[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na koniec podeszli do Gordona, który właśnie się prze­budził z niespokojnej drzemki na sofie.Springer ukląkł przy nim i delikatnie położył rękę na jego zabandażowanym nadgarstku.Twarz Gordona była szara, a jego oczy roz­szerzone.Mówił z trudem, jakby wychodził z narkozy.Stanley zastanawiał się, czy Springer „nie poddał go czemuś”, by złagodzić szok i ból wywołany tym, co się stało.Bez względu jak cudowne było uzdrowienie, którego doko­nał Springer, strata dłoni stanowiła straszliwy szok.- Gordon.- powiedział łagodnym głosem Springer.- Jak się czujesz?- Strasznie - odparł Gordon.- Zaschło mi zupełnie w gardle.Jak sądzisz, mógłbym się napić wody?- Oczywiście.Stanley, czy mógłbyś przynieść ją Gordonowi? Minie tydzień albo dwa, zanim wyjdziesz z szoku.- Co to było, te.psy?- Psia straż.Wiedźmy stworzyły je dla zabawy, ale także do obrony i służby.Czytałeś bajki o wiedźmach kradnących dzieci.Rapunzel, Jaś i Małgosia.to wszystko było oparte na prawdzie.Wiedźmy miały zwyczaj kraść dzieci i niemow­lęta i za pomocą czarów łączyć z ciałami psów, kotów czy kozłów.Obiecywały dzieciom, że pewnego dnia powrócą do swej ludzkiej postaci, ale w zamian musiały służyć i być posłuszne swoim paniom.Te chłopcopsy, które zaatakowa­ły cię w Tennyson, broniły wstępu do pamięci swojej pani.do tego deszczowego krajobrazu, do tego barbarzyńskiego świata cierpienia i choroby.Stanley przyniósł Gordonowi szklankę wody, którą Gor­don wypił chciwie do dna, rozlewając część na siebie.- Chłopcopsy miały nakazane za wszelką cenę zabić wszystkich intruzów - powiedział Springer.- Mieliście szczęście, że uszliście z życiem.- Ale straciłem rękę - powiedział Gordon.Springer wolno wstał i spojrzał na niego ze współczuciem i zrozumieniem.Stanley widział w jego oczach pewność kogoś, kto zdaje sobie sprawę z nieuchronności zdarzeń, ale nie cierpi z tego powodu.Są we wszechświecie większe konflikty niż ludzkie kłótnie.Są planety o wiele większe niż Ziemia i straty o wiele dotkliwsze niż strata ręki Gordona.Poza tym odległość między Ziemią i Jowiszem wynosi tylko 928 milionów kilometrów, a odległość między Gordonem i jego utraconą ręką jest równa nieskończoności.- Od urodzenia twoim przeznaczeniem, Gordon, było utracić tę rękę.Prawdopodobnie tego nie wiesz, ale twój prapradziadek stracił tę samą rękę, kiedy został wezwany na służbę przez Wojowników Nocy.Trzy pokolenia wcześniej także jego prapradziadek utracił lewą dłoń.- Ale dlaczego? - powiedział Gordon zachrypniętym głosem.- Był to rodzaj ofiary, dowód oddania się Ashapoli.Podobnie jak Amazonki usuwały jedną pierś, żeby łatwiej im było używać łuku i strzał, tak twoja dłoń została poświęcona dla najważniejszej ze wszystkich bitew.- Jak, do diabła, utrata ręki może mi pomóc lepiej walczyć? - spytał Gordon.- Pozwól, że ci pokażę.Masz dość siły, żeby wstać? Gordon potaknął.- Tak mi się zdaje.Jeżeli upadnę na twarz, wtedy będziesz wiedział, że nie.Springer pomógł mu wstać i poprowadził na środek pokoju.Gordon szedł niepewnie i trochę się zachwiał, kiedy stanął twarzą do okna, ale Springer stal tuż za nim i pod­trzymał go za ramiona.- Jesteś Keldak-Walcząca Pięść.Spójrz w okno.To jest twoja zbroja.Gordon odezwał się z sarkazmem:- Walcząca Pięść? Z jedną tylko pięścią?- Poczekaj i patrz.Powoli kontur ciężkiego, kanciastego hełmu pojawił się wokół głowy Gordona.Hełm z błyszczącego zielonego metalu z wąską szczeliną przykrytą przyłbicą z przydymio­nego szkła.Po lewej stronie hełmu znajdowała się kwad­ratowa podświetlona kratka, tuż przy niej unosiła się holograficzna kula o średnicy dziesięciu centymetrów.Obojętnie gdzie Keldak zwracał głowę, kula pozostawała w tej samej odległości z lewej strony jego hełmu jak posłuszna planeta.- Kula ta pozwoli ci nacelować broń - powiedział Springer.- Podczas wałki przesunie się przed twoje oczy i w jej wnętrzu będziesz mógł stworzyć model twojego przeciwnika.Kiedy go namierzysz i jego obraz zostanie zamknięty w kuli, nie będzie już w stanie uciec, nawet jeśli uda mu się to w konkretnym momencie - dopadniesz go po miesiącach, a nawet latach.Poniżej hełmu pierś i brzuch Keldaka okrywał zielony metaliczny pancerz.Trójkątny kawałek z tego samego metalu przywiązany między jego pośladkami cienkim skó­rzanym rzemieniem osłaniał jego genitalia.Na nogach miał zielone metaliczne buty z podświetlanymi ćwiekami wzdłuż boków, ale poza tym był nagi.- A gdzie jest moja broń? - spytał, unosząc gołą prawą pięść.- Nie wydaje się, aby to było zbyt przydatne do walki z demonami.Daj spokój, Springer.Tym nikomu krzywdy nie zrobię.- Unieś swą lewą rękę - powiedział Springer z uśmiechem.Keldak zrobił to, co mu kazał.Springer ostrożnie odwinął bandaż, obnażając opuchniętą skórę jego kikuta.Chociaż był nadal zaczerwieniony, zadziwiająco szybko się zagoił.Leczony konwencjonalnie Keldak prawdopodobnie znaj­dowałby się jeszcze na sali operacyjnej.- Moc, którą ci teraz przekażę, jest tylko małą cząstką mocy, którą nada ci Kasyks - Strażnik Mocy.Ale to wystarczy, byś miał jakiś pogląd na sprawę.Zamknął oczy, ciągle trzymając Keldaka za lewy nadgars­tek.Keldak zerknął niepewnie na Stanleya, ale ten tylko wzruszył ramionami.Miał niewiele większą orientację niż Keldak w tym, co się dzieje.- To niewiarygodne, nie? - wyszeptała Angie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •