[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co chce pan zrobić?- Dokonać przeobrażenia - odpowiedział po angielsku Scofield.- Przecież nie może pani wejść w tym stroju do eleganckiego sklepu.Wrócił po kilku minutach z pudłem, w którym znajdowały się dżinsy, biała bluzka i sweter.- Proszę się przebrać - polecił.- Tu? Chyba pan oszalał!- Pochwalam pani wstydliwość, ale nie ma wyjścia.Musimy się spieszyć, bo za godzinę zamykają sklepy.Ja mam ubranie na zmianę, a pani nie.- Zwrócił się do kierowcy, który z najwyższym zainteresowaniem wpatrywał się w lusterko, i powiedział do niego po włosku: - Nie wiedziałem, że rozumie pan angielski.Proszę ruszać i jechać przed siebie.Potem wydam panu dalsze instrukcje.Scofield otworzył worek i wyciągnął z niego tweedową marynarkę.Antonia zaczęła się przebierać, co chwila zerkając na siedzącego obok mężczyznę.Kiedy ściągała wojskowe spodnie i wkładała dżinsy, jej długie nogi zalśniły w blasku latarni ulicznej.Bray trzymał twarz zwróconą w stronę okna, lecz to, co ujrzał kątem oka, sprawiło, że coś w nim drgnęło.Od bardzo dawna nie spał z żadną kobietą; wiedział jednak, że tej mieć nie może.Było bowiem wielce prawdopodobne, że będzie musiał ją zabić.Antonia włożyła bluzkę, potem wciągnęła przez głowę sweter; jego luźny krój nie tyle ukrył, co wręcz podkreślił wypukłość jej piersi.Pilnując się, żeby patrzeć jej w oczy, Scofield powiedział:- O, znacznie lepiej.No to pierwszy etap już za nami.- Jest pan niezwykle szczodry, ale, prawdę mówiąc, mam trochę inny gust.- Może pani wyrzucić te ciuchy za godzinę.Aha, gdyby ktoś pytał, to przyjechaliśmy z Ladispoli, dokąd dopłynęliśmy na wyczarterowanej łodzi.- Ponownie zwrócił się do kierowcy.- Proszę jechać na Via de Condotti.Tam panu zapłacę i może pan wracać do domu.Ekskluzywny sklep na Via de Condotti przeznaczony był wyłącznie dla bardzo zasobnych klientek.Antonia Gravet nigdy dotąd nie robiła w takim zakupów.To było jasne; jasne dla Braya, ale wątpił czy ktokolwiek inny to zauważył, gdyż dziewczyna zachowywała się z ogładą i taktem.Choć wspaniałe suknie i stroje musiały robić na niej wrażenie, oglądała je z podziwu godną powściągliwością.Bila od niej ta sama elegancja, na którą zwrócił uwagę w portowej knajpie w Bastii.- Podoba się panu? - zapytała, wyłaniając się z przebieralni ubrana w dyskretną sukienkę z ciemnego jedwabiu, biały kapelusz z szerokim rondem i białe pantofelki na wysokich obcasach.- Bardzo - odparł Scofield, mając na myśli strój, dziewczynę i wszystko razem.- Czuję się, jakbym zdradzała tu wszystkie swoje ideały - powiedziała szeptem.- Za cenę każdej z tych sukienek dziesięć rodzin mogłoby żywić się przez miesiąc.Chodźmy gdzieś indziej!- Szkoda czasu.Niech pani bierze ten komplet, jakiś płaszcz i cokolwiek, co może się pani jeszcze przydać.- Pan naprawdę jest szalony.- Spieszy mi się.Z budki na Via Sistina zadzwonił do pensione na Piazza Navona, gdzie często zatrzymywał się, kiedy był w Rzymie.Właściciele pensjonatu niewiele wiedzieli o Scofieldzie - w ogóle nie wtykali nosa w sprawy swoich przelotnych gości - poza tym, że ilekroć u nich mieszkał, zawsze zostawiał sute napiwki.Powiedzieli mu, że może przyjeżdżać natychmiast.Jak zwykle, na Piazza Navona roiło się od tłumów; dlatego właśnie lokalizacja pensjonatu była idealna dla kogoś pracującego w tym zawodzie, co Bray.Rzeźby Berniniego i liczne fontanny przyciągały turystów oraz mieszkańców miasta, a kawiarniane stoliki na świeżym powietrzu stanowiły ulubione miejsce spotkań, zarówno umówionych jak i przypadkowych.Scofield też się tu chętnie umawiał, bo stolik na zaludnionym placu był znakomitym punktem obserwacyjnym, jeśli chciało się sprawdzić, czy ktoś przyprowadza za sobą ogon.Tym razem nie musiał się martwić o tego rodzaju sprawy.Najważniejsze było dobrze się wyspać, odświeżyć umysł.Nazajutrz musiał podjąć istotną decyzję dotyczącą kobiety, którą prowadził pod ramię przez plac w stronę drzwi starego budynku.Pokój, który im przydzielono, miał wysoki sufit i wspaniałe, wielkie okna wychodzące na plac trzy piętra niżej.Bray przesunął kanapę, zastawiając nią drzwi, po czym wskazał Antonii łóżko na drugim końcu pokoju.- Nie wyspaliśmy się na tym cholernym kutrze.Łóżko jest do pani dyspozycji.Antonia otworzyła jedno z pudel ze sklepu na Via de Condotti i wyjęła jedwabną sukienkę.- Dlaczego wydał pan na mnie tyle pieniędzy?- Jutro musimy zajrzeć w parę miejsc, gdzie nie wypada być byle jak ubranym.- Ojej! To na pewno potwornie drogie lokale!- Bywają droższe.Chcę się spotkać z pewnymi ludźmi i zależy mi na pani towarzystwie.- Bardzo panu dziękuję.Nigdy nie miałam tak pięknej sukienki.- Proszę bardzo.- Bray podszedł do łóżka, ściągnął z niego narzutę i wrócił z nią na kanapę.- Dlaczego wyjechała pani z Bolonii na Korsykę?- Znów pytania - westchnęła dziewczyna.- Jestem ciekaw, to wszystko.- Mówiłam panu.Chciałam odpocząć.Czy to nie dostateczny powód?- Mało przekonujący.- Innej odpowiedzi panu nie udzielę - oznajmiła, spoglądając na sukienkę, którą wciąż trzymała w dłoniach.Scofield przykrył kanapę narzutą.- Dlaczego wybrała pani Korsykę? - zapytał.- Widział pan dolinę.Cicha, spokojna, daleko od ludzi.Idealne miejsce, żeby przemyśleć sobie różne sprawy.- Idealne również, żeby się ukryć.- Czy dlatego się pani tam zaszyła? Żeby się przed kimś lub przed czymś schować?- Dlaczego pan o to pyta?- Muszę wiedzieć.Ukrywała się pani?- Pan tego nie zrozumie.- Postaram się.- Dość! - Antonia wyciągnęła w jego stronę sukienkę.- Niech pan zabiera swoje ciuchy! Niech pan robi ze mną, co chce! Nic mnie to wszystko nie obchodzi.Po prostu chcę mieć święty spokój!Bray podszedł do niej.Po raz pierwszy zobaczył w jej oczach strach.- Lepiej będzie, jeśli powie mi pani prawdę.To, co pani mówiła o powrocie do Bolonii.to wszystko kłamstwo.Nie wróciłaby tam pani, nawet gdybym puścił panią wolno.Dlaczego?Przez chwilę wpatrywała się w niego bez słowa; jej piwne oczy zaszkliły się od łez.Wreszcie odwróciła się i podeszła do okna z widokiem na Piazza Navona.- Dobrze, powiem panu - rzekła.- Właściwie to już wszystko jedno.Otóż myli się pan; mogę wrócić do Bolonii.Nawet czekają tam na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]