[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obraz na chwilę stał się nieostry, a kiedy znowu szczegóły dały się dostrzec, zobaczyli, że każda wieża ma u szczytu dwa, wirujące w przeciwne strony, pięciołopatkowe śmigła.Obracały się bardzo wolno, bo zdjęcie było robione ze znacznym przy­spieszeniem.Po opadających w głąb jeziora pochylniach sunęły jakieś przedmioty, jakby zatapiane w wodzie, ale niepodobna było dostrzec ich zarysów.Ponadto wszystko działo się niesłychanie powoli.Koordynator cofnął kilka­naście metrów taśmy i puścił ją drugi raz, znacznie szyb­ciej.Przedmioty spuszczane wzdłuż cienkich smug, rozma­zanych, niczym drgające grube struny, zjechały teraz szyb­ko i wpadły do wody, po powierzchni rozeszły się kręgi.Na samym brzegu stał, widziany z tyłu, dubelt, tylko górna część jego wielkiego torsu wystawała z beczkowatego urzą­dzenia, nad którym sterczał cienki bicz, zakończony roz­wianą plamą.Nabrzeże znikło.Teraz przez ekran przesuwały się pła­skie jak pudełka obiekty, osadzone na ażurowych słupach.Na ich wierzchu stały liczne beczkowate twory, podobne do tego, w którym tkwił dubelt na przystani.Wszystkie były puste, niektóre poruszały się leniwie, po dwa i trzy w tę samą stronę, stawały i ruszały z powrotem.Obraz przesuwał się powoli dalej.Pojawiły się błyski, bardzo liczne, widać je było jako spalone, czarne plamy.Film uległ prześwietleniu i co gorsza, plamy otaczały kręgi zmętnień.Spoza tych mglistych otoków przezierały małe sylwetki, widziane w skrócie, z wysoka.Dubelty chodziły parami w różne strony, małe torsy miały okolone czymś puszystym, tak że wystawała tylko główka, ale obraz nie był tak wyraźny, by dało się rozróżnić rysy twarzy.Teraz wpłynęła w ekran wielka, podnosząca się i opa­dająca miarowo masa.Ściekała w stronę dolnego rogu ekra­nu, jak spieniony syrop, chodziły po niej na eliptycznych podkładach dziesiątki dubeltów, wyglądało, jakby trzy­mały coś w swoich małych rączkach i dotykały owej masy, wygładzały ją czy zgarniały.Od czasu do czasu wypuczała się we wzgórek, zaostrzony u szczytu, wytryskało stamtąd coś podobnego do szarego kielicha.Obraz przesuwał się, ale ruchliwa masa dalej go wypełniała, szczegóły wystą­piły z dużą wyrazistością, w środku powstała, jakby wy­rastając, kępa oddalonych od siebie nieznacznie smukłych kielichów, przy każdym stały dwa albo trzy dubelty i przy­kładały do nich z wysoka twarze, stały chwilę nieruchomo, potem oddalały twarz, i to się tak powtarzało.Koordynator znowu cofnął taśmę i puścił ją szybko — teraz dubelty jak gdyby całowały wnętrze owych kielichów.Inne, w tle, na które nie zwrócili przedtem uwagi, stały z wyciągniętym do połowy małym torsem i jakby obserwowały czynności tamtych.Obraz znowu się przesunął.Widać było sam skraj masy, obwiedziony ciemną linią, tuż obok przesuwały się wirują­ce kręgi, o wiele mniejsze od tych, które znali.Ich wirowa­nie było leniwe i odbywało się jakby skokami — można było zauważyć rozmachy ażurowych ramion — był to fil­mowy efekt, spowodowany przesunięciem się obracających elementów względem poszczególnych klatek taśmy.Ekran wypełniał się z wolna coraz żywszym ruchem, choć odbywał się on — wskutek spowolnienia — jakby w bardzo gęstym, niepowietrznym ośrodku.Pojawiło się to, co filmujący wzięli za “śródmieście".Była to gęsta sieć rowków, którymi sunęły w różne strony szczególne, z jed­nego boku ścięte, z drugiego zaokrąglone, beczkowate two­ry.Na każdym tuliły się ciasno postaci dubeltów, w liczbie od pięciu do dwóch.Przeważnie jechały po trzy razem.Wydawało się, że ich małe torsy opasuje coś, co przechodzi na zewnętrzną stronę jadącej “beczki", ale mógł to być też odblask.Cienie od zachodzącego słońca były bardzo długie i utrudniały rozróżnianie elementów obrazu.Ponad rowko­wanymi arteriami biegły ażurowe mostki o zgrabnych kształtach.Na tych mostkach stały gdzieniegdzie, wirując na miejscu, wielkie bąki, i znowu wirowanie to rozpadało się na serie skomplikowanych ruchów kołująco-wyprost­nych, jakby członków ate odnóża wychwytywały coś niewi­dzialnego z powietrza.Jeden bąk znieruchomiał i wtedy zaczęły wychodzić z niego postacie okryte bardzo błyszczą­cą substancją.Film był czarno-biały, niepodobna więc było orzec, czy jest srebrna.W momencie kiedy trzeci dubelt wysiadał ciągnąc za sobą coś mglistego, obraz się przesu­nął.Przez środek biegła gruba lina, znajdowała się o wiele bliżej obiektywu aniżeli to, co było w tle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •