[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drżał, walczył z sobą, żeby zmusić się do działania.Z pewnością w Wie-ży rozgrywały się jakieś okropne rzeczy.Może wbrew rozkazom orkowie ule-gli wrodzonemu okrucieństwu i torturują Froda, może rozszarpują go na sztuki.Sam wytężył słuch; odzyskał odrobinę nadziei.Niewątpliwie w Wieży toczyłasię walka, orkowie bili się z sobą, doszło do bójki między Szagratem i Gorba-giem.Nadzieja, jaką ten domysł natchnął hobbita, była bardzo znikoma, a jednakwystarczyła, żeby go zagrzać do czynu.W niezgodzie orków upatrywał pewnąszansę.Nad wszystkimi myślami zatryumfowała miłość do Froda i zapominająco niebezpieczeństwach Sam krzyknął w głos:  Idę, panie Frodo! Pędem wbiegłna przełęcz i przekroczył ją.Droga skręcała w lewo i opadała stromo w dół.Sambył w Mordorze.Zdjął Pierścień; zrobił to za podszeptem jakiegoś bardzo głęboko ukrytegoprzeczucia grozby, ale zdawało mu się, że po prostu chce widzieć jaśniej. Lepiejnawet najgorszej prawdzie patrzeć w oczy  mruknął do siebie. Nic nie wartetakie błądzenie we mgle.Surowy, okrutny i przykry widok ukazał się oczom hobbita.Spod jego stópnajwyższa grań Efel Duath opadała stromo w ciemność jaru, za którym wznosi-ła się grań następna, znacznie niższa, poszarpana i najeżona turniami sterczącyminiby czarne kły na tle bastionu Mordoru.Dalej, bardzo jeszcze daleko, lecz niemalna wprost, za rozlanym jeziorem ciemności przetkanej rozbłyskującymi tu i ów-dzie płomieniami żarzyła się ogromna łuna; strzelały z niej wielkie słupy dymuciemnoczerwone u podstawy, a czarne w górze, tam gdzie łączyły się w skłębionybaldachim rozpięty nad całą tą przeklętą krainą.Sam widział przed sobą Orodruinę, Górę Ognia.Wieczne, niewyczerpaneogniska, zagrzebane głęboko pod stożkiem popiołów, rozpalały się wciąż na no-wo, wzbierały i z łoskotem wyrzucały potoki spienionej skały przez pęknięciai szczeliny ziejące na zboczach.Jedne z nich spływały ku Barad-Durowi szero-kimi kanałami, inne wiły się torując sobie drogę przez kamienistą równinę, ażwreszcie ochłodzone zastygały w dziwne kształty, niby potworne smoki wyplutez głębi udręczonej ziemi.W takim to momencie ujrzał Sam Górę Przeznaczenia,a jej złowrogi blask, przesłonięty wysokim grzbietem Efel Duath przed wzrokiemtych, co wspinali się ścieżką od zachodu, teraz ukazał się hobbitowi wśród nagichskalnych ścian, jak gdyby skąpanych we krwi.Sam olśniony tym światłem osłupiał ze zgrozy, bowiem po swej lewej ręcezobaczył w całej okazałości Wieżę Kirith Ungol.Sterczący róg, który przedtemwidział z tamtej strony przełęczy, był tylko jej szczytową iglicą.Wschodnia ścianawznosiła się trzema kondygnacjami nad półką skalną, wysuniętą ze zbocza dalekow dole; od tyłu wsparta o potężną skałę, wyrastała z niej obronnymi bastionami,które spiętrzone jeden nad drugim zwężały się ku górze i zwracały na półno-166 co-wschód oraz na południo-wschód olbrzymie mury, wygładzone przez dobrzew swej sztuce wyćwiczonych kamieniarzy.Wokół dolnej kondygnacji o dwie-ście stóp poniżej miejsca, gdzie stał Sam, wznosił się grozny mur opasujący wą-ski dziedziniec.Od południo-wschodu otwierała się brama, a prowadziła ku niejszeroka droga, której zewnętrzny parapet biegł skrajem przepaści, a która dalejskręcała na południe i zygzakami schodziła w mroczną dolinę, gdzie łączyła sięz drogą zstępującą z Przełęczy Morgul, potem zaś ciągnęła się dnem żlebu w sto-ku Morgai aż w Dolinę Gorgoroth i tędy do Barad-Duru.Wąska górska droga,na której stał Sam, zniżała się gwałtownie schodami i stromą ścieżką ku głównejdrodze i spotykała z nią w cieniu groznych murów opodal Bramy Wieżowej.Sam doznał niemal wstrząsu, gdy nagle zrozumiał, że tę twierdzę zbudowanonie po to, by do niej nie dopuścić przeciwników, lecz by ich w niej zatrzymać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •