[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Posłuchaj, Adamie, nie wiem, co Lee powiedziała ci na temat swojego problemu alkoholowego.— Powiedziała mi, że jest alkoholiczką.— No właśnie.To już drugi raz, kiedy została złapana na jeździe po pijanemu.Za pierwszym razem udało mi się wyciszyć sprawę, ale nie wiem, czy uda mi się to teraz.Lee stała się nagle osobą z pierwszych stron gazet Dzięki Bogu nie zraniła nikogo.— Phelps zatrzymał się koło otoczonego siatką parkingu.— Była na odwyku dobre pół tuzina razy.— Pól tuzina — powtórzył Adam z niedowierzaniem.— Powiedziała mi, że przeszła kurację dwukrotnie.— Nie wolno wierzyć alkoholikom.Ja wiem o przynajmniej pięciu kuracjach w ciągu ostatnich piętnastu lat.Jej ulubione miejsce to mała elegancka klinika o nazwie Spring Creek.Nowoczesny budynek nad rzeką, parę mil na północ od miasta, zupełny spokój i cisza.Tylko dla bogatych oczywiście.Wyprowadzają ich tam z ciągu i otaczają opieką.Dobre jedzenie, gimnastyka, sauna, wiesz, pełna obsługa.To tak miłe miejsce, że oni chyba chcą tam jeździć.W każdym razie mam przeczucie, że Lee pojawi się dzisiaj w klinice.Ma przyjaciół, którzy pomogą się jej wmeldować.Dobrze ją tam znają.To dla niej coś w rodzaju drugiego domu.— Jak długo tam zostanie?— To zależy.Minimum tydzień.Czasem spędzała tam nawet cały miesiąc.Przyjemność kosztuje dwa tysiące dolarów dziennie i oczywiście to mnie przysyłają rachunki.Ale ja się nie przejmuję.Zapłacę każdą sumę, żeby jej pomóc.— Co mam zrobić?— Najpierw spróbujemy ją znaleźć.Za parę godzin posadzę moje sekretarki przy telefonach i każę im jej szukać.Nietrudno przewidzieć jej zachowanie.Jestem przekonany, że wkrótce pojawi się w jakimś zakładzie odwykowym, zapewne w Spring Creek.Za kilka godzin zacznę pociągać za sznurki, żeby wyciszyć całą sprawę.Nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę to, co nawypisywano ostatnio w gazetach.— Przykro mi.— Kiedy już ją znajdziemy, będziesz musiał do niej pojechać.Kup kwiaty i jakieś ciastka.Wiem, że masz pełno roboty, i wiem, co czeka cię przez następne, hmm…— Dziewięć dni.— Tak, przez następne dziewięć dni.Cóż, mimo to spróbuj się z nią zobaczyć.A kiedy skończy się już sprawa w Parchman, proponuję, żebyś wrócił do Chicago i zostawił ją w spokoju.— Zostawił ją w spokoju? — powtórzył Adam z niedowierzaniem.— Tak.Brzmi to szorstko, ale to konieczne.Jej problemy mają wiele przyczyn.Przyznaję, że ja jestem jedną z tych przyczyn, ale o wielu rzeczach po prostu nie wiesz, Adamie.Kolejną przyczyną jest jej rodzina.Lee podziwia cię, ale ty przynosisz ze sobą stare koszmary i wiele cierpienia.Nie miej mi za złe, że ci to mówię.Wiem, że to boli, ale taka jest prawda.Adam patrzył na siatkę po drugiej strome chodnika, przy którym stali.— Lee była kiedyś trzeźwa przez pięć lat — ciągnął dalej Phelps.— I myśleliśmy oboje, że tak już zostanie.A potem skazano Sama i umarł Eddie.Kiedy wróciła z pogrzebu, ponownie wpadła w czarną dziurę i wiele razy myślałem, że już się z niej nie wydostanie.Najlepiej będzie, jeśli zostawisz ją w spokoju, Adamie.— Ale ja kocham Lee.— A ona kocha ciebie.Ale możesz kochać ją z daleka.Przysyłaj jej listy i kartki z Chicago.Bukiety róż na urodziny.Dzwoń do niej raz w miesiącu i rozmawiaj z nią o filmach i książkach, ale trzymaj się z dala od spraw rodzinnych.— Kto będzie się nią opiekował?— Ona ma pięćdziesiąt lat, Adamie, i jest bardzo niezależna.Od dwudziestu lat nałogowo pije i ani ty, ani ja nic na to nie poradzimy.Ona zna swoją chorobę.Zachowa trzeźwość, kiedy będzie miała na to ochotę.Ty nie masz na nią dobrego wpływu.Ja też nie.Przykro mi.Hall odetchnął głęboko i chwycił za klamkę.— Przykro mi, Phelps, jeśli naraziłem na kłopoty ciebie i twoją rodzinę.Nie zrobiłem tego specjalnie.Phelps uśmiechnął się i położył dłoń na jego ramieniu.— Możesz w to wierzyć lub nie, ale pod wieloma względami moja rodzina jest w stanie większego rozkładu niż twoja.Przeżyliśmy dużo gorsze rzeczy.— W to, sir, trudno jest mi uwierzyć.— Ale to prawda.— Phelps dał mu kluczyki i wskazał mały budynek za siatką.— Zgłoś się tam, a oni pokażą ci samochód.Adam otworzył drzwi i wysiadł.Patrzył, jak mercedes odjeżdża i znika.Wchodząc na teren parkingu, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Phelps Booth nadal kocha swoją żonę.Rozdział 36Emerytowany podpułkownik George Nugent nie był zbyt wstrząśnięty wiadomością o ataku Naifeha.Stary dyrektor czuł się już całkiem dobrze w poniedziałek rano, niebezpieczeństwo minęło, a poza tym Naifeh i tak muł > za kilka miesięcy odejść ze służby.Był dobrym człowiekiem, ale wypełnił już swoje zadanie i teraz tkwił na stanowisku już tylko po to, by dotrwać do, emerytury.Nugent uważał, że jeśli odpowiednio pokieruje biegiem spraw, to = ma szansę zostać jego następcą.Teraz jednak miał na głowie bardziej pilne sprawy.Do egzekucji Cayhalla zostało dziewięć dni, właściwie osiem, bo wyrok śmierci miał być wykonany minutę po północy w następną środę, co oznaczało, że środa się nie liczy.Przyszły wtorek był więc ostatnim dniem.Na biurku Nugenta leżał oprawiony w błyszczącą skórę notatnik dużego formatu, z tytułem „Regulamin wykonywania wyroków śmierci w stanie Missisipi” wydrukowanym profesjonalnie na okładce.Był to jego majstersztyk, rezultat dwóch tygodni ciężkiej pracy.Nugenta zdumiała przypadkowość zaleceń wydanych przez Naifeha na użytek poprzednich egzekucji.Dziwne, że w ogóle udało im się kogoś zagazować, myślał.Teraz jednak istniał wreszcie plan, szczegółowy i starannie opracowany schemat, który w jego opinii nie pozostawiał miejsca na wątpliwości.Regulamin ten miał pięć centymetrów grubości i sto osiemdziesiąt stron tekstu, z nazwiskiem autora powciskanym oczywiście wszędzie, gdzie się dało.Lucas Mann wszedł do gabinetu Nugenta o godzinie ósmej piętnaście w poniedziałek rano.·— Spóźnił się pan — warknął pułkownik, pełniący teraz obowiązki szefa więzienia.Mann był tylko zwykłym prawnikiem, Nugent zaś kierował oddziałem egzekucyjnym.Mann był zadowolony ze swojego stanowiska.Pułkownik miał aspiracje, które zresztą w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin wzrosły niepomiernie.— I co z tego, że się spóźniłem — odparł Mann stając przy krześle naprzeciw Nugenta.Były oficer miał na sobie swoje zwykłe, nie gniotące się, ciemnooliwkowe spodnie i mocno wykrochmaloną ciemnooliwkową koszulę, z szarym podkoszulkiem pod spodem.Jego starannie wypastowane buty lśniły idealnie.Marszowym krokiem podszedł do biurka.Mann nienawidził go.— Mamy osiem dni — powiedział Nugent, jakby tylko on o tym wiedział.— Chyba dziewięć — odparł Mann.Obaj mężczyźni stali.— Przyszła środa się nie liczy.Zostało nam osiem dni roboczych.— Jak pan uważa.Były wojskowy usiadł sztywno w swoim krześle.— Dwie rzeczy.Po pierwsze, tutaj jest plan egzekucji, który sporządziłem.Regulamin.Od A do Z.Całkowicie zorganizowany, z indeksem i przypisami.Chciałbym, żeby sprawdził pan, czy zawarte w nim przepisy są aktualne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]