[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkim żołnierzom, uczestnikom zwycięstwa, wydano po srebrnym rublu (wybito je po raz pierwszy wmoskiewskiej mennicy zamiast dawniejszych monet).Borys Pietrowicz dziękował ze łzami i przez Mieńszykowa posłał do Piotra pismo prosząc, by pozwolił muudać się do Moskwy w sprawach nie cierpiących zwłoki. %7łona moja po dziś dzień mieszka w cudzej oficynie,trza by jej znalezć jaki taki domek, gdzie by mogła skłonić głowę." Piotr odpowiedział:  Panie feldmarszałku,w Moskwie nic po was.Atoli zdaję to na waszą rozwagę.A jeśli nawet odwiedzić Moskwę  to tak, byprzyjechawszy w Wielki Tydzień, przed Przewodnią Niedzielą wracać z powrotem".Po sześciu miesiącach Borys Pietrowicz znowu starł się z generałem Schlippenbachem pod Hummelshofem;w.tej krwawej bitwie z siedmiu tysięcy Szwedzi stracili pięć i pół tysiąca zabitych.Nie było już komu bronićInflant  droga do nadmorskich miast stała otworem.I Szeremietiew jął pustoszyć kraj, miasta, wsie istarodawne zamki rycerzy.Na jesieni pisał do Piotra:.Bóg Wszechmogący i Przenajświętsza Bogurodzica spełnili Twe pragnienie: już nic nie ma do niszczeniana nieprzyjacielskiej ziemi, wszystkośmy zburzyli i opustoszyli, pozostały całe jeno Marienburg, Narwa, a jesz-cze Rewel i Ryga.Przybył mi kłopot: gdzie podziać jasyr.Pełno Czuchońców i w obozach, i w więzieniach, i unaczelników  wszędzie.A jeszcze i niebezpiecznie, boć to lud nader zawzięty.Rozkaż wydać ukaz:przebrać zdatniejszych Czuchońców umiejących władać toporem i znających się na kun- sztach i odesłać do Woroneża albo do Azowa na roboty."IIDwunasty dzień słano bomby do starej twierdzy Marienburg.Znikąd nie można było do niej podejść stała na niewielkiej wysepce (na jeziorze Pejpus), mury wyrastały prosto z wody, od bramy zamkniętej na oka-zały zamek wiódł drewniany, stusążniowy most, teraz rozwalony przez samych Szwedów.W twierdzy znajdowały się spore zapasy żyta.Rosjanom, wygłodzonym w spustoszonych Inflantach,zapasy te bardzo by się zdały.Borys Pietrowicz kazał skrzyknąć ochotników, wyszedł do nich i rzekł tak:  Wtwierdzy jest wódka i baby  postarajcie się, chłopcy, pozwolę wam hulać przez całą dobę. %7łołnierze żwaworozebrali kilka bierwionowych chat w nadbrzeżnej osadzie, zbili tratwy i w tysiąc ochotników, odpychając siężerdziami, popłynęli ku murom twierdzy.Szwedzkie bomby pękały między tratwami.Borys Pietrowicz wyszedłszy na ganek chatki patrzył przez perspektywę.Szwedzi zawzięci, rozjuszeni jeśli odeprą? Oblegać  och, jak się nie chciało  użerać się tu do póznej jesieni.Nagle ujrzał: w pobliżubramy z ziemi wydarł się wielki płomień, na baszcie zakołysała się bierwionowa nadbu-416dówka.Część muru runęła.Tratwy zbliżały się do wyłomu.Wówczas z okna zamkowego wysunęła się i zwisłabiała płachta.Borys Pietrowicz zsunął składaną perspektywę, zdjął kapelusz, przeżegnał się.Po palach rozbitego mostu mieszkańcy twierdzy zaczęli jakoś przeprawiać się na brzeg.Dzwigali na rękachdzieci, tłumoki, kosze.Kobiety z płaczem oglądały się na porzucone domostwa, patrzyły z przerażeniem naRosjan upatrujących zdobyczy.Lecz zaledwie ostatni uchodzcy opuścili twierdzę, gdy kuta brama zatrzasnęłasię z grzmotem, z niskich strzelnic wyleciały dymki; pierwszy padł porucznik, który przepłynął czółnem zatknąćna twierdzy rosyjski sztandar.W odpowiedzi z brzegu uderzyły mozdzierze.Ludzie na moście miotali się roniącdo wody węzełki i kosze.Ogromny płomień podrzucił do góry dachy zamku, wybuch wstrząsnął jeziorem,spadające głazy jęły ranić ludzi.Pożar objął twierdzę i skały.Okazało się, iż chorąży Wulf i sztykjunkierGottschlich wbiegli w bezsilnej wściekłości do prochowni i zapalili lont.Wulf nie zdołał ujść przed wybuchem.Sztykjunkier, poparzony i okrwawiony, ukazał się w wyłomie ściany, runął do wody, zabrano go do czółna.Komendant twierdzy z oficerami wszedłszy do izby, gdzie siedział godnie  plecami do okna - przy nakrytym do obiadu stole gene- rał-feldmarszałek Szeremietiew, zdjął kapelusz, skłonił siędwornie i podał szpadę.To samo uczynili oficerowie.Borys Pietrowicz, rzuciwszy szpadę na ławę, począłgniewnie krzyczeć na Szwedów  czemu nie poddali się wcześniej, sprawili tyle ciężkich krzywd i śmierci,podstępnie wysadzili twierdzę.W izbie stali obrośnięci szczeciną, ogorzali, gotowi na wszystko pułkownicykawalerii  spoglądali złym okiem.A przecie komendant odpowiedział mężnie generał-feldmar- szałkowi: Mamy między sobą dużo kobiet i dzieci jak również superintendenta, wielebnego pastora ErnestaGliicka z żoną i córkami.Proszę przepuścić ich wolno, nie oddawać żołnierzom.Kobiety i dzieci nieprzyczynią ci honoru. O niczym nie chcę wiedzieć 1  krzyknął Borys Pietrowicz.Jego miękkie, wygolone oblicze, raczejdomatora niż wojownika, spotniało z gniewu.Wstał od stołu wciągając brzuch. Pana komendanta i panówoficerów wziąć pod straż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •