[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowiliśmy uważnie wysłuchać tego wszystkiego, co ma nam do powiedzenia.Później nakłaniałem go, by głębiej uzasadnił swą propozycję.Po kilku próbach w końcu stwierdził, że czuje, iż im dalej od Ziemi się znajdujemy, tym lepiej dla nas.Muszę przyznać, że byłem takim wyjaśnieniem mocno rozczarowany.Jednak podjęliśmy już decyzję.Kontynuowaliśmy lot ku Księżycowi.Nasza stara kadra w większości zdołała zapomnieć o wiszącym nad nami zagrożeniu i skoncentrowała się na problemach fenomenologicznych.Znacznie trudniej było z pozostałymi uczestnikami wyprawy.Wielu z nich zostawiło rodziny, o los których naturalnie bardzo się martwili.Prawie siłą doprowadziliśmy do tego, by pracowali po dziesięć godzin dziennie.Nie było to łatwe, ale po drugim dniu zaczęliśmy wygrywać tą osobliwą batalię.Kiedy już udało nam się wyperswadować im rozpamiętywanie tego, co zostawili na Ziemi, napięcie, które w nich tkwiło, zaczęło pracować na naszą korzyść.Dyscyplinowało bowiem ich wysiłki.Nie powtórzyły się już problemy, jakie wcześniej mieliśmy z Merrilem, Philipsem, Leafem i Ebnerem.A jednak nie byłem w pełni zadowolony - po pięćdziesięciu godzinach lotu byliśmy w odległości czterdziestu tysięcy mil od Księżyca, a ja wyraźnie czułem, że pasożyty są bliżej nas niż kiedykolwiek wcześniej.Po zakończeniu zajęć rozmawiałem na ten temat z Reichem, Fleishmanem i braćmi Grau.Otóż istnieją pewne niezbite fakty dotyczące pasożytów, które do końca nigdy nie były dla nas jasne.Teoretycznie nie powinno być żadnej różnicy w tym, czy znajdowaliśmy się w przestrzeni kosmicznej, czy na Ziemi.Istniały przecież w umyśle, a więc niemożliwa była ucieczka przed nimi.W każdym razie od czasu owej nocy, gdy pchnęły większość z nas do samobójstwa, nie niepokoiły nas bezpośrednio.Zdały sobie sprawę, że mogą nas dosięgnąć pośrednio - poprzez rozpętanie wojny światowej.A jednak - w pewnym sensie - istniały one także w przestrzeni, gdyż znalazłem je w moim mieszkaniu na Percy Street, gdzie pilnowały materiałów Karela Weissmana i czekały na mnie.Jak można było wyjaśnić ten paradoks? Cóż, były zarówno w przestrzeni, jak i poza nią.W końcu nasze umysły również są usytuowane w przestrzeni i poza nią.Nie można zlokalizować umysłu.Nie zajmuje on stałego miejsca w przestrzeni.Ale porusza się w niej wraz z naszym ciałem.I znowu odniosłem wrażenie, że brakowało nam w rozumowaniu jakiegoś ogniwa.Siedzieliśmy omawiając całą sprawę wolno, krok po kroku.Wówczas powiedziałem:- Pasożyty zlokalizowane są w przestrzeni, ponieważ są na Ziemi.Zjawiły się na Ziemi specjalnie, by karmić się gatunkiem ludzkim.Wiem, iż ludzie wydają się mieć izolowane umysły, ponieważ gdy każdy z nas zagłębia się we własnym umyśle, traci kontakt z innymi.Ale wiemy także, że w głębszym sensie ludzie posiadają pewien wspólny umysł, rodzaj umysłu gatunkowego.Jesteśmy na podobieństwo kranów w sieci miejskiej, z każdego z nich wypływa oddzielnie woda, choć podłączone są do wspólnego zbiornika.Przerwał mi Reich (cytuję dosłownie z nagrania, które wówczas zrobiliśmy):- Ale powiedziałeś, że pokonałeś je poprzez odwołanie się do jakiegoś potężnego źródła energii.Czy byłby to właśnie ów pierwotny zbiornik?- Tak przypuszczam - odparłem.- Ale w takim wypadku, jeśli żyją w tym rezerwuarze, to dlaczego energia ta nie jest również dla nich dostępna.Jakbyś to wyjaśnił?No tak, to było rozwiązanie! Zbliżyliśmy się do rozwiązania problemu.Oczywiście otchłań umysłu - gdzie one żyły - oraz rozerwuar energii witalnej, z której czerpałem wówczas, to były dwie różne rzeczy.Być może rezerwuar ten znajdował się w głębiach umysłu, ale nie na tym samym poziomie, gdzie zamieszkiwały pasożyty.- Bardzo dobrze - rzekł Fleishman - ale co z tego wynika?To Heinrich Grau powiedział wówczas bardzo wolno:- Myślę, że zaczynam pojmować w czym rzecz.Mówimy o jakimś potężnym źródle energii, które Bernard Shaw nazwał Energią Życia.Jest to podstawowa energia, dzięki której żyjemy.Jego brat Luis przerwał mu podekscytowany:- Czemu więc pasożyty tracą czas na poszczególnych ludzi, zamiast brać tę energię bezpośrednio ze źródła? Najwidoczniej.- Najwidoczniej nie mogą - powiedział Heinrich.- Muszą dostać się pomiędzy źródło a człowieka.Nie pojmowaliśmy.Zapytałem więc:- Co oznacza.?- Co oznacza, że podstawowe źródło nie jest dla nich dostępne.Co więcej, prawdopodobnie jest im wręcz wrogie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •