[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od dziewięciu lat bogacz postępował w taki właśnie sposób, wciąż pomnażając niemały i bez tego majątek.Jeśli wierzyć przysłowiu - a nie wierzyć mądrościom ludowym nie sposób - głoszącemu, iż skąpiec jest najlepszym skarbnikiem swoich spadkobierców, to nawet najdalsi krewni Madazimbeka powinni uchodzić za ludzi niezwykle szczęśliwych na ziemi.Długi wąż kupców i rumaków obładowanych daninami wpełzł powoli na Plac Piaszczysty.Łeb gigantycznego gada utworzony przez Madazimbeka i jego skarby zatrzymał się w pobliżu głów­nej bramy Arku.Madazimbek, a za nim pozostali, padł na ziemię i na brzuchu - bo tak nakazywało prawo i obyczaj - podczołgał się przed mar­murowe podwyższenie, na którym zasiadł władca.- O, prześwietny Salim Madazimbek, jak zwykle, pierwszy - zauważył emir.- Czy wiesz dokładnie, ile i jakich monet do­starczyłeś nam w swoich sakwach, kupcze? - Tak, panie szlachetny.Dwadzieścia pełnych sakw, a w ka­żdej znajduje się sto pięćdziesiąt perskich drachm z czystego zło­ta - padła odpowiedź dumna i wypowiedziana głośno tak, aby wszyscy słyszeli.- Czyżby? - uśmiechnął się szyderczo władca.- Oczywiście, o panie muzułmańskiego świata.To złoto naj­czystszej próby - potwierdził skwapliwie Salim Madazimbek, Odrobinę zaniepokojony zachowaniem emira.Od trzydziestu lat składał daninę przed władcą, a po raz pierwszy zdarzyło mu się odpowiadać na pytania.I do tego stawiane w tonie nie wróżącym nic dobrego.- Taaak, a więc jesteś przekonany, że w żadnej z sakw nie umieściłeś drachm fałszywych, łotrze?- W żadnej, o szlachetny.Przywiozłem worki pełne monet szczerozłotych - głos kupca nie zadrżał ani przez moment, choć dusza jego dygotała już w febrze przerażenia.- Łżesz, nikczemny.Doniesiono mi, że w jednym z woreczków; dostarczasz monety fałszywe, nie złote.A poznać je można po tym, iż od wybijanych w mennicy są lżejsze o pięć gramów na każdej sztuce.I podobno łajdactwo to ciągniesz od dziewięciu lat? A może jeszcze dłużej?Kupiec rozpłaszczył się na płycie kamiennej jak żaba.Zaczął myśleć gorączkowo:,,Doniesiono? Nikt poza Salalem Alim nie wiedział o procede­rze uprawianym bez świadków w głębokiej tajemnicy.A więc fałszerz zdradził? O, łotr.Oby go piekło pochłonęło za życia.Oby go strawił najbardziej smrodliwy z szejtanów podziemnego świata.A to zbój niewdzięczny, tak mi się odpłacił za długoletnią po­moc i opiekę".“ Salim Madazimbek w myślach obrzucił fałszerza przekleństwa­mi zapominając, iż ta wielka wdzięczność i opieka z jego strony wyraziła się przecież w monetach faszerowanych zwyczajnym ołowiem.Tymczasem emir wycelował palec w leżącego plackiem i wrza­snął:- Przyznaj się, łotrze, w którym worku umieściłeś drachmy sfałszowane? Bo nie śmiesz chyba zaprzeczać faktom, nędzny robaku?Madazimbek jeszcze przed chwilą potężny, gruby i wyniosły, teraz niczym nadęty powietrzem kozi pęcherz, który igrającym dzieciakom wpadł na kolec kaktusa, z przeraźliwym sykiem du­szy oklapł i zwiotczał.Zaprawdę, wrota świata nie zawsze otwie­rają się w tę samą stronę.Sprawdziło się przysłowie mówiące, iż dzień dzisiejszy, jeśli los tak zechce, wczorajszego bogacza z tor­bami nędzy wpędzi na ścieżkę nieszczęścia.- Do lochu z hultajem.Tam będzie miał dość czasu do namy­słu, ażeby wybrać sobie samemu najwłaściwszy rodzaj kary - rozkazał emir.Kupiec przerażony zerwał się z ziemi i rzucił się do tyłu, po czym gwałtownie odskoczył do przodu czując na plecach ostrze szabli strażnika.Pojął, że nie ma dlań ucieczki.I wtedy, na podo­bieństwo kozła osaczonego przez wilki, w szaleńczym ataku zaczął miotać przekleństwa na głowę emira i dwór jego, życząc wszyst­kim rychłej a okrutnej śmierci.- Zamilcz, nieszczęsny.Człowiek nie od czyichkolwiek mo­dlitw na świat przychodzi, ażeby umierać od przekleństw.Pogar­szasz tylko cuchnącą sytuację - Hodża Nasreddin usiłował ostrzec wyrywającego się strażnikom i wrzeszczącego nadal wnie­bogłosy Madazimbeka.Tłum dostojników pałacowych, kupców, żołnierzy i gapiów stło­czonych na placu przed twierdzą dojrzał oczyma wyobraźni, że knot życia kupca począł kopcić dopalając się coraz gwałtowniej.Wkrótce złorzeczenia więźnia umilkły stłumione przez grube mury obchany.Nastała chwila ciszy.Przysłowiowej ciszy przed burzą.Bo oto nad głowami dostojników rozszalał się samum gniewu emirowego.- Niechaj nie wydaje się wam, o nikczemni, iż sprawka ta ujdzie bezkarnie pozostałym, którzy zawinili.Przez wasze nie­chlujstwo, niestaranną kontrolę, a także mało przemyślany sposób ważenia monet staliście się sprzymierzeńcami łotra, jego wspólni­kami.Zgrzeszyliście, dopuszczając się oszustwa na mojej osobie i na skarbcu emiratu.Musicie zatem ponieść zasłużoną karę.I to karę, która, jak was znam, dotknie każdego do dna serca.Emir zawiesił głos, niczym kat ostrze zakrzywionej szabli, na­pawając się przerażeniem swych ofiar.Pod czterema dostojnikami odpowiedzialnymi za ściąganie po­datków ugięły się nogi.Wezyr zawiadujący daninami, wielki po­borca, naczelnik skarbca oraz główny rachmistrz, wierni i okrutni zausznicy emirowi, bezkarni w dotychczasowych poczynaniach, poczuli zimne mrówki niepokoju biegające w dół i w górę po grzbiecie.I kto by pomyślał, że zemsta Sałata sięgając po głowę nieuczciwego kupca zawadzi po drodze również o dostojnych wiel­możów?- Natychmiast zważcie drachmy dostarczone przez tego nik­czemnego szakala.Musicie mi czym prędzej odszukać sakwę mo­net złodziejskich - polecił władca dostojnikom z trudem utrzy­mującym się na rozdygotanych nogach.- Za każde skorzystanie z wagi oddacie jednak do skarbca emiratu woreczek ze złotymi drachmami o wadze równej fałszywym monetom albo jedną z có­rek do mego haremu.A jeszcze sprawiedliwiej będzie, jeśli oddacie i jedno, i drugie.Córki na moje komnaty, monety do kom­nat skarbca.Chytry emir wydumał, iż przy dwudziestu woreczkach Mada­zimbeka, ważonych po dwa jednocześnie, przy sprzyjającym szczę­ściu powinien otrzymać dodatkowo od dostojników dziesięć sakw złota i tyleż dziewcząt.Waga była dokładna, przystosowana do ważenia szlachetnego kruszcu i drogich kamieni, ale nie tak zno­wu wielka, ażeby można było na jej szale kłaść więcej niż po sto pięćdziesiąt drachm sporządzonych z żółtego metalu.No, z zacho­waniem najwyższej ostrożności można było dosypać tam jeszcze z czterdzieści do pięćdziesięciu monet.A więc na jedną szalę w żadnym, razie nie da się położyć dwóch woreczków monet do­starczonych przez Madazimbeka.Hodża Nasreddin spoglądał na czterech urzędników.Nie, nie litował się nad dostojnikami, żal mu było jedynie dziewcząt nie­winnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •