[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rossnerowie przekazali go na teksańską klinikę dla dzieci z porażeniem mózgowym.W ciągu dwóch tygodni udało im się nabyć niewielką Posiadłość w Wyoming.I oboje postanowili spróbować żyć inaczej, odmiennym rytmem.Zresztą dotychczasowy rytm i tak musiałby ulec zmianie, wkrótce okazało się, że Patrycja spodziewa się dziecka.Z doradzania prezydentowi nic nie wyszło.Tydzień po wydarzeniach w Los Angeles, podczas wysłuchiwania raportu sekretarza skarbu, Jim Hensey zmarł na wylew krwi do mózgu.Inna sprawa, że Brentwood do ostatniej chwili przed swym zaprzysiężeniem obawiał się zobaczyć go w pierwszych rzędach publiczności.Koniec świata nie nastąpił, choć, jak wiadomo, nadal nie znamy dnia ani nawet godziny.Pewnego poranka do domu u stóp Gór Skalistych zapukał drobny, starszy mężczyzna, który na parę godzin urwał się obstawie i towarzyszącym mu purpuratom.Ani papież, ani Rossner nie zdradzili tematu rozmowy.W momencie zniknięcia Mendeza i kataklizmu, który zniszczył atol, parapsychiczna moc opuściła również Cliffa Robbinsa.Skończyły się jego wizjonerskie sny, a także emisje mocy.Przed popadnięciem w głęboką depresję uratowała go doktor Stone.Parokrotnie odwiedzała go w jego teksańskiej samotni.W końcu została na stałe, odkrywając w sobie ogromne talenty kury domowej.W rok później cała piątka (dołączył do nich generał Greenson, przeniesiony przez Brentwooda w stan spoczynku) spotkała się na chrzcinach Julii Rossner.Wieczór był uroczy.Steve, który otrzymał pierwsze egzemplarze swojej książki, promieniał szczęściem.Z Hollywoodu dotarł scenopis i wstępny projekt obsady - Julia Roberts, Harrison Ford, Patrick Swayze, Kevin Costner, Antonio Banderas w roli Mendeza i mało znany Polak, Daniel Olbrychski, jako Cliff Robbins.Patrycja z satysfakcją opowiadała o tysiącach listów, które otrzymała po zaprzestaniu przez Siódemkę emitowania jej cyklu.Choć miliony go odrzuciły, a show business wypluł, wielu ludzi, mimo że nie widziało „Serialu wszech czasów", uwierzyło.Pytali o sens egzystencji, o sposób życia w harmonii, o drogę do Boga.- A ja, choć mam ciągle takie wrażenie, że to nam się nigdy nie zdarzyło - powiedział generał Greenson - uważam jednak, że żyć powinniśmy tak, jakbyśmy przeżyli to naprawdę.Betty Robbins już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale powstrzymało ją wymowne spojrzenie męża.Nie był jeszcze gotowy.Długo trzymał rzecz w tajemnicy nawet przed żoną, ale Betty podejrzała go, jak robił doświadczenia w komórce.Materiału do eksperymentu miał niewiele, ledwie pięć kuł rewolwerowych, które wystrzelone przez Mendeza uderzyły w chroniące jego pierś CD-ROM-y.Autorytety naukowe z pewnością wyśmiałyby jego zamiary, ale Cliff postanowił sprawdzić, czy elektroniczny zapis, który wyparował z kompaktów, nie odbił się przypadkiem na ołowianych pociskach? I co ważniejsze, czy pozostał na nich nadal?Badania pochłonęły mu osiem trudnych miesięcy.Pełnych nadziei i zwątpień.Nie miał wsparcia ani instruktażu w postaci sennych wizji, ale nadeszła w końcu ta noc, w której na ekranie domowego komputera, wśród mrugnięć i zniekształceń, ujrzeli z Betty kamienne, pałacowe schody, tłum ludzi o orientalnych rysach i skazańca wyprowadzonego przez żołdaków.Mężczyzna w szkarłatnym płaszczu poruszał ustami.Cliff cofnął obraz i włączył najnowsze elektroniczne cudo, które wyciekło jakimś sposobem z magazynów CIA -automatyczny czytnik dźwięku z ruchu warg.Puścił odzyskane nagranie jeszcze raz.I usłyszeli razem z Betty nieco niewyraźne, ale czytelne: - Ecce homo!NA ŻYWONogi Belli charakteryzuje przedziwna gładkość, która w naturze występuje zazwyczaj jedynie na pupie dziecka.I to nie każdego.Czasami, gdy całuję jej łydki, kiedy sunę ustami po ich doskonałej powierzchni, mijam zgięcia przy kolanie, po czym na udach zwalniam niczym wytrawny alpinista przed ostatnim szturmem na szczyt, to zastanawiam się, czy panna Ybaldia przypadkiem nie poleruje swoich kończyn.Będąc zawodowo zainteresowany twarzami, w przypadku Belli jestem w niezwykłym estetycznym rozdarciu - nie wiem, co ma piękniejsze.Jest spełnionym snem czterdziestoletniego mężczyzny, któremu jeszcze niedawno wydawało się, że ma wszystko za sobą.Mamy ciepły sierpniowy wieczór, od kwadransa jesteśmy razem.Bella, zapakowana w puszysty szlafrok, już mi podsunęła swoją czarującą stopkę.Tak to się zawsze musi zaczynać - pieszczotą palców, penetracją językiem różowych cieśninek między nimi, leciutkim ugryzieniem tego najukochańszego, najmniejszego.Nie musimy się spieszyć.Nareszcie nie musimy się spieszyć.Mamy przed sobą cały długi weekend.- Nie będę cię potrzebował do poniedziałku - powiedział mój szef, wyruszając do swego starego domu w górach.- Jestem zmęczony.Rzeczywiście, ostatnio nie wygląda za dobrze.Worki pod oczami upodabniają go do starego, chorego lemura.Coraz częściej zdarza mu się wybuchać gniewem, a raz, kiedy myślał, że go nie widzę, płakał.Czasem zastanawiam się, czy brzemię, które wziął na swoje barki, nie jest przypadkiem zbyt ciężkie?Prawie pół roku czekałem na okazję zabrania Belli na swoje rancho.Nasz romans, od pierwszego spotkania podczas koktajlu w ambasadzie francuskiej, składał się z setki bardzo krótkich, choć fascynujących odcinków.Dyspozycyjność wobec szefa powoduje, że łańcuch, na którym jestem trzymany, wydaje się być bardzo krótki.W każdej chwili mogę się spodziewać szarpnięcia i wezwania do gabinetu, kaplicy czy sali bilardowej.Na dodatek jako osoba publiczna muszę strzec się wścibskich dziennikarzy, fotoamatorów i opozycyjnych polityków.Ba, mój związek z młodą tłumaczką muszę ukrywać przed szefem, który jest purytaninem i nie akceptuje mojej separacji z Barbarą.- Przyzwoici ludzie muszą być stanu żonatego lub duchownego - twierdzi.- Jak możesz pozwalać, Juan, żeby matka twoich dzieci na stałe przebywała za granicą?Szef nie przyjmuje do wiadomości, że to Barbara mnie porzuciła (co prawda nie byłem w tej sprawie bez winy) i obecnie odpowiada jej status konkubiny króla sardynek („Jeśli nie masz łusek na oczach, jedz wyłącznie sardynki firmy Mediterrane").Jeśli chodzi o Carolinę i Mercedes, które przebywają w ekskluzywnej szkole w Gstad, to sądząc po niezbyt częstych telefonach, zupełnie nie doskwiera im brak ojca.Inna sprawa, że nasza konspiracja z Bellą ma swoją podniecającą stronę.Nigdy przedtem nie przypuszczałem, że potajemna miłość może dostarczać takich przyjemności.„Kto nigdy nie ślizgał się na brzytwie, ten nie może powiedzieć, że jest prawdziwym mężczyzną" - powiadają Chińczycy masochiści.I tak to mniej więcej wygląda.Kiedy owej pierwszej nocy kochałem się z Bellą na schodach przeciwpożarowych rezydencji ambasadora Francji, a tuż za ścianą mój szef wygłaszał przemówienie o naszych wielowiekowych związkach z ojczyzną Catherine Denevue (też była zaproszona), nie przypuszczałem, że są to jeszcze całkiem komfortowe warunki.Od tego czasu zdarzyło mi się pieścić pięknonogą tłumaczkę w windzie, na stole bilardowym, obok siłowni szefa, na dachu rezydencji tuż poniżej flagi (modląc się, żeby nie wyszedł księżyc), w bagażniku pancernego rollsroyce'a, na dnie basenu, z którego wypompowano wodę, w schowku na szczotki, w mikroskopijnej łazieneczce przy sali konferencyjnej (stłukłem wtedy czołem kryształowe lustro)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]