[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnął skosztować jego życia, zamiast oglądać je skamieniałe okiem maszerującego w paradzie żołnierza.Morskie ptaki wirowały i skwirzyły w górze, gdy opuścił wytworny spokój imperatorskiej dzielnicy i zanurzył się w zgiełk rynku Palamasa, wielkiego placu nazwanego imieniem zmarłego przed dziewięcioma wiekami Imperatora.Pośrodku placu stał Kamień Milowy, kolumna z czerwonego granitu, od którego liczono odległości do różnych miejsc w całym Imperium.U podstawy kolumny sterczały zatknięte na pikach dwie głowy, niemal już pozbawione ciała przez upływ czasu i zabiegi padlinożerców.Umieszczone pod nimi tabliczki przedstawiały zbrodnie, jakich ich właściciele dopuścili się za życia.Znajomość pisanego języka Videssos, jaką posiadał Marek, wciąż pozostawiała co nieco do życzenia, lecz pogłowiwszy się trochę zrozumiał, że ci niegodziwcy byli zbuntowanymi generałami, na tyle w dodatku bezczelnymi, by pomocy dla rebelii szukać w Yezd.Stwierdził, że zasłużyli sobie co najmniej na żerdzie, które obecnie zajmowali.Mieszkańcy Videssos nie zwracali uwagi na makabryczną ozdobę kolumny.Głowy na pikach widzieli już przedtem i spodziewali się, że te nie będą ostatnimi.O Skaurusie natomiast można było powiedzieć wszystko tylko nie to, że nie zwracano na niego uwagi.Sądził, że będzie jednym z tysięcy obcokrajowców, lecz tajemnicza sieć przekazująca wieści, jaka istniała w każdym wielkim mieście, wyróżniła go jako człowieka, który pobił wzbudzającego przerażenie Avshara.Ludzie tłoczyli się, by potrząsnąć jego rękę, klepnąć po plecach, albo po prostu dotknąć go i zaraz cofnąć się z wyrazem nabożnej czci na twarzy.Z ich zachowania wobec siebie zaczął uświadamiać sobie, jak wielki strach musiał wzbudzać Yezda.Wydostanie się stamtąd było prawie niemożliwe.Przy każdym straganie, który mijał, kupcy i handlarze wciskali mu próbki swych towarów; smażone w cukrze migdały; pieczone wróble nadziewane ziarnami sezamu; spiżowe skalpele; amulety przeciwko zgadze, biegunce albo opętaniu przez demona; wina i piwa ze wszystkich zakątków Imperium i spoza jego granic; książkę z erotycznymi wierszami, pechowo - kierowanymi do jakiegoś chłopca.Nikt nie chciał słyszeć od niego słowa „nie" i nikt nie chciał przyjąć nawet miedziaka zapłaty.- To dla mnie zaszczyt, wielkie wyróżnienie, że mogę służyć Rzyniaminowi - oświadczył rumianolicy piekarz z sumiastymi, czarnymi wąsami, gdy podawał trybunowi wciąż jeszcze parującą, słodką bułkę ze swego pieca.Próbując uwolnić się przed własną popularnością, Marek umknął z rynku Palamasa w boczne uliczki i zaułki miasta.W takim labiryncie łatwo było się zgubić i wkrótce tak właśnie stało się z trybunem.Jego błąkające się bez celu stopy zaprowadziły go do dzielnicy pełnej małych, brudnych tawern, domów, niegdyś porządnych, lecz obecnie znajdujących się w opłakanym stanie z powodu opuszczenia bądź przeludnienia, i straganów zapchanych rupieciami albo podejrzanie tanimi, albo niedorzecznie drogimi.Młodzi mężczyźni w jasno farbowanych trykotach i workowatych tunikach uliczników wałęsali się tu i tam w grupach po trzech lub czterech.Było to tego rodzaju miejsce, gdzie nawet psy chodziły parami.Trybun nie miał zamiaru kosztować aż tak zjełczałego smaku Videssos.Zaczął szukać drogi do jakiejś dzielnicy, gdzie mógłby czuć się bezpieczny bez manipułu żołnierzy za plecami, kiedy poczuł palce ukradkiem zaciskające się na jego pasie.Jako że spodziewał się tego rodzaju zainteresowania sobą, spokojnie okręcił się na pięcie i zamknął nadgarstek niezręcznego złodzieja w żelaznym uścisku.Sądził, że złapał jednego z uśmiechających się szyderczo młodzieńców, którzy włóczyli się tutaj w poszukiwaniu łupu, lecz okazało się, że jeńcem jest mężczyzna mniej więcej w jego wieku, ubrany w wyświechtany samodział.Niedoszły kieszonkowiec wcale nie próbował wyrwać się z jego uścisku.Zamiast tego oklapł, twarzą jak i całą postawą wyrażając absolutną rozpacz.- W porządku, masz mnie, przeklęty najemniku, ale diablo mało możesz mi zrobić - powiedział.- I tak w ciągu paru dni umarłbym z głodu.Rzeczywiście był chudy.Spodnie i koszula trzepotały na nim luźno, a kości policzkowe wystawały ostro spod napiętej skóry.Lecz bary miał szerokie, a jego ręce wyglądały na silne - zarówno jego postawa jak i akcentowana mowa wskazywały, że bardziej przywykł do chodzenia za pługiem niż do czajenia się w tym zaułku.Kiedyś nosił też broń.Wyraz, jaki miały jego oczy, Marek widywał już przedtem u żołnierzy wiedzących, że poniosą klęskę z rąk przeważających sił wroga.- Gdybyś poprosił mnie o pieniądze, z radością dałbym ci je - powiedział, puszczając rękę swego jeńca.- Nie chcę niczyjego miłosierdzia, a już najmniej miłosierdzia jakiegoś zawszonego najemnika - warknął mężczyzna.- Gdyby nie najemnicy, nie byłoby mnie tutaj dzisiaj i zaprawdę wiele bym dał, żeby mnie nie było.- Zawahał się.- Nie masz zamiaru oddać mnie w ręce zarządcy?Wymiar sprawiedliwości rządcy zwykł stosować kary szybko, pewnie i dolegliwie.Gdyby Skaurus pochwycił na próbie kradzieży jednego z uliczników, przekazałby go rządcy bez chwili namysłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •