[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A to mój mąż - kontynuowała pani Singleman, wskazując głową mężczyznę.- Jak się masz, Ben - ucieszył się pan Singleman, potrząsając jego dłonią.- Zaraz zobaczymy, czy nie znalazłby się tu dla ciebie stolik.- To bardzo miło z pana strony - oznajmił Benjamin - ale ja nie przyszedłem na przyjęcie.- Co takiego?- Przyszedłem.przyszedłem tu spotkać się ze znajomym.- Benjamin skinął głową i wycofał się do holu.Naprzeciw sali balowej znajdował się bar z napisem “Weranda" nad drzwiami wejściowymi.Benjamin przeciął hol i wszedł do baru.Znalazł wolny stolik w rogu sali, przy dużym oknie, które ciągnęło się wzdłuż całej ściany i wychodziło na hotelowy ogród.Benjamin palił rzadko, ale po zamówieniu pierwszego drinka kupił paczkę papierosów.Wypalił ich kilka podczas picia.Siedział z twarzą przy szybie, obserwując niekiedy odbicie ludzi wchodzących do baru i siadających przy stolikach.Głównie jednak patrzył przez okno na oświetlone ścieżki, drzewa i krzewy.Po kilku drinkach dał kelnerce napiwek i wyszedł z baru, kierując się w stronę budek telefonicznych w holu.Odszukał numer Robinsonów, zapamiętał go i zamknął się w kabinie.Przez długi czas siedział ze słuchawką w jednej ręce i z monetą w drugiej, nie wrzucając jej jednak do automatu.W końcu odwiesił słuchawkę i zapalił kolejnego papierosa.Siedział w zamkniętej budce i patrzył markotnie w jej ścianę.Potem zgasił papierosa stopą, wyszedł i wszedł do sąsiedniej kabiny, aby wreszcie zadzwonić do pani Robinson.- Nie bardzo wiem, jak to powiedzieć - zaczął, gdy odebrała telefon.- Benjamin?- Mówię, że nie bardzo wiem, jak to powiedzieć - powtórzył - ale myślałem o tym, co się wydarzyło po przyjęciu.Tym przyjęciu na moją cześć.- Tak?- Tak - odpowiedział Benjamin.- I tak sobie pomyślałem.tak sobie pomyślałem, że może mógłbym postawić pani drinka albo coś takiego.Jakiś młodzieniec w letnim smokingu zamknął się w sąsiedniej kabinie.Benjamin słyszał, jak tamten wrzuca monetę i wykręca numer.- Mam się gdzieś z tobą spotkać? - zapytała pani Robinson.- Cóż - odparł Benjamin.- Nie wiem.To znaczy, mam nadzieję, że nie uważa pani, że zachowuję się niestosownie czy coś takiego.Może mógłbym.Może mógłbym postawić pani drinka i po prostu porozmawialibyśmy.Może.- Gdzie jesteś? - spytała.- W hotelu Taft.- Masz pokój?- Słucham?- Czy zarezerwowałeś pokój?- Ach, nie - odpowiedział Benjamin.- Nie.To znaczy.Niech pani posłucha, proszę nie przyjeżdżać, jeśli.jeśli jest pani zajęta.Nie chcę, żeby.- Dasz mi godzinę?- Słucham?- Za godzinę?- Och - rzekł Benjamin.- Cóż.To znaczy, proszę nie myśleć, że musi pani tu przyjechać, jeśli pani.w istocie może jakaś inna pora.- Będę za godzinę - zapowiedziała pani Robinson.Odwiesiła słuchawkę.Dokładnie godzinę później przybyła na miejsce.Miała na sobie elegancki brązowy kostium, białe rękawiczki i mały brązowy kapelusik.Benjamin siedział przy stoliku w rogu, patrząc przez okno na ogród, i nie zauważył jej, dopóki nie stanęła bezpośrednio naprzeciw niego po drugiej stronie stolika.- Witaj, Benjaminie.- Och - rzekł Benjamin.Zerwał się z krzesła, poruszając nogą stolik.- Dobry wieczór.Dobry wieczór.- Mogę usiąść?- Oczywiście - potwierdził Benjamin.Okrążył stolik i odsunął jej krzesło.- Dziękuję.Benjamin obserwował, jak pani Robinson zdejmuje dwie białe rękawiczki i upuszcza je do torebki, którą postawiła na podłodze.Potem odchrząknął i wrócił na swoje miejsce.- Co u ciebie słychać? - zapytała pani Robinson.- Wszystko dobrze.Dziękuję.- Benjamin skierował wzrok na środek stołu.Przez chwilę panowała cisza.- Zamówisz mi drinka? - odezwała się pani Robinson.- Drinka? Oczywiście.- Benjamin rozejrzał się za kelnerką.Przyjmowała właśnie zamówienie po drugiej stronie sali.Gwizdnął cicho i skinął na nią ręką, ale zdążyła się odwrócić i odejść w inną stronę.- Nie zauważyła mnie - powiedział, podnosząc się z krzesła i popychając z hałasem stolik.- Zaraz.Pani Robinson wyciągnęła rękę i położyła dłoń na jego nadgarstku.- Mamy czas - oznajmiła.Benjamin skinął głową i usiadł.Nie spuszczał wzroku z kelnerki, która podeszła do baru i przekazała zamówienie barmanowi.Gdy w oczekiwaniu odwróciła się ku sali, Benjamin pomachał ręką.- Zauważyła mnie - oświadczył.- Świetnie - powiedziała pani Robinson.Pili w milczeniu.Ben palił papierosy i patrzył przez okno, czasem bębniąc palcami po powierzchni stołu.- Wyjechałeś - zagaiła pani Robinson [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •