[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórzy mistycy utrzymują, iż niesione wiatrem opary znad pól bitewnych oddziałują na mózgi ludzi znajdujących się nawet w znacznej odległości od miejsca rzezi; wcale bym się nie zdziwił, gdyby sprawy tak się miały w istocie.Mimo to podniosłem mężczyznę z ziemi i kazałem mu zrobić nam przejście.- Wielki Magu, co uczyniłeś z pełzającą ciemnością? - zapytał.- Odesłałem ją z powrotem do nory, z której ją wcześniej wyciąg­nąłem - odparłem.Skoro nie spotkał tajemniczej istoty, należało się domyślać, że albo Hethor odwołał ją, albo też zginęła w płomieniach.- Dusze pięciu z nas wyruszyły w wielką podróż - powiedział trójkolorowy człowiek.- W takim razie dysponujecie większą mocą, niż byłbym gotów przypuszczać.Zdarzało się już, że jednej nocy zabijała nawet setki ludzi.Podejrzewałem, że zaatakuje nas, jak tylko odwrócimy się do niego plecami, ale nic takiego nie nastąpiło.Ścieżka, którą jeszcze wczoraj szedłem jako więzień, była zupełnie pusta.Nie pojawili się żadni straż­nicy, natomiast część czerwonych szmatek poprzywiązywanych do gałęzi nie wiedzieć czemu została zerwana i wdeptana w ziemię.Wszę­dzie widać było odciski licznych stóp.- Czego szukasz? - zapytał chłopiec.- Śluzu zwierzęcia, przed którym uciekliśmy minionej nocy - odparłem półgłosem, nie wiedząc, czy ktoś nie podsłuchuje nas zza drzew.- I widzisz go?Potrząsnąłem głową.Przez jakiś czas chłopiec milczał, po czym zapytał:- Duży Severianie, skąd ono się wzięło?- Pamiętasz historię, którą ci czytałem? Z jednego z górskich szczytów daleko poza brzegami Urth.- Z tego, gdzie mieszkała Wiosenny Wiatr?- Nie wydaje mi się.- A w jaki sposób tu dotarło?- Przywiózł je pewien niedobry człowiek - odparłem.- A teraz bądź przez chwilę cicho, mały Severianie.Jeżeli byłem trochę opryskliwy wobec chłopca, to tylko dlatego, że dręczyło mnie to samo pytanie.Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, iż Hethor przeszmuglował swój zwierzyniec na pokładzie statku, na którym służył, a podążając za mną od samego Nessus bez trudu mógł nieść notule w jakimś niewielkim naczyniu - choć tak niebezpieczne, były cieńsze od papieru, o czym doskonale wiedział Jonas.Skąd jednak wzięła się istota, którą widzieliśmy w sali prób? I w jaki sposób pojawiła się wcześniej w przedpokoju Domu Absolutu? Czyżby podążała za Hethorem i Agią jak pies, kiedy wędrowali do Thraxu? Przypomniałem sobie, jak wyglądała zabijając Decumana i spróbowa­łem oszacować jej masę; z pewnością ważyła tyle co kilku ludzi, a kto wie, czy nie dorównywała pod tym względem wierzchowcowi.Po to, żeby ją przewieźć nie zwracając niczyjej uwagi, trzeba było dysponować dużym krytym wozem.Czy Hethor odważyłby się wyruszyć w góry takim pojazdem? Mocno w to wątpiłem.Czy zdecydowałby się zabrać do tego samego wozu pełzającą ciemność oraz płomienistą salamandrę, którą zniszczyłem w Thraksie? W to także nie chciało mi się wierzyć.Kiedy dotarliśmy do wioski, nie było w niej żywej duszy.Ze zgliszcz sali prób unosił się jeszcze dym.Szukałem szczątków Decumana, ale na próżno, choć udało mi się znaleźć jego częściowo spaloną laskę.Była wydrążona w środku, w związku z czym należało podejrzewać, iż po usunięciu uchwytu mogła służyć jako dmuchawa do miotania zatrutych strzał.Bez wątpienia w taki właśnie sposób zostałaby wyko­rzystana, gdybym okazał się nadmiernie odporny na czary.Chłopiec przez cały czas obserwował mnie uważnie i chyba odgadł moje myśli, gdyż powiedział:- Ten człowiek był prawdziwym czarownikiem, prawda? O mało cię nie zaczarował.Skinąłem głową.- A wcześniej mówiłeś, że to wszystko nieprawda.- Mały Severianie, pod wieloma względami nie jestem wcale mąd­rzejszy od ciebie.Naprawdę wierzyłem w to, co ci mówiłem, gdyż przyłapałem tych ludzi na kilku oszustwach: znalazłem tajne drzwi w pokoju, w którym mnie trzymali i domyśliłem się, w jaki sposób dostarczyli cię pod szaty jednego z trzech dostojników.Mimo to trzeba pamiętać, że wszędzie aż roi się od różnych ciemnych mocy i ci, którzy ich szukają, prędzej czy później na pewno je znajdą.Wtedy stają się prawdziwymi czarownikami, tak jak powiedziałeś.- Jeżeli znają prawdziwą magię, to mogliby nauczyć jej wszystkich, którzy by tego chcieli.Wówczas pokręciłem przecząco głową, ale od tamtej pory często zastanawiałem się nad tą sprawą.Myślę, iż istnieją dwa zasadnicze powody, dla których pomysł chłopca nie może zostać zrealizowany.Pierwszy jest taki, że magowie tylko niewielką część wiedzy prze­kazują z pokolenia na pokolenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •