[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lordzie, Myśloharfa znajduje się w tamtym kierunku.Wspaniale - pomyślał z przekąsem Lando.- Pilotem jest mechaniczna zabawka dlagrzecznych dzieci, a nawigatorem zgrzybiały prymitywny znachor.Nagle jakiś sadystycznygłos, który odezwał się w jego głowie, kazał mu dodać, że kapitanem jest grywającyw sabaka artysta-oszust.Zrezygnował z dalszego podążania tym tokiem myśli i wbiłspojrzenie w fasetkową przezroczystą płytę.Jak, u diabła, miał rozmawiać na temat szczegółów międzyplanetarnej nawigacji iastronomii z kompletnym dzikusem?- Masz na myśli ten jaskrawo świecący punkcik na niebie, Mohsie?- Z całą pewnością, lordzie.To piąta planeta systemu Rafa.Ma dwa naturalne satelity,nadającą się do oddychania atmosferę i ciążenie równe mniej więcej dziewięciu dziesiątychstandardowego.Jeżeli nie liczyć księżyców, jest podobna do Rafy Cztery, z której właśnieodlecieliśmy.Azaliż nie wydaje ci się urocza, o lor.- Zapomnij o tym! - Hazardzista obdarzył starca zdumionym i podejrzliwym spojrzeniem.- Jakim cudem nagle aż tyle wiesz na temat astronomii?I kto tu jest kompletnym dzikusem? - zapytał siebie w duchu.Ilekroć spoglądał na52@ Lando Calrissian i Myśloharfa Sharówusiane świecącymi punkcikami gwiazd czarne niebo, nigdy nie umiał odróżnić najbliższejplanety od słońca, które okrążała, o ile nie uciekał się do pomocy pokładowegoastronawigacyjnego komputera.Prastary Zpiewak ukazał bezzębne dziąsła i wzruszywszy ramionami, obdarzył Calrissianaszerokim uśmiechem.- To wszystko jest tam, o lordzie - w Pieśni Refleksyjnego Teleskopu, która zawierawszystkie szczegóły, dotyczące tego systemu.Azaliż nie tak powinno być, lordzie?Zapadła długa, bardzo długa cisza, w trakcie której Vuffi Raa porozumiewał się zastronawigacyjnym komputerem i uzyskał potwierdzenie, że w istocie, Jaskrawo świecącypunkcik na niebie jest Rafą Pięć.- Ile znasz tych niesamowitych pieśni, Mohsie? Starzec zaczął się zastanawiać.- Tak wiele, że trudno zliczyć, lordzie.Więcej niż mają palców u rąk i nóg wszyscy moiprapraprzodkowie i ich potomkowie.Powiedziałbym, że w przybliżeniu siedem komasześćset dwadzieścia trzy razy dziesięć do potęgi czwartej.Azaliż to cię zadowala,lordzie?Lando pomyślał, że jak na pokornego wyznawcę, w głosie staruszka zabrzmiało zbytwiele sarkazmu.- Domyślam, się, że ta ostatnia informacja pochodzi z Pieśni o Zapisie Matematycznym?Pokręcił głową.Rozumiał doskonale, dlaczego Gepta i Mer nie zdecydowali się samiwyruszyć na te obłędne poszukiwania.Po prostu nie chcieli oszaleć.Najważniejszym problemem, jaki musiał teraz rozwiązać, było ustalenie, do czegowłaściwie potrzebowali go Vuffi Raa i Mohs.- I co teraz, mistrzu? - zapytał go mały android.- Chce pan lecieć na Rafę Pięć?- NIE NAZYWAJ MNIE MISTRZEM!W czasie stosunkowo krótkiego, bo mającego zaledwie pięćdziesiąt milionów kilometrówskoku przez przestworza, ani Sokołowi Milenium , ani jego załodze nie przydarzyło sięnic szczególnego.Rzecz jasna, nie wyprawili się w drogę natychmiast.Vuffi Raa i Lando przez dłuższyczas wypytywali sędziwego Mohsa, bez końca każąc mu powtarzać i tłumaczyć właściwestrofy odpowiednich Pieśni, dopóki i oni nie nabrali pewności - na tyle, na ile w takichokolicznościach było możliwe - że Rafa Pięć jest rzeczywiście planetą, na której ukrytoMyśloharfę.Jeśli, oczywiście, mogli mieć zaufanie do słów tracącego raz po raz pamięć szamana,który nie przestawał mamrotać rymowanych strof legend i pieśni, pochodzących zzamierzchłych, niepamiętnych czasów.Podczas lotu Vuffi Raa i Mohs toczyli ze sobą coś, co można było określić mianemzdawkowej, grzecznościowej konwersacji, a Lando nadrabiał zaległości w spaniu.Hazardzista przekonał się, że odporny na przeciążenia fotel pilota nadaje się do tegocelu o wiele lepiej niż luksusowy śpiwór, i kiedy został obudzony przez Vuffi Raa tegodnia po raz drugi, czuł się znów na poły człowiekiem.Prawdę mówiąc, był w doskonałymhumorze.A przynajmniej na tyle dobrym, żeby.BANG!Coś silnie uderzyło w kadłub tuż nad ich głowami.- Co to było, na wszystkie wiecznie płonące błękitne błyskawice? - krzyknął Lando.Siedzący za jego plecami starzec wykrzywił się i zaczął mamrotać coś pod nosempiskliwym, zdradzającym histerię tonem.Coś na temat gniewu.BENG!Tym razem coś walnęło w rufową część kadłuba, w okolicach sekcji silnikowej.Nakontrolnym pulpicie zapaliła się bursztynowa lampka.Vuffi Raa zaczął przyciskać guziki,53@ Lando Calrissian i Myśloharfa Sharówtak szybko, że poruszające się nad pulpitem metalowe macki zlały się w rozmazanąsmugę.- Jedną chwilkę, mistrzu, zaraz.BING! BONG!Na panelu zapaliło się kilka czerwonych światełek.Po chwili dał się słyszeć cichy, alewyrazny świst - dowodzący, że z wnętrza statku zaczyna uchodzić powietrze.Landoprzełknął kluchę, która utkwiła w jego gardle.Odnosił wrażenie, że wskutek wyrównywaniaciśnienia coś dzwoni w jego uszach.Nieznane pociski raz po raz bombardowały z całej siły kadłub Sokoła Milenium.Zjakiegoś dziwnego powodu w głowie Calrissiana pojawił się wizerunek funkcjonariuszaJandlera (jeżeli rzeczywiście tak brzmiało jego nazwisko).Lecąc na niewielkiej wysokości,statek okrążał teraz Rafę Pięć, a jego kapitan zamierzał wykorzystać którąś z Pieśnistarego Toka, żeby znalezć odpowiednie miejsce do lądowania.Vuffi Raa obrócił Sokoła o sto osiemdziesiąt stopni, aby to, co go trafiało, uderzało wgrubszy pancerz, chroniący spód statku.Mimo to Lando wiedział, że i tak odnieśli jakieśuszkodzenia.BUNG!- Na miłość Jądra galaktyki, co to było? - wrzasnął, nie na żarty przerażony.W wolnej przestrzeni między przezroczystym iluminatorem sterowni a niewielką antenątelekomunikacyjną zaklinował się jakiś dziwny przedmiot
[ Pobierz całość w formacie PDF ]