[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słaby płacz.Dag? Nie, on płacze dużo głośniej.Upiór w lesie? Tak, płakał tak samo.Noworodek.Noworodek? Dziewczynka.jej i Tengela.- Taka maleńka - powiedziała wieśniaczka.- Ta istotka nie przeżyje.Nareszcie Silje odzyskała dość sił, by otworzyć oczy.Wszystko widziała jak przez mgłę.- Tengel - szepnęła.- Dzięki ci, dobry Boże! - usłyszała jego słowa.Jego dłoń czule głaskała ją po skroni.Pragnęła zobaczyć dziecko, choć jednocześnie nie chciała tego.Nie śmiała.Musi mieć przedtem więcej sił.- Hanna mi coś podała - powiedziała.- Od razu podziałało.- Nie, nie tak od razu.Długo jeszcze walczyłaś o życie.Zamyśliła się.- Boli.Rozerwało mnie na kawałki.- Wierzę ci.Hanna, siedząca w kucki przy palenisku jak zwierzę szykujące się do ucieczki, odwróciła głowę.- Twoja żona nie nadaje się do rodzenia dzieci, Tengelu.- Chcesz powiedzieć, że.że to ostatnie dziecko? - zapytał.- Powinno nim być - zachichotała stara.- Ale tobie nie uda się chyba trzymać od niej z daleka?Silje i Tengel wymienili spojrzenia, starając się ukryć uśmiech.Pierwszy raz widziała w jego oczach łzy.- Siedzę tu i widzę w ogniu dziwne rzeczy - rzekła nagle Hanna.Z naszego rodu wyjdzie.- Co? - zapytał Tengel, gdy umilkła.Złe dziedzictwo.czy nadal będzie nas prześladować?- To też.To też.Ale są inne rzeczy, jeszcze dziwniejsze.Pytałaś kiedyś, czy mogę spojrzeć w twoją przyszłość.Widzę ją teraz.To wy jesteście Ludźmi Lodu.Wy i nikt inny.- Ale tak przecież nie jest - wtrącił Tengel.- Wszystkich w dolinie nazywają Ludźmi Lodu.Hanna roześmiała się.- Jest tak, jak mówię.Z dzieci, które wychowasz, będzie wielka, wielka radość, Silje, i wielki żal.A potem będzie.Nie, to nieważne.Widzę podwójny rząd drzew.- Aleję? - zapytała Silje zaskoczona.- Nie, to niemożliwe.Hanna zapomniała o nich i utkwiła wzrok w węglach na palenisku.Tengel wstał i odebrał od wieśniaczki owinięte maleństwo.- Czy zechcesz ją zobaczyć? - zapytał z ojcowską dumą w głosie.- Czy to.?- Tego dziecka nie musisz się obawiać - usłyszała z boku głos Hanny.- Ono nie ma żadnej mocy.Silje odetchnęła z ulgą.Spojrzała na noworodka i przeraziła się, jak bardzo żałosna i sina była dziewczynka.- Jest.słodka - powiedziała bez przekonania i przełknęła ślinę.- Czy będzie ruda?- Sądzę, że nie bardziej niż ty - uśmiechnął się Tengel.On już kocha to dziecko, pomyślała zaskoczona.On, który go nie chciał.A ja, która tak bardzo o nie walczyłam, nie mam jeszcze sił, by odczuwać cokolwiek.- Jak będzie miała na imię? - zapytała jedna z sąsiadek, stojąca nieco dalej.Widać było, że nie ma odwagi przebywać w pobliżu Hanny.Silje zauważyła, że starucha grzebiąca w węglach zamarła.- Jest taka maleńka i słaba - zaczął Tengel - przywodzi mi na myśl Daga, kiedy znalazłaś go w lesie.Miałaś wtedy zamiar nazwać dziecko Liv, gdyby to była dziewczynka.Pamiętasz?- Tak, pamiętam.Ramiona Hanny opadły.Tengel mówił dalej.- Dlatego chciałbym nazwać ją Liv.- Liv to dobre imię.Ale ja chcę dać jej dwa imiona, tak jak pozostałym.Przerażająca istota przy ogniu wstrzymała oddech.- Chcę, by zwała się Liv Hanna - rzekła Silje stanowczo.Tengel spojrzał na nią niepewnie, niemal przerażony.Za chwilę jednak powiedział głośno i wyraźnie:- Będzie się nazywała Liv Hanna.Starucha zaczęła szybko przewracać węgle.Niezwykła, świszcząca pieśń wyrwała się z jej ust.Silje nie wiedziała, co to jest.Czary, uroki, zaklęcia? Ale uważała, że w pieśni słychać dumę i radość starej, samotnej i odepchniętej przez wszystkich kobiety.Zaklęcia z pewnością dotyczyły dziecka, lecz w mrocznej, pogańskiej pieśni nie zabrzmiała nawet jedna nuta zła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]