[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czytając ten list, młody mąż odczuł błogosławiony prąd elektryczny,,przywracający mu pragnienie czynu i pełną przytomność umysłu.Z jasną logiką,cechującą ludzi wybitnych, doszedł do przekonania, iż skoro list wpadł mu w ręce.tomoże uważać go za sobie przeznaczony, schował go do kieszeni i udał się do Matmy: Najmilsza moja żono rzekł. Radość i miłość, jakie odczuwamy wspólnie,nie przeszkadzają mi jednak pamiętać o obietnicy, którą ci uczyniłem.Nie może byćinaczej, gdyż jako główny cel życia postawiłem sobie bezwzględnie spełnianieobowiązków.Nadszedł czas, iż naczelnikowi miasta chcę wyrazić moje krytyczneuwagi o.jego postępowaniu, wobec czego należy nam przedtem odwiedzić Połupajłę. Czynisz słusznie odpowiedziała Hatme. Czuję się z tobą bardzo szczęśliwai wątpię, czy jakikolwiek inny mąż mógłby zyskać sobie ode mnie wyrazy większegozadowolenia, wiem jednak, iż o ile byś nie zdołał zadośćuczynić memu uzasadnionemupragnieniu, szczęście nasze trwałoby krótko i zakończyłoby się bezwzględną katastrofą.Pochwalam cię wobec tego, iż myślisz o przyszłości i gotowa jestem natychmiast wrazz tobą udać się do Połupajty.Młode małżeństwo odbyło wobec tego i w przykładnej zgodzie znaną nam już drogępod ziemią i powietrzem, po czym wylądowało wreszcie na dwudziestym piętrze domu,który miał zaszczyt gościć w sobie doktora dziejów cywilizacji"'.Po krótkim badaniuchłopca obsługującego szereg olbrzymich dzwigów, dowiedzieli się oboje, iżznakomity wynalazca znikł od szeregu dni oraz iż nie widywano go w windzie ani też wsalach ogólnych w porze posiłków.Wobec tego postanowili sam odwiedzić jegomieszkanie.G 3y odszukali je w głębi korytarza, drzwi zastali z lekka uchylone.Roztwierając je.ujrzeli pustkę zupełną, zdającą się nadto mówić o jakimś niezwykłym wypadku.Książki i papiery usunięte były doszczętnie, natomiast nieliczne sprzęty i podłogapokryte były grubą warstwą rozpylonego niemal szkła, podobnego do drobnopokruszonego lodu, nietrzeszczącego jednak, lecz miękko uginającego się pod stopami.Czyniło to wrażenie tym bardziej ponure, iż na warstwie tej leżała podarta kamizelka imocno podniszczona rękawiczka.Czvżby były to jedyne pozostałości po rozpylonymrównież wskutek jakiegoś nieszczęśliwego wydarzenia właściciela tego mieszkania?Sąsiedzi, starzy emeryci z urzędu kanalizacyjnego nie wiedzieli o niczym.Słyszeliraz w tych dniach w nocy głuchy huk który wydawał się im pochodzić z pod ziemi iwróżyć wulkaniczny kataklizm.Gdy odgłos ten nie powtórzył się, zasnęli spokojnie,spodziewając się.iż jego przyczynę wyjaśnią im gazety poranne.Byli to w ogóle ludzie, nie mogący sypiać, wobec czego spali snem kamiennymdzięki nastawieniu u siebie przyrządu, który zbadaną pi zez lekarzy wymyślną grą barwnajoporniejszego neurastenika doprowadzał do drzemki i rozkosznego rozmarzenia. Co poczniemy teraz? Zatroskała się Hatme. Wszystko wskazuje na to, iżwynalazca nie istnieje już, ale jakże to udowodnić? Nie wierzę w to ! zawołał Hamilton z energią. Nie pozostaje mi nic innego,jak odwiedzić jego znaną mi pracownię. Pójdziemy razem. Wspinanie się tam byłoby dla ciebie kłopotliwe.Przypomnij sobie, jakwyglądało moje ubranie po odwiedzeniu tej pracowni po raz pierwszy.Udaj się wobectego do czytelni, która znajduje się niewątpliwie na tym piętrze.Znajdziesz tam nietylko pismo miejscowe ale i salon mód.Ja tymczasem podążę wdrapywać się na komin.Na dachu zastał młodzieniec sporo osób, które korzystając z pięknego porankuchłodziły się tam pod cieniem żółtych zasłon zarzuconych na wysokie drążki mosiężne.Osoby te zdawały się znać Hamiltona, gdyż na widok jego rozległ się gwar: To ten, którego wyświetlano na ratuszu! To ten, który w noc poślubną zamiast spędzać czas przy żonie, gonił po mieście,i owinięty w turecką serwetę. Tajemnicę jego odchyliły już dzienniki. Co on robi? Członek stowarzyszenia indywidualistów"! Idzie wdrapywać się na komin! Brawo, młodzieńcze zawołał ktoś. Zachwyca nas twoja energia życia!Dopełniaj w spokoju twoich zamiarów! Spadnie, czy nie spadnie? poczynano zawierać zakłady.Hamilton, zarumieniony z lekka z powodu niespodziewanych owacji kłaniał się zgóry uprzejmie stwierdzając z przyjemnością, iż droga w górę nie była tak uciążliwa,jak wydawało mu się to w nocy.Lekki ubiór, który przywdział dziś na siebie.pozwalałmu uniknąć zahaczania się o drabinę żelazną. Wchodził lekko i zwinnie, wiadompodziwu, jaki wywoływał.Jeszcze krok jeden.Występ muru Znalazł się poza obrębemoczu ludzkich.Był w pracowni Połupajły.XI.DAR IKARA Ja i niebo! pomyślał Hamilton. Stanowisko moje obecne zapewnia mi kii aniewątpliwych korzyści.Po pierwsze, nie widzą mnie z dołu ciekawe oczy ludzkie.Po drugie, jeśliby ktoś nawet mógł zobaczyć mnie z góry, to ja wydałbym mu siętylko małą, czarną plamką, pod czas gdy sam posiadam możność spoglądania wprost nachmury, które w tej chwili meteorologowie rozpraszają przy pomocy potężnych prądówelektrycznych, gdyż na dziś zapowiedzieli dzień pogodny.Po trzecie, pracują w tej chwili dla spokoju mego życia rodzinnego i dla spokojuludzkości, nie czynię, następując na pięty nieszczęśliwemu, a zacnemu Połupajle, nawetwówczas, gdy ów zapewne uznał za stosowne opuścić niewdzięczne społeczeństwo.Po czwarte, będąc dotychczas znany", staję się modny", gdyż myśl wejścia wbiały dzień na komin nie przyszła dotychczas do głowy nawet członkowistowarzyszenia indywidualistów, a wykonywali ją do dnia dzisiejszego tylkoczyściciele i to w Wypadkach nadzwyczajnych, gdyż dym i sadza były rzeczamiznanymi jedynie w epoce kamiennej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]