[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hm.- Binabik skinął głową, lecz nie był to gest przytaknięcia.-Tak, świat pełen jest złych ludzi, co do tego nie ma wątpliwości.- Zabiłby przecież Sithę!- To także jest pewne.Simon patrzył ponuro na stos kostek ułożonych na kamieniu przed nim.- Nie rozumiem.Czego oczekujesz ode mnie, że ci powiem?- Dokąd zmierzasz? - Troll wrzucił wykałaczkę do ognia i wstał Był tak mały!- Co? - Simon rozważał podejrzliwie znaczenie słów, które wreszcie do niego dotarły.- Chciałbym wiedzieć, dokąd idziesz, może moglibyśmy przez jakiś czas podróżować razem - Binabik mówił powoli, jakby rozmawiał z ukochanym lecz głupim i starym psem.- Myślę, że przyjdzie też pora na inne pytania.My, trolle, mówimy: „Niech filozofia będzie twym wieczornym gościem, ale nie pozwól jej zostawać na noc".Tak więc, jeśli moje pytanie nie jest zbyt wścibskie, dokąd idziesz?Simon wstał i poczuł, że jego kolana stawiają opór jak nie naoliwione zawiasy.Uczucie podejrzliwości powróciło.Czy dociekliwość trolla była tak zupełnie niewinna? Już raz popełnił błąd, gdy zaufał temu przeklętemu mnichowi.Co miał zrobić? Nie musiał mówić wszystkiego, a z pewnością dobrze mieć za towarzysza kogoś obeznanego z lasem.Mały człowieczek zawsze wiedział, co trzeba zrobić, a Simon zapragnął nagle mieć kogoś, na kim znowu mógłby polegać.- Idę na Północ - powiedział i dodał po namyśle - do Naglimund.- Przyglądał się uważnie trollowi.- A ty?Binabik zajęty był pakowaniem swoich rzeczy do torby.- Docelowo zmie­rzam na Północ - powiedział, nie podnosząc wzroku.- Wygląda na to, że przypadkiem idziemy w tę samą stronę.- Teraz spojrzał w górę swymi cie­mnymi oczami.- Dziwne, że udajesz się do twierdzy Naglimund, której to nazwę wielokrotnie słyszałem w rozmowach ostatnimi czasy.- Na jego ustach pojawił się ledwo dostrzegalny, tajemniczy uśmiech.- Słyszałeś? - Simon podniósł strzałę i starał się ukryć zmieszanie, za­stanawiając się, jak ją nieść.- Gdzie?- Będzie czas na rozmowę w drodze.- Troll wyszczerzył żółte zęby w szerokim, serdecznym uśmiechu.- Muszę zawołać Qantaqę, która z pew­nością zdążyła już wystraszyć wszystkie gryzonie w okolicy.A teraz ulżyj sobie i opróżnij pęcherz, żebyśmy mogli szybko maszerować.Simon poszedł za radą Binabika, lecz by to uczynić zmuszony był trzymać Białą Strzałę w zębach.18.GWIEZDNA SIEĆPOMIMO pęcherzy na stopach i podartego ubrania Simon czuł, że chmura rozpaczy odsunęła się trochę od niego.Jego ciało i umysł mocno ucierpiały- Nerwowe spojrzenie i tik nie uszły uwagi jego towarzysza.Mimo to potrafił oddalić od siebie czającą się grozę.Niespodziewane towarzystwo pomogło mu łatwiej znosić utratę przyjaciół i domu - przynajmniej do pewnego stopnia.Wciąż pozostawało wiele myśli i odczuć, których nie odkrywał przed Binabikiem.Wciaż był podejrzliwy i nieufny.Podczas wędrówki chłodpymi, leśnymi ścieżkami, wypełnionymi ptasim śpiewem, Binabik wyjaśnił Simonowi, że wyruszył ze swego wspaniałego domu Yiqanuc, by, jak co roku, udać się w interesach - były to wyprawy, a czasie których docierał aż do wschodniego Hernystiru i Erkynlandu.Simon domyślał się, że chodziło tu o jakiś handel.- Ach, przyjacielu, muszę przyznać, że tej wiosny napotkałem wiele prze­szkód! Wasz lud jest bardzo poruszony i przestraszony! - Binabik pomachał dłońmi w ironicznym geście.- Zdaje się, że Król nie jest zbyt popularny w odległych prowincjach, co? A i w Hernystir też go się boją.Wszędzie panoszy się gniew i głód.Ludzie boją się podróżować; drogi nie są już bezpieczne.No cóż - Binabik uśmiechnął się - szczerze mówiąc, nigdy takimi nie były, przynajmniej w odległych prowincjach; ale rzeczywiście sytuacja pogorszyła się w północnym Osten Ard.Simon przyglądał się pionowym promieniom południowego słońca, które przebijały się przez korony drzew.- Czy kiedykolwiek podróżowałeś na Południe? - zapytał wreszcie.- Jeśli przez „Południe", rozumiesz południe Erkynland, to moja odpo­wiedź brzmi: tak, byłem tam raz lub dwa.Pamiętaj jednak, że dla nas prawie każde wyjście z Yiqanuq oznacza wyprawę „na Południe".Simon nie słuchał zbyt uważnie.- Czy podróżowałeś sam? Czy.czy Qantaqa podróżowała z tobą?Binabik ponownie się uśmiechnął.- Nie, to było dawno temu, zanim je­szcze urodził się mój przyjaciel wilk, wtedy ja.- W jaki sposób.no.zdobyłeś tego wilka? - przerwał mu Simon.Binabik fuknął rozdrażniony.- Trudno jest odpowiadać na pytania, gdy ktoś przerywa odpowiedzi, za­dając następne!Simon próbował okazać skruchę, lecz tak naprawdę pełen był radości z nad­chodzącej wiosny, jak ptak, który czuje w skrzydłach wiatr.- Przepraszam - powiedział - już wcześniej przyjaciel powiedział mi, że zadaję zbyt dużo pytań.- Problem leży nie w ich liczbie - powiedział Binabik i kijem odchylił gałąź nisko wiszącą nad ścieżką - lecz w częstotliwości ich zadawania.-Troll zaśmiał się krótko.- Na które mam teraz odpowiedzieć?-Och! Na które chcesz.Sam zdecyduj - odparł skruszony Simon i podskoczył gdy troll uderzył go lekko swym kijem w nadgarstek.- Cieszyłbym się, gdybyś nie był taki układny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •