[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zob.J.Putrament, O tzw. schematyzmie , [w:] tegoż, Na literackim froncie, Warszawa 1953.66Z.Jarosiński, Nadwiślański socrealizm, dz.cy t., s.60.67D.Kny sz-Rudzka, Od naturalizmu& , dz.cy t., s.118.Dzieje Zespołu Literackiego Przedmieście wy czerpująco przedstawił Jerzy Bajdor w arty kule Przedmieście po 30latach,  Odra 1963, nr 9, 10, 11.68Charakter taki przy jmuje między inny mi publikacja KPP w obronie niepodległości Polski.Materiały i dokumenty, oprac.J.Kowalski, Warszawa 1953 oraz publicy sty ka SalomonaJaszuńskiego zebrana w tomie Wybór pism, Warszawa 1954.69M.Uzdzicka, Ty tuł utworu literackiego.Studium lingwisty czne, Zielona Góra 2008, s.30.70Zob.Listy Marka Hłaski, dz.cy t., s.62. Wilk IUliczka by ła brudna.Uliczka przy cupnięta drewniany mi, zapadły mi koślawo w ziemię domkamijak wszy stkie inne ulice Mary montu: piaszczy ste i krzy we, krzy we  jakby je ktoś pijany miwy znaczał krokami.Pasowały jednak te płotki i do krzy wej latarni na rogu, i do ciemnego sklepu z piwemi warzy wami.Schodziło się doń po wy gry ziony ch, skrzy piący ch schodkach, piszczały drzwi,jęczał przeciągle dzwonek i gruba sklepiczarka Masołowska podnosiła znad kontuaru wy blakłe,senne oczy.Pachniały mocno i mdławo warzy wa, muchy koły sały się na lepach, a z blaszanego szy lduHaberbuscha1 uśmiechał się reklamowo zaży wny, rumiany staruszek z kuflem pienistegopiwa w ręku.W miejscu nosa odpry snęła emalia i patrząc na staruszka, odnosiło się wrażenie, żeszczury odgry zły mu wspomniany organ.Bo po ulicy przemy kały tłuste, spasione szczury :chy ba ty lko one jedne sy te na tej ulicy.Najwięcej ich by ło w śmietnikach, pomiędzy który mi rozkraczały się Cy gańskie Budy, przy2ulicy, która nazy wała się dumny m imieniem Marii Kazimiery.W śmietnikach dzieci babrały sięradośnie, wy szpery wały stamtąd niepojęte skarby : puszki po sardy nkach, nadtłuczone butelkii poszczerbione, wy ły siałe grzebienie.To wszy stko.Zwy kła ulica, mary moncka ulica.Nawet nie można napisać, że bruk by łwy boisty i dziurawy  wcale go nie by ło.Podczas gwałtowny ch jesienny ch lub wiosenny ch deszczy ulica zamieniała się w olbrzy miączarną kałużę, po której dzieci puszczały łódki zrobione z gazety.By ło to zależnie od umowy : Morze Czarne, Ocean Atlanty cki lub Zatoka Cudnej Przy gody.I nad brudną kałużą unosiły się duchy straszliwy ch korsarzy, wąsaty ch, z kindżałami zapasem, pły nęły buńczuczne fregaty, rozbrzmiewały krwiożercze okrzy ki, huczały groznie salwyspiżowy ch dział.A armatą by ł mały, chudy Icek od Gry nszpanów, który oprócz gruzlicy i wy świechtanejjarmułki na rudy m łebku miał jeszcze cudowny dar naśladowania głosów ptaków, strzałów,a także tramwaju z wiaduktu.Rudek umarł którejś pazdziernikowej, rozchlapanej nocy, umarł z wy razem zdziwienia w niebieskich, prawie lazurowy ch oczach, oczach zgoła nieży dowskich,oczach  koloru nieba nad Zatoką Cudnej Przy gody.Przy gody, gdzie spieniona woda rozbija sięo postrzępione, ostroszczy te skały, gdzie białe mewy biją skrzy dłami o fale i wiatr huczyw dumne, korsarskie żagle.Rozmaicie biegły uliczki mary monckie: w dół, łagodnie spły wały do Wisły, i pięły siępiaszczy sto z wy siłkiem pod górę.Okrążały się wzajemnie łukiem i krzy żowały ze sobą jak ludzkienieszczęścia.Stanowczo ludzie z Mary montu nie mieli zmy słu estety cznego  ludzie z ulicyGodowskiej, furmani ze stajni Lewańskiego na Szlacheckiej, szewcy z Pekinu na Warszawskieji ci, dla który ch nie by ło miejsca pod słońcem  bezrobotniaki z Cy gańskich Bud, który chgłówny m zajęciem by ł brak zajęcia, i z inny ch, takich samy ch ulic: biedny ch, głodowskich3.A na ulicy Potockiej chlapało się w kałużach stadko kaczek, mlaskając płaskimi, czerwony midziobami.Na kaczuszki dy bał w skupieniu kot siedzący na płocie.Mruży ł do słońca zbójeckie oczyi wy suwał koniuszek ostrego języ ka.A na ulicy Kamedułów, gdzie jedną stroną ulicy waliły sięrudery, a drugą pły nęła mętna łacha, wy ciągał się w niebo czerwony komin Warszawskiej Fabry ki Wy robów Blaszany ch Bielany, którą ludziska nazy wali  Blaszanka4.Przy ty ch ulicach krzy wy ch i prosty ch, idący ch z góry na dół i z dołu do góry, długichi krótkich, prowadzący ch od jednej bidy do drugiej, w ty m cały m pokurczony m labiry ncie głodustały domki i domy rozmaite.Domy chwackie5 i bogackie, murowane, przemawiające do okasolidną czerwienią cegły, stawiane pod winkiel i pion staranną rzemieślniczą ręką,i drewniane, krzy we chałupiny stojące z boku: zastrachane ijakby zawsty dzone takimsąsiedztwem, a na ostatku jeszcze ni to domy, ni to budy, sklecone by le jak i nie wiadomo z czego,połatane blachą i skrawkami papy znalezionej na budowie, po prostu czort wie co, najeżonenieprzy jaznie zardzewiały mi rurami od piecy ków.I to stojące gdzie? Jak na pusty śmiechi urągowisko  przy ulicy Potockiej, ulicy, zdawało się z nazwy  hrabiowskiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •