[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panna Patsy nie chciała, żeby jej mamusia nosiła pielu­chy, ponieważ byłaby to ogromna zniewaga.Musiałam więc codziennie myć i prać mnóstwo rzeczy.Na szczęście panna Patsy była bardzo miła i uprzejma.Gdy pani Ina wpadała w gniew, wystarczyło, by panna Patsy wesołym głosem wy­powiedziała tylko dwa słowa: “Goście idą!".Wówczas pani Ina natychmiast porzucała wszystko, siadała, prostując przygięte plecy i składając dłonie na kolanach.Tak ją na­uczono, kiedy była małą dziewczynką.Przy gościach nale­żało być damą, nawet gdyby trzeba było udawać.W domu miały jeszcze papugę, dużego szarego ptaka imieniem Kuku - tak jak robi kukułka w zegarze.Z po­czątku sądziłam, że panna Patsy woła na niego ku - ku, uży­wając chińskiego słowa “płakać", bo papuga rzeczywiście czasem wydawała płaczliwe dźwięki “Ku! Ku! Ku!" - jak gdyby była śmiertelnie ranna.A czasami śmiała się jak obłąkana kobieta, długo i głośno.Ptak potrafił naślado­wać każdy dźwięk - głos mężczyzny, kobiety, małpy, dziec­ka.Pewnego dnia usłyszałam gwizdek czajnika.Przybie­głam szybko, ale czajnikiem okazał się Kuku, kołyszący się na swojej gałęzi i wyciągający szyję z radości, że udało mu się mnie oszukać.Innym razem usłyszałam wołanie dziew­czynki, która błagała po chińsku: “Baba! Baba! Nie bij mnie! Proszę, nie bij!", a potem krzyczała tak przeraźli­wie, że skóra omal nie odpadła mi od ciała.Panna Patsy powiedziała:- Kuku był już zły, kiedy na dziesiąte urodziny kupił mi go pan Flowers.I przez sześćdziesiąt lat nauczył się tyl­ko tego, czego chciał, jak wielu mężczyzn.Panna Patsy kochała ptaka jak syna, lecz pani Ina za­wsze mówiła, że ta papuga to diabeł.Kiedy tylko usłyszała śmiech ptaka, człapała do klatki, groziła mu palcem i mó­wiła coś w rodzaju: “Och, cii, zamknij się".Czasem zdąży­ła tylko wznieść palec, ale zanim się odezwała, papuga ubiegała ją, mówiąc głosem pani Iny: “Och, cii".Pani Ina stała stropiona przed klatką.Wa! Czyżby już to powiedzia­ła? Widziałam te myśli na jej twarzy.Przekrzywiała głowę to w jedną, to w drugą stronę, jak gdyby dwie połowy jej umysłu toczyły ze sobą walkę.Czasami powolutku szła na koniec pokoju, potem odwracała się i równie powoli zbli­żała do klatki, unosiła palec i mówiła: “Och, cii!".A ptak powtarzał za nią.Później przekrzykiwali się: “Zamknij się! Zamknij się!".Pewnego dnia pani Ina podeszła do pa­pugi i zanim zdążyła się odezwać, Kuku zawołał wesołym głosem panny Patsy: “Goście idą!".Pani Ina od razu usia­dła na najbliżej stojącym krześle, z rękawa wyciągnęła ko­ronkową chustkę, skrzyżowała ręce na podołku, zamknęła usta i czekała, utkwiwszy błękitne oczy w drzwiach.Tak właśnie nauczyłam się mówić po angielsku.Do­szłam do wniosku, że skoro ptak mówi dobrze po angiel­sku, to ja też potrafię.Musiałam wymawiać słowa bardzo wyraźnie, bo w przeciwnym wypadku pani Ina nie słucha­ła moich instrukcji.Panna Patsy mówiła do matki, używa­jąc prostych słów, więc łatwo nauczyłam się kilku nowych zwrotów: “Proszę wstać, usiąść, podano obiad, czas na her­batę, okropna pogoda, prawda?".Przez następne dwa lata sądziłam, że moja sytuacja ni­gdy się już nie zmieni.Co miesiąc chodziłam na stację ko­lejową i dowiadywałam się, że ceny biletów znów poszły w górę.Co miesiąc dostawałam list od GaoLing.Pisała mi o swoim nowym życiu w San Francisco, o tym, jak trudno być ciężarem dla obcych ludzi.Kościół, który się nią opie­kował, znalazł jej pokój u starej babci, pani Wu, mówiącej po mandaryńsku.“Jest bardzo bogata, ale skąpa - pisała GaoLing.- Zostawia sobie na potem wszystko, co wydaje się jej za dobre, żeby od razu zjeść - owoce, czekoladki, orzechy nerkowca.Kładzie te smakołyki na lodówce, a kie­dy zgniją i nie da się już ich jeść, wkłada je sobie do ust i mówi: «Czemu wszyscy twierdzą, że to takie dobre? Co w tym dobrego?»".W ten sposób GaoLing dawała mi do zrozumienia, jak ciężkie ma życie.Lecz pewnego miesiąca dostałam od GaoLing list, któ­ry nie zaczynał się od wylewania żalów.“Dobre wieści - pisała.- Poznałam dwóch kawalerów i myślę, że powinnam wyjść za jednego z nich.Obaj są oby­watelami amerykańskimi, urodzonymi w tym kraju.Według mojego paszportu z nową datą urodzenia, jeden jest starszy ode mnie o rok, a drugi o trzy lata.Wiesz, co to znaczy.Star­szy uczy się, żeby zostać lekarzem, młodszy ma być denty­stą.Starszy jest poważniejszy, bardzo inteligentny.Młodszy - przystojniejszy i ciągle żartuje.Bardzo trudno mi zdecydo­wać, o którego względy mam zacząć się starać.Jak sądzisz?".Tuż przed przeczytaniem listu skończyłam myć panią Inę drugi raz w ciągu godziny.Miałam ochotę wyciągnąć ręce przez ocean, mocno potrząsnąć GaoLing i krzyknąć: “Wyjdź za tego, który pierwszy będzie cię chciał.Jak mo­żesz mnie pytać, na którego się zdecydować, kiedy ja się zastanawiam, jak mam przeżyć z dnia na dzień?".Nie odpisałam GaoLing od razu.Po południu musiałam iść na ptasi targ.Panna Patsy powiedziała, że trzeba ku­pić Kuku nową klatkę.Zeszłam więc ze wzgórza i przepra­wiłam się promem przez port na stronę półwyspu Koulun.Z każdym dniem panował tu coraz uciążliwszy tłok, z Chin bowiem przyjeżdżało coraz więcej ludzi.“Wojna domowa jest z każdym dniem okrutniejsza - pisała do mnie Siostra Yu.- Toczą się krwawe bitwy, takie jak podczas wojny z Japonią.Jeżeli nawet masz dość pie­niędzy na powrót do Pekinu, lepiej tu nie przyjeżdżaj.Na­cjonaliści powiedzą, że jesteś komunistką, bo Kai Jinga nazywają teraz ich bohaterem, a komuniści powiedzą, że jesteś nacjonalistką, bo mieszkałaś w amerykańskim sierocińcu.Nie wiadomo, co gorsze, poza tym w każdym mie­ście po drodze jest inaczej".Kiedy to czytałam, przestałam się zamartwiać, jak wró­cić do Pekinu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •