[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gene powiesił płaszcz.- Kto dzwoni? - zapytał.- Czy ktoś, z kim powinienem porozmawiać?Maggie zakryła słuchawkę dłonią.- To mój sekretny, poniedziałkowy kochanek.Trzymaj gębę na kłódkę, bo cię usłyszy.Gene podszedł do swego biurka i szybko przejrzał pocztę.Była cała sterta listów z Indii Zachodnich i trochę irytujących nagabywań na temat polityki subsydiowania niektórych regionów Ameryki Środkowej.Nawet gdyby zaraz zabrał się do pracy, sprawy te zajęłyby mu większość poranka, a przecież musiał oprócz tego skończyć raport na temat wewnętrznej sytuacji w Indiach Zachodnich.Wyciągnął papierosa i zapalił.Maggie mówiła:- Aha.Okay.Rozumiem.Dzięki, Marvin.Jestem twoją dłużniczką.Potem odłożyła słuchawkę i podeszła do Gene'a z uśmiechem zadowolenia.Miała na sobie skromną rdzawoczerwoną sukienkę i po raz pierwszy od dłuższego czasu zdał sobie sprawę, jaka jest śliczna.- I co? - spytał, przeglądając sześciostronicowy list na temat produkcji cukru.- Wyglądasz jak kot przechodzący koło mleczarni.- Dlaczegóż by nie? Prosiłeś o rzeczy niemożliwe, o władco, i niemożliwe stało się osiągalne.Wyrwała kartkę ze swego notatnika i położyła ją przed nim.Była na niej informacja: First Bank of Franco-Africa, 1214 K Street, a pod spodem numer telefonu.Uniósł kartkę.- Co to jest? To ma coś wspólnego z Lorie Semple?- To tylko jej numer telefonu - stwierdziła Maggie chytrze.- I tylko adres miejsca, w którym pracuje.Gene uniósł brwi.- Ona pracuje? Chcesz powiedzieć, że nie spędza całego życia zamknięta w tym domu w Merriam?- Oczywiście, że nie.Dlaczego miałaby to robić?- Nie wiem - bronił się Gene.- Sposób, w jaki to miejsce jest strzeżone, sprawia wrażenie, że nigdy stamtąd nie wychodzą.Maggie zgasiła papierosa.- Typowo szowinistyczne podejście.Jeśli ktoś nie pada ci do stóp i nie błaga o zaciągnięcie do łóżka, to musi wieść mroczną egzystencję zamknięty w przedziwnym, starym domu.To byłoby jedynym wyjaśnieniem, według mnie.- Nie widziałaś tych przeklętych psów wartowniczych.Były takie wielkie!- To pewnie przyjacielskie bernardyny idące ci na ratunek.Gdybyś nie wpadł w panikę, mógłbyś dostać kapkę brandy.Gene spojrzał na zegarek.Gdyby wziął taksówkę, mógłby dotrzeć do banku przed otwarciem, co oznaczało sposobność złapania Lorie na ulicy.- Posłuchaj, Maggie - powiedział.- Wychodzę.To nie potrwa długo.Jeśli zadzwoni Walter albo Mark zacznie coś węszyć, powiedz, że wyszedłem w ważnych sprawach dyplomatycznych.Wracam za pół godziny.- Gene - ostrzegła Maggie - nie angażuj się tak bardzo.Jeśli panienka naprawdę nie chce cię znać, nie rób z siebie idioty.- Maggie - rzucił wkładając płaszcz - czy kiedykolwiek zrobiłem z siebie idiotę?- Tylko raz - stwierdziła gorzko i wróciła do swego biurka.Wypadł na ulicę i przywołał taksówkę.Kierowca był milczącym Murzynem z olbrzymim cygarem; gdy dotarli do K Street, Gene z zadowoleniem wysiadł na chłodne, październikowe powietrze.Zapłacił taksówkarzowi, dał mu napiwek, a potem podszedł do szerokich drzwi z nierdzewnej stali.Przed bankiem czekała mała delegacja Algierczyków.Przytupywali nogami i rozmawiali ze sobą łamaną francuszczyzną.Gene nie potrafił zrozumieć wszystkiego, co mówili, lecz dotarło do niego, że nie są zadowoleni z Jefferson Memoriał.Jeden z nich stwierdził, że przypomina on pawilon sportowy.Na parę minut przed godziną otwarcia do oczekujących klientów dołączyły dwie dziewczyny.Gene'owi wydawało się, że mogą to być pracownice banku, więc zwrócił się do nich z ujmującym uśmiechem.- Przepraszam panie - zagadnął.Odwróciły się i spojrzały na niego obojętnie.Jedna z nich miała nieprzetarte okulary, a druga żuła gumę z taką niespożytą energią, że każdy muskuł jej twarzy pracował intensywnie.- Przepraszam - powiedział Gene - czy panie tutaj pracują?- A co to pana obchodzi? - spytała ta z gumą.- Cóż.- odparł Gene z zakłopotaniem - po prostu pracuje tu moja przyjaciółka i zastanawiałem się, czy ją znacie.Nazywa się Lorie Semple.- Lorie! Jasne.Jest w departamencie wymiany zagranicznej.- Czy przyjdzie dzisiaj do pracy?- Nie opuściła ani jednego dnia - powiedziała dziewczyna żująca gumę.- Jest w doskonałej formie.Dużo ćwiczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]