[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sara poszła po raz ostatni do pełnej wspomnień sypialni, w której urodził się Phillip i zostało poczęte drugie dziecko.Rezygnacja z tego pokoju graniczyła ze świętokradztwem, ale nie dano jej wyboru.Gdy stała pośrodku, rozglądając się bezradnie, nagle pojawił się żołnierz i wyprowadził ją z sypialni pod groźbą karabinu.- Schnell! - powiedział.- Szybko!Sara zeszła po schodach z całą godnością, na jaką mogła się zdobyć, ale nie mogła powstrzymać łez spływających po policzkach.Na podeście schodów żołnierz trącił ją w brzuch lufą.Ciszę domu przeniknął nagły krzyk - napawający strachem głos mężczyzny.Zbliżał się do nich komendant.Żołnierz skoczył jak oparzony i błyskawicznie się wycofał.Ten sam człowiek, który rano rozmawiał z nią doskonałą angielszczyzną, nie przebierając w słowach udzielał teraz reprymendy żołnierzowi głosem tak lodowatym, że ten zadrżał i skłonił się Sarze, wyrażając tym gestem coś w rodzaju przeprosin; potem wybiegł z budynku.Komendant, głęboko zdegustowany, spojrzał na nią żałośnie.Mimo wysiłków, jakie czyniła, by nie dać po sobie poznać paniki, widział, że drży.- Wasza Wysokość, proszę przyjąć moje przeprosiny za koszmarne maniery tego sierżanta.To się więcej nie powtórzy.Czy pozwoli się pani odwieźć do swojego domu?Chciała powiedzieć, że właśnie to jest jej dom, ale była mu wdzięczna, że przywołał do porządku osobnika, który mógł na przykład strzelić jej w brzuch dla zabawy.Na myśl o tym panika wysiała gęsią skórkę na ciele Sary.- Dziękuję - powiedziała chłodno.Czekała ją długa droga, i czuła się zmęczona.Dziecko kopało cały dzień, wyczuwając każdy odcień strachu matki.Płakała pakując resztki swoich rzeczy i czuła się kompletnie wyczerpana, gdy wsiadali do wojskowego gazika.Gdy komendant zapalał silnik, oczy żołnierzy były wlepione w dowódcę.To była lekcja wychowawcza.Chciał im służyć za wzór, do którego później mieli dostosować swe postępowanie.Wyjaśnił to od razu: nic wolno zadawać się z miejscowymi dziewczynami, strzelać dla zabawy do cudzych zwierząt ani wałęsać się po pijanemu.Mieli się bardzo pilnować; w przeciwnym wypadku narażali się na odesłanie do Berlina, a stamtąd mogli trafić Bóg wie gdzie, może nawet na front.Żołnierze obiecali, że się podporządkują.- Nazywam się Joachim von Mannheim - przedstawił się komendant.- Jesteśmy niezmiernie wdzięczni, że możemy skorzystać z pani domu.Bardzo mi przykro, że narzucam pani warunki, a także z powodu dyskomfortu, jaki pani musi w związku z tym przeżywać.Przyglądał się jej, gdy jechali główną aleją.- Wojna to trudna sprawa.Jego rodzina poniosła bardzo wiele strat podczas pierwszej wojny światowej.Potem zaskoczył ją pytaniem o dziecko.- Kiedy oczekuje pani rozwiązania? - zapytał cicho.Wydawał się dziwnie humanitarny mimo munduru, jaki nosił, ale Sara nie pozwoliła sobie zapomnieć, kim jest i dla kogo walczy.Jeszcze raz upomniała się w duchu, że jest księżną Whitfield i nie jest mu nic winna ponad uprzejmość.- Za jakieś dwa miesiące - odpowiedziała szorstko, zastanawiając się, dlaczego o to pyta.Może chcą ją gdzieś wysłać.To było niepokojące - bardziej niż kiedykolwiek chciała wyjechać do Whitfield.Nawet przez myśl jej nie przeszło, że Francja podda się Niemcom.- Do tego czasu powinni zjawić się tu nasi lekarze - zapewnił ją.- Zamierzamy przeznaczyć zamek dla rannych żołnierzy - coś w rodzaju szpitala, stajnia będzie doskonałą kwaterą dla moich ludzi.Na farmie jest mnóstwo jedzenia.Obawiam się.- powiedział jakby w geście usprawiedliwienia, gdy dojechali już do domku dozorcy - że dla nas jest to sytuacja wprost idealna.Na progu nowej siedziby czekała Emanuelle z Phillipem na ręku.- Rzeczywiście, spotkało was niebywałe szczęście - odparła Sara z pewną dozą ironii.Ona odbierała to zupełnie inaczej - traciła dom na rzecz Niemców.- Tak, w istocie - patrzył, jak wysiada z samochodu i bierze Phillipa od Emanuelle.- Dobranoc, Wasza Wysokość.- Dobranoc, komendancie - odpowiedziała, ale nie podziękowała mu za podwiezienie i bez słowa weszła do niewielkiego budynku, który stał się teraz jej domem.Rozdział trzynastyOkupacja Francji pogrążyła wszystkich w rozpaczy, a zajęcie Chateau de la Meuze było dla Sary szczególnie bolesne.Po kilku dniach wszędzie było pełno niemieckich żołnierzy.W stajni mieszkali po trzech lub czterech w każdym z niedawno wydzielonych pokoi, a nawet w boksach dla koni.Przebywało tam blisko dwustu mężczyzn - Sara i William planowali pomieścić tam czterdziestu-pięćdziesięciu swoich pracowników.Niemcy żyli w surowych warunkach.Przejęli także farmę, gdzie umieścili resztę żołnierzy; leciwa żona farmera spała w szopie, ale przyjmowała to nadzwyczaj spokojnie.Farmer i jego dwaj synowie trafili do wojska.Zgodnie z tym, co powiedział komendant, zamek przekształcono w pewnego rodzaju ośrodek rekonwalescencyjny dla rannych żołnierzy.Pokoje zamieniono na sale chorych, przy czym kilka mniejszych zarezerwowano dla wyższych oficerów.Komendant też tam mieszkał w jednym z mniejszych pokoi.Było też kilka pielęgniarek, ale większość obsługi stanowili żołnierze oraz sanitariusze; Sara słyszała, że są tam dwaj lekarze, ale nigdy ich nie widziała.Miała z nimi wszystkimi mało do czynienia.Trzymała się z daleka, przebywała w swoim domku z Emanuelle i dzieckiem.Złościło ją to, że musiała przerwać remont, i martwiła się, by nie zniszczono tego, co już zostało zrobione.Ale teraz nic nie mogła poradzić.Chodziła z Emanuelle na długie spacery, odwiedzała farmę.Żona farmera zdawała się być w dobrym nastroju, twierdziła, że Niemcy odnoszą się do niej przyzwoicie.Zabierali wszystko, co wyhodowała, ale nikt nie zrobił jej najmniejszej krzywdy.Zachowywali się poprawnie.Ale Sara martwiła się o Emanuelle.Była bardzo ładna i młodziutka - wiosną skończyła dopiero osiemnaście lat.Niebezpieczne było dla niej otoczenie takiej chmary niemieckich żołnierzy.Sara upierała się, żeby wracała do hotelu, ale Emanuelle nie chciała zostawiać jej samej.Między tymi kobietami zawiązała się nić porozumienia, pewien rodzaj przyjaźni, choć dzieliło je poczucie społecznego dystansu.Emanuelle wzięła sobie do serca przyrzeczenie złożone Williamowi, że nie opuści księżnej i lorda Phillipa.Pewnego dnia - jakiś miesiąc po zjawieniu się Niemców - Sara wyszła na przechadzkę i wracając do domu zauważyła na ścieżce koło stajni grupę zachowujących się głośno żołnierzy.Zastanowiło ją to, ale dobrze wiedziała, że nie wolno jej się zbliżać.Obecność Niemców zawsze groziła niebezpieczeństwem.Choć miała amerykańskie obywatelstwo, a Stany Zjednoczone nie były w stanie wojny z Niemcami, była dla nich wrogiem, a oni okupantami.Widziała, że się z czegoś śmieją i już zamierzała skierować się do domu, gdy dostrzegła przy dróżce koszyk z wysypanymi jagodami.Był to jeden z jej koszyków, w który Emanuelle zawsze zbierała jagody dla uwielbiającego je Phillipa.Wtedy Sara domyśliła się i głos uwiązł w jej krtani: żołnierzy bawi widok przerażonej Emanuelle, igrają z nią jak kot z myszą.Nie zastanawiając się, co robi, pośpieszyła z pomocą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •