[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obydwaj pospiesznie wspięli się po schodkach, zajrzeli downętrza by sprawdzić czy nie ma nikogo na pokładzie i ruszyli dalej, doklasy turystycznej.Przeszukanie samolotu zajęło im dwie minuty.Ani sek-cja kuchenna ani cały samolot nie były sprzątane od czasu, kiedy byli tuostatnio pasażerowie i obsługa.Resztki papieru, kartony mleka, małe pusz-ki napojów bezalkoholowych i serwetki zaśmiecały fotele i podłogę.Wkabinie pierwszej klasy było jeszcze gorzej.Kiedy Digger zaczął przecho-dzić z powrotem w kierunku drzwi, Buddy właśnie zszedł na dół z saloni-ku.- Ależ tam na górze jest bałagan - powiedział Buddy.- Wyobrażam sobie.Widziałeś uszkodzenia od ognia, kiedy tu weszli-śmy?- Tak.- Digger wyszedł za Buddym przez tylne drzwi i zszedł po307 schodkach ponownie na beton.W ciemnościach, na obrzeżach samolotu,ich koledzy obserwowali przód i tył hangaru.Wszyscy z wyjątkiem jedne-go.Chancey, całkowicie teraz widoczny od strony głównych drzwi, stał wpołowie drabinki, badając dotykiem wnętrze luku konserwacyjnego prawe-go wewnętrznego silnika.Buddy odnalazł schodki, stojące pod najwięk-szym wejściem do luku bagażowego.Wielkie drzwi ponad nimi byłyotwarte i zablokowane, więc weszli do wewnątrz.Wszelkie bagaże i ładu-nek, które mogły być w samolocie, zostały zabrane.Podzielone ściankamiprzedziały bagażowe były na całej długości puste.- Sprawdz tu wszystko, cokolwiek znajdziesz - powiedział Digger pa-trząc na boczną ścianę tuż przy drzwiach.Zrobił kilka kroków do przełącz-nika na ścianie, który od wewnątrz sterował ruchami drzwi, a Buddy prze-szukiwał powierzchnię podłogi.Pokrywa przełącznika została usunięta i tu,pomiędzy dwiema końcówkami przewodów założony był mały kawałekmiedzianego drutu.Digger wyciągnął z kieszeni miniaturowy aparat foto-graficzny i wykonał w zbliżeniu kilka zdjęć przełącznika.Ukląkł przy kra-wędzi drzwi i zaczął sprawdzać palcami miejsce, gdzie uszczelka drzwiwystawała poza krawędz ich ościeżnicy.Jakby wiedział gdzie szukać, Di-gger przesunął palce wokół dolnego narożnika uszczelki.Nagle natrafił nacoś i spojrzał badawczo w dół, by zobaczyć co to było.Do wewnętrznegobrzegu wyżłobienia, w które wsuwały się drzwi, przyklejony był kawałektaśmy.Digger wstał i dostrzegł Buddy'ego, gotowego już do wyjścia.- Znalazłeś coś? powiedział Digger.- Tylko oderwany kawałek koca, rączkę od walizki i mały kawałekpokręconego węża - odpowiedział Buddy, wyciągając rękę.- To mogła byćczęść aparatu oddechowego.- Zwietnie, chłopie, a teraz zabierajmy się stąd.- Digger zszedł zaBuddym po schodkach i zrobił kilka szybkich kroków w kierunku segmen-tów z półkami.Phil wynurzył się z cienia i podniósł kciuki właśnie w chwi-li, kiedy cicho i miękko podszedł do nich Chancey.- Mamy towarzystwo - wyszeptał Chancey, bo właśnie kilku robotni-ków, którzy zrezygnowali z interesującej obserwacji na zewnątrz, zaczęłowolno wracać do hangaru.- Udało się? - zaszeptał Digger i Chancey wyciągnął ku niemu mały,okrągły cylinder z dołączonym urządzeniem sterującym.- Dobra, idziemy.- Podbiegli do stołów warsztatowych i każdy z nichchwycił jakieś narzędzie spomiędzy setek, porozrzucanych wokół.Prze-grupowali się na środku hangaru i zaczęli swobodnie i bez pośpiechu308 wychodzić głównymi drzwiami, tuż obok miejscowych ludzi, w kierunkunaprawianej dwusilnikowej maszyny.Jakiś członek załogi samolotu, stoją-cy na zewnątrz na skrzydle, dostrzegł ich nadchodzących, wrócił do kadłu-ba i zaraz zaczęły startować obydwa silniki.Otworzyły się wielkie bocznedrzwi.Grupa Diggera, powstrzymując swe pragnienie poderwania się dobiegu, nadal szła w ich kierunku wolnym, niedbałym krokiem, kiedy z le-wego silnika maszyny, do której się zbliżali, zaczął buchać dym.Dwawielkie samochody ciężarowe pojawiły się nagle znikąd i zatrzymały sięwprost przed i za samolotem, blokując go kompletnie.- Jazda! - krzyknął głos w drzwiach, a silniki zaczęły wchodzić na co-raz wyższe obroty.Digger pierwszy rzucił się sprintem do sznurowej drabinki, a reszta po-szła za jego przykładem.Wspiął się do góry i wrzasnął w kierunku niecier-pliwych ramion, pomagających mu dostać się na pokład.- Co do diabła teraz zrobimy? Jesteśmy całkowicie zablokowani.- Wiem, ale świetnie, co? - nadeszła odpowiedz.Reszta Złotych Fok szybko dostała się na pokład, z Buddym na końcu.- Wszyscy na pokładzie, kapitanie - krzyknął w swój mikrofon czło-nek załogi i następnie krzyknął do grupy - a teraz na ziemię i trzymać sięmocno.Zrobili to i chwycili się rozpórek ściennych.Digger ocenił sytuację,podniósł się na kolana, wyjrzał szybko przez jedno z okien, dostrzegł, żeotaczające ich pojazdy są tuż, tuż i zrobił kilka kroków w kierunku kabinypilotów.Teraz ogromne łopaty śmigieł zaczęły się rozkręcać na dobre, acały samolot zaczął się trząść.- Ja to rozumiem, Muscat - powiedział głośno pilot - ale myśmy skoń-czyli już naprawę i nalegamy, żebyście dali nam zgodę na odlot.- Mamy towarzystwo! - wrzasnął nawigator - broń szturmowa, całepodwórko!- Dawaj dym! - rozkazał kapitan.- Tak jest, dym - potwierdził drugi pilot.Digger wyjrzał przez leweokienko.Chmury dymu zaczęły buchać gdzieś spod skrzydeł, ale cięża-rówki nie poruszyły się.W niedużej już odległości pięć czy sześć uzbrojo-nych transporterów piechoty pędziło po trawie w ich kierunku, szybko sięzbliżając.Digger sięgnął po broń. Jeżeli te ciężarowy nie ruszą się w prze-ciągu następnych trzydziestu sekund , pomyślał,  wtedy ta cała gimnastykazamieni się w masakrę.Poczuł dłoń na swoim ramieniu.309 - Wyluzuj się - powiedział głos.Digger odwrócił się i zobaczył czwar-tego członka załogi, uśmiechającego się do niego szeroko.- Panujemy wpełni nad tym kramem.Digger ponownie wyjrzał przez okno.Poprzez dym i opary spalin do-strzegł jak silnik, umieszczony na końcu skrzydła, zaczął nagle odwracaćsię ku górze.Wibracja i hałas zwiększyły się do ogłupiającego poziomu.Przeszedł na prawą burtę i zobaczył, że drugi silnik także odwrócił się icelował teraz prawie pionowo w górę.Ton pracy łopat zmienił się i samo-lot wyskoczył z pasa pionowo w górę, rzucając Diggera na kolana.Prawienatychmiast silniki zaczęły ponownie odchylać się wolno od pionu, a sa-molot zaczął zdobywać wysokość i uzyskiwać ruch do przodu.Diggerwstał i ponownie dołączył do załogi.- Dziesięć węzłów.- Drugi pilot odczytywał głośno prędkość lotu imanipulował kątem ustawienia silników.- Dwadzieścia węzłów.trzydzie-ści.pięćdziesiąt.osiemdziesiąt.Silniki były teraz ustawione pod kątemczterdziestu pięciu stopni.- Sto węzłów.- Digger powrócił do okna żebyzobaczyć co się działo poniżej, ale wszystko, co mógł dojrzeć przez smugidymu, stale tryskające spod skrzydeł, to kilka małych kropek, rozrzuconychnieregularnie na powierzchni lotniska, więc ruszył z powrotem do przodu.- Tu Eagle jeden do Fat Cat, Eagle One do Fat Cat- powiedział pilot.- Sto dwadzieścia - kontynuował drugi pilot.- Zrozumiałem, Fat Cat.Mamy wszystkie osiem sztuk bagażu na po-kładzie i opuściliśmy lotnisko.Przypuszczalny czas przylotu dwanaście-zero-zero [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •