[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oświadczyli, że jeżeli w następnym roku sytuacja się nie poprawi, będą musieli sprzedać nietylko rodzinny dom, ale także wszystko, co mają.Kiedy kobieta zaczęła szlochać, z całej siły trzymając sięramienia męża, George Meyer łagodnie pomógł im zejść z podwyższenia.Pózniej głos zabrała młoda wdowa, która przez parę lat mieszkała w Hongkongu.Jej mąż umarł izostawił jej dość pieniędzy, aby mogła zostać Nazwiskiem w Lloyd'sie, co zaproponował jej pewien uro-czy i przepełniony chęcią pomocy młody człowiek.- Poznałam go po powrocie do Anglii.Był w jakiś sposób związany z firmą mojego męża i powie-dział, że Lloyd's pomoże mi zachować odpowiedni standard życia i zadbać o przyszłość dzieci, ale terazLloyd's żąda ode mnie więcej, niż mogę dać.Naprawdę nie wiem, co robić.RLTI tak dalej, i tak dalej.Jedna historia po drugiej.Wszystkie mówiły o lęku, o konieczności sprzeda-ży domu, o utraconej bezpiecznej przyszłości.Wstrząśnięta i dziwnie zawstydzona Debbie starannie unika-ła wzroku Richarda.W końcu Meyer podszedł do mikrofonu i podziękował wszystkim mówcom za otwar-tość i odwagę.- Teraz zrobimy przerwę na kawę - rzekł.- Serdecznie zapraszam wszystkich, chciałbym jednakpoprosić tych, którzy są przeciwni mojej propozycji, aby po przerwie opuścili salę.Kawę podano z tyłu sali.Wszyscy ruszyli w tamtym kierunku, niepewnie uśmiechając się do siebienawzajem.Nigel stanął w kolejce za młodą wdową, która podzieliła się swoimi przeżyciami w czasie spo-tkania.Pomyślał, że jest całkiem ładna - miała jasnobrązowe włosy i duże, pełne niepokoju szare oczy.Wyciągnął do niej rękę.- Nigel Cowper - przedstawił się.- Gratuluję odwagi, ja raczej bym się na to nie zdobył.Odpowiedziała bladym uśmiechem.- Catherine Morgan.Sama nie spodziewałam się tego po sobie, ale nagle poczułam, że muszę cośzrobić.Ludzie powinni wiedzieć, co spotkało innych.Jaki zresztą sens miałoby to spotkanie, gdybyśmy niebyli ze sobą szczerzy?- Wygląda pani na bardzo zmęczoną - powiedział.- Może usiądzie pani tam, obok mojej żony, a jazajmę się kawą.Pomachał do Lucindy, wskazując jej Catherine.- Mamy towarzystwo, kochanie! - zawołał.- Proszę usiąść - Lucinda uśmiechnęła się serdecznie.- Co za straszna sytuacja.Bardzo mi przykro,nie zdawałam sobie sprawy, że sytuacja wygląda aż tak zle.- Cóż, nie jestem jedyną osobą, którą to spotkało - odparła Catherine.- Wiem, ale mimo wszystko.Tak czy inaczej, miło mi panią poznać.Mam na imię Lucinda.Wracając do stołu, Nigel natknął się na Florę Fielding, która posłała mu miły uśmiech.- Och, znowu się spotykamy! - zawołała.- Mój syn i synowa usiedli tam, ma pan ochotę do nas do-łączyć?- Dziękuję za zaproszenie, ale nie tym razem - odrzekł Nigel.- Rozbiliśmy obóz z tamtej strony sali,z tą biedną dziewczyną, wdową.- Musi przeżywać prawdziwy koszmar.- Flora pokiwała głową.Chyba nikomu jeszcze nie współ-czułam tak bardzo jak jej.- Sama jest pani wdową - powiedział Nigel, zaskoczony własną bezpośredniością.- To prawda, ale ja jestem już stara i twarda, no i nie mam małych dzieci.Trudno wyobrazić sobiebardziej skomplikowaną sytuację niż ta, w jakiej ona się znalazła.Catherine Morgan z wyrazną przyjemnością rozmawiała przy kawie z Nigelem i Lucindą.- Jak to miło znowu być wśród ludzi - westchnęła.- Na co dzień jestem raczej samotna.Od dawnanie miałam żadnej rozrywki.RLT- O, mój Boże, musi być pani naprawdę trudno - odezwała się Lucinda.- W jakim wieku są panidzieci?- Caroline ma sześć lat, a Freddie osiem.Och, ależ ze mnie niezdara!Filiżanka Catherine przewróciła się, a zawartość wylała się na blat stołu i ściekała na podłogę.Lu-cinda chwyciła swoją torbę, aby uchronić ją przed poplamieniem.- Nic nie szkodzi - powiedziała szybko.- Nigel, rozejrzyj się za serwetkami, dobrze?Nigel posłusznie oddalił się w poszukiwaniu serwetek, a Catherine gorączkowo próbowała po-wstrzymać kawową powódz chusteczkami do nosa.- Naprawdę jestem niezgrabna i okropnie się tego wstydzę - wyznała.- Na dodatek takie wypadkizdarzają mi się bardzo często.Mój tata zawsze powtarzał, że jestem chodzącą katastrofą.- Nonsens! - zaprotestowała gorąco Lucinda.- Wcale nie! I na pewno nie każdy tak świetnie radzisobie z publicznymi wystąpieniami! O, jest Nigel, przyniósł cały stos chusteczek! Doskonale!- No, nic się nie stało - oświadczył Nigel, trochę nieporadnie wycierając kawę.- Już po kłopocie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]