnam wam jeszcze przedstawić Stefano, ale tak się martwiłam, że o tymzapomniałam - wtrąciła Elena.- Stefano, to jest lady Ulma, która była dla nas takadobra.Lady Ulmo, cóż, pani wie kto to.- Stanęła na palcach i pocałowała Stefano.Z taką pasją, że Stefano musiał ją w końcu od siebie oderwać i stawić na ziemi.Przeraził go taki pokaz złych manier.Elena była naprawdę wściekła na Damona.Ajeśli mu nie wybaczy, takie sceny będą się powtarzać.Jeśli ma rację, Elena jest corazbliżej użycia Skrzydeł Destrukcji.Nie brał nawet pod uwagę prośby Damona, aby komukolwiek wybaczył.Gdy dziewczęta pożegnały niemowlę odpowiednią liczbą zachwytów, zaprowadzonoich do bogato umeblowanych sypialni, wyposażonych z doskonałym gustem aż donajmniejszego detalu.Jak zwykle jednak zebrali się w jednym pokoju, u Stefano.Na łóżku było wystarczająco dużo miejsca, aby pomieściły się na nim trzy osoby.Damon nie przyszedł, ale Stefano założyłby się o wszystko, że ich podsłuchuje.- Dobrze - oznajmiła radośnie Elena i przełączyła się w swój opowieściowy tryb.Wyjaśniła Bonnie, co się w ostatnim czasie wydarzyło.- Taka Moc uderzyła w was nagle, znienacka.- Bonnie pochyliła głowę.Nietrudnobyło się domyślić, o czym mówi.Podniosła wzrok.- Proszę, Eleno, nie bądz zła naDamona.Wiem, że dopuścił się strasznych rzeczy, ale był taki nieszczęśliwy.- To żadna wymówka.I szczerze mówiąc.Nie, Eleno! Nie mów jej, że wstyd ci, że ona to wszystko znosiła! Ona sama jest jużwystarczająco zawstydzona!- Dziwię się mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]