[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam gorozwiązać, lecz nic z tego nie wyszło.Iwan Iwanowicz musiałchyba służyć w marynarce, nie miałam żadnych szans, żebyrozwiązać węzeł pod wodą.Spróbowałam podnieść worek iudało mi się, ale nie było mowy o dociągnięciu go do brzegu.Zawołałam %7łeńkę.- Znalazłaś? - ucieszyła się.- Tak.Pomóż mi wyciągnąć.%7łeńka rozebrała się błyskawicznie, wskoczyła do wody izanurkowała, kompletnie zapominając, że coś jej tam samoidzie do góry.Chwyciłyśmy worek we dwie i wynurzyłyśmy się.Do brzegu było zaledwie kilka metrów, ale zanim w końcuwyszłyśmy z wody, byłyśmy zupełnie wyczerpane.Gdy jaodzyskiwałam oddech, %7łeńka chodziła wokół worka,obmacując go.- Tu są jakieś drewienka - oznajmiła z urazą.- No,drewienka, na mur.Powiedz, na litość boską, czemu on jeutopił?- Daj mi spokój - żachnęłam się.Po co zgadywać, co jest wśrodku, skoro można zajrzeć? Po chwili jednak okazało się, żeto nie będzie takie proste.%7łeńka próbowała rozwiązać węzeł,ale ten ani myślał się poddać.- Może rozciąć worek? - westchnęłam.- A masz czym?- Nie.- Szkoda.- To co zrobimy? Pójdziemy do pensjonatu po nóż?- Lepiej po nożyczki, mam w torebce.- Do manikiuru?- No a jakie?- Co można zdziałać nożyczkami do manikiuru?- Niejedno.A jak gwizdniesz nóż z kuchni, to staniesz siępodejrzana.Nie zapominaj, że na werandzie leży. - Pamiętam, co tam leży - burknęła %7łeńka.- No właśnie, ludzie wzięliby cię za psychopatkę.Leć, a japrzypilnuję worka.- Dlaczego to ja mam lecieć?- Dlatego, że biegasz dobrze i tu już nie masz żadnychproblemów z tyłkiem.- Czasem jesteś taka okropna, że trudno z tobą wytrzymać.- Wzajemnie.Burcząc i narzekając, %7łeńka jednak ubrała się i pobiegła dopensjonatu.Nie miałam wątpliwości, że pobije wszystkierekordy olimpijskie.%7łeńka jest strasznie ciekawska i skoronawet ja nie mogłam się doczekać, żeby zajrzeć do worka, towyobrażam sobie, jak ona musiała się czuć.Dla rozgrzewki pochodziłam trochę po brzegu, a następnieubrałam się i czekałam na przyjaciółkę.Wkrótce w górzerozległ się hałas, to %7łeńka, ciężko dysząc, schodziła nad rzekę.- Gliniarze jeszcze nie przyjechali - poinformowała mnie,podając nożyczki.- Nic dziwnego, przecież zapowiadali się na wieczór -wzruszyłam ramionami.- Szkoda, teraz by się przydali - zauważyła, zerkając naworek.Uklękłam i zaczęłam ciąć sznurek.%7łeńka pchała mi się podręce, działała na nerwy, ale znosiłam to cierpliwie, rozumiejącjej stan.W końcu udało mi się przeciąć sznurek, podniosłyśmyworek, a potem popatrzyłyśmy na siebie oszołomione: w workubył szkielet.Ujęłyśmy go za nogi i wyciągnęłyśmy na światłodzienne.%7łeńka wsadziła nawet głowę do worka, ale nie byłotam nic prócz kamienia.- No jak to.- wymamrotała, a ja chmurnie oglądałamszkielet leżący pod moimi nogami.Co prawda szkielet jestniewiele lepszy od trupa, bo jak by nie patrzeć, to też trup, aleten przynajmniej miał ręce i głowę.%7łeńka podniosła naszeznalezisko i westchnęła: - Raczej mężczyzna.Chyba ze stoosiemdziesiąt centymetrów wzrostu.Coś ci to mówi?- Co masz na myśli?- Ten facet, z którym rozmawiał pisarz, ile miał wzrostu? - Co ty, chcesz, żebym go zidentyfikowała? - wskazałamgłową szkielet, a potem przyjrzałam mu się uważniej.- Cośmi się wydaje, że on jest sztuczny - powiedziałam po jakimśczasie.- Starannie złożony.chociaż dwie kości są złamane,ale to pewnie kamień zmiażdżył je w czasie upadku.- Co ty pleciesz? - rozgniewała się %7łeńka.- Jak to: sztuczny?- Takie rzeczy produkuje się dla szkół i instytucji, w którychstudiuje się anatomię człowieka.Taki szkielet można kupić wsklepie z pomocami naukowymi.- W naszym sklepie to można kupić tylko globus.- Niby w którym, tym na Małej Ilińskiej? A na prospekcieWasilewskim stał taki sam, widziałam na własne oczy.- No dobrze.Załóżmy, że stuknięty Goriemykin kupił go wsklepie, żeby studiować anatomię.Ale po jaką cholerę goutopił? I jeszcze włożył kamień do worka?- I tego właśnie będziemy się musiały dowiedzieć.- Jak?- Spytamy Goriemykina, dlaczego utopił szkielet.- Myślisz, że miał jakiś powód?- To chyba logiczne, że każdy człowiek, który coś robi, robito z jakiegoś powodu.- A wiesz, co ja myślę? %7łe ten szkielet wcale nie jestsztuczny! Najpierw kogoś zabił, a potem.no, jak by topowiedzieć.- Ugotował - podsunęłam, a %7łeńka wytrzeszczyła oczy.- Ugotował?- %7łeby oddzielić ciało od kości.Tak się właśnie robi, żebyspreparować szkielet.- Matko jedyna, a skąd ty o tym wiesz?- Z klasyki.Też sobie poczytaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •