[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla mnie szpital był azylem i schronieniem, w którym udało mi się pozbyć strachu i zyskać nową chęć do życia.Przechodziłem w tym czasie nieprawdopodobne męki, ciężkie momenty, ale był to też nowy początek.Moja wielka szansa.ROZDZIAŁ 17Podczas mojego pobytu w szpitalu, kierownictwo internatu i Marlies starali się znaleźć dla mnie mieszkanie w innym mieście.Dla wszystkich było bowiem zrozumiałe, że nie mogłem powrócić do starego otoczenia.Zanim jednak opuściłem szpital, wydarzyło się coś wspaniałego.Poznałem w szpitalu Petrę, moją obecną towarzyszkę życia.Udało się jej dodać mi na nowo odwagi i chęci do życia.Petra dała mi bodziec, żeby od nowa uporządkować życie, szukać nowych perspektyw i przejąć panowanie nad swoim losem.Z powodzeniem, gdyż krok po kroku chciałem nowego życia.Bez Szatana.Zamiast tego z kobietą, która mnie kocha.Która nie stawia niepotrzebnych pytań o moją przeszłość i akceptuje mnie ze wszystkimi moimi wadami i słabostkami, która mnie wspiera i podziwia.Jednak ciągle jeszcze mam potrzebę bycia silniejszym.Być może będę tego potrzebował zawsze.Razem z Petrą powróciło marzenie o normalnym życiu, które będąc satanistą, za każdym razem odrzucałem z wściekłością.Nagle pojawiło się w zasięgu ręki.Tylko ode mnie zależało, czy je zrealizuję.Petra potrzebowała mnie tak samo, jak ja jej.Razem byliśmy silni.I tylko wtedy.Kiedy wyszedłem ze szpitala, nie potrzebowałem propozycji mieszkaniowych Marlies.Zamieszkałem z Petrą.W jej mieście znalazłem sobie praktykę i dokończyłem naukę.Nigdy już nie spotkałem Piotrka.Był moim przyjacielem, ale właśnie dlatego zostawił mnie w spokoju.Nie próbował mnie odszukać.Byłem mu za to wdzięczny.Jako satanista bowiem musiałby mnie zdradzić.Jego milczenie oznaczało, że życzy mi szczęścia.Mimo to wciąż dręczyła mnie niepewność, co też się z nim stało.Podczas pracy nad tą książką, kiedy przypomniałem sobie wszystkie okropieństwa, powracał także stale temat Piotrka.W pewnym momencie postanowiłem stawić czoła temu niewyjaśnionemu pytaniu.Musiałem dowiedzieć się, co się z nim stało.Może i jemu udało się odejść.Odważyłem się więc zadzwonić do jego siostry.Piotrek zniknął bez śladu.Uznano go za zaginionego.Nawiedzają mnie wciąż jeszcze moje koszmarne sny.Mężczyzna z nożem.I nikt nie uwolni mnie już do końca moich dni od obawy, że sataniści mnie odnajdą.Również sam musze uporać się ze świadomością, że nigdy nie będę mógł prowadzić "normalnego" życia.Mam dzisiaj dwadzieścia jeden lat i unikam zarówno dyskotek, jak i innych imprez, na których należy się liczyć z tłumem.Nie mogę iść na pływalnię, gdyż moje ciało usiane jest bliznami.Kazałem sobie wprawdzie usunąć tatuaż, który napiętnował mnie jako satanistę, ale sama blizna może mnie zdradzić przed znawcą subkultur.W skrytce samochodu zawsze trzymam nóż.Nigdy bez noża w kieszeni nie wychodzę na ulicę.Nie po to, żeby kogoś zabić, ale żeby popełnić samobójstwo, gdyby odnaleźli mnie oprawcy.W czasie snu często wpadam w trans.Nikt nie jest w stanie mnie z niego wyprowadzić i nikomu nie udaje się mnie wtedy obudzić.Rzucam się jak oszalały, podczas gdy moja twarz zamienia się w bladą maskę.Mam na wpół otwarte oczy i mamroczę łacińskie formułki.Nigdy nie uczyłem się łaciny.Czasem wstając w transie i chcę wyskoczyć przez okno.Jak do tej pory Petrze udało się każdorazowo temu zapobiec.Podczas takich nocy Petra śpi na podłodze obok naszego łóżka, żebym nie zrobił jej krzywdy.Następnego ranka niczego nie mogę sobie przypomnieć.Zdarzają mi się także do dziś czarne dziury w pamięci.Jest to dla mnie szczególnie przykre.Wiem o tym, ponieważ zdarzyło mi się to często w towarzystwie przyjaciół.Jednak najgorsze jest poczucie winy.Unieszczęśliwiłem zbyt wielu ludzi, nad zbyt wieloma znęcałem się i źle ich traktowałem.Moja wina pozostanie, i nic nie mogę na to poradzić.I będzie mnie niszczyć i dręczyć - tak jak to wówczas zapowiedział amerykański kapłan: aż do śmierci będziesz nieskończenie nieszczęśliwy".POSŁOWIEod Marites, która zajmowała się Łukaszem podczas odchodzenia od sekty- Czy miała pani kochającą matkę? - to pytanie Łukasza dobrze zapamiętałam.Po raz pierwszy siedzimy naprzeciwko siebie, Łukasz w towarzystwie swojego opiekuna i ja.Obok kilku wyjąkanych słów i strzępów nic nie mówiących zdań, jest to pierwsza konkretna wypowiedź, którą mi rzuca, niejako tłumacząc w ten sposób cały świat.Wydaje mi się, że to zdanie wyraża całe jego zwątpienie i rezygnację.Czy ma to znaczyć - mnie i tak nikt nie może pomóc, dla mnie już od początku wszystko źle się potoczyło moje rany nie dadzą się uleczyć? No, bo kto rzeczywiście jest w stanie wynagrodzić mu brak kochającej matki? A może chce w ten sposób udowodnić mi - ty w żadnym razie nie możesz mnie zrozumieć, miałaś z pewnością matkę, która cię kochała.Czy jest to odruch samoobrony, żeby tylko z różnych powodów nie musieć się "odsłonić"?W tej wypowiedzi znalazłam wyraźną wskazówkę, że Łukasz stawia sobie właśnie pytanie - "dlaczego", próbując określić swoją winę.Łukasz nie zgłosił się z własnej woli do naszego zakładu.Psycholog z internatu, któremu podlegała wspólnota mieszkaniowa Łukasza, zadzwonił do mnie dzień wcześniej z informacją, że pewien młody człowiek podjął próbę samobójczą.Znalazł go w łóżku wychowawca, zlanego krwią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]