[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wskazał dłonią obrazy na ścianach.- Ktoś, kto ma prawdziwego Renoira, będzie zawsze podejrzany.- Co pan powie na drinka, senatorze?- Jest na tyle późna pora - odparł rozważnie senator - iż mogę pozwolić sobie na kropelkę burbona.Burbon to wspaniały trunek.Prawdziwie amerykański.Posiada własny charakter.Pamiętam, że pan pije szkocką.- Z panem napiję się burbona - stwierdził Wellington.- Słyszał pan, co się stało?- Oglądałem relację w telewizji.- Na czymś takim można się poważnie pośliznąć - rzekł senator.- Można naprawdę paskudnie się przejechać.- Ma pan na myśli Hendersona?- Nie tylko.Wszystkich.To zagraża im wszystkim.Wellington podał gościowi szklaneczkę, po czym wrócił do barku i napełnił drugą.Senator rozsiadł się wygodniej, obrócił szklaneczkę w palcach, pociągnął łyk, w końcu z uznaniem wydął policzki.- Jak na Szkota - powiedział - ma pan znakomite trunki.- Idę za pańskim przykładem - odrzekł Wellington, przechodząc przez gabinet i siadając na sofie.- Wyobrażam sobie - zaczął senator - że człowiek w roku 1600 musiał mieć bardzo dużo na głowie.Może nawet więcej, niż potrafił sobie z tym poradzić.Jaką straszliwą ilość decyzji musiał podejmować.Tak, koszmarną ilość.- Nie zazdroszczę mu - mruknął Wellington.- To chyba najgorsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć - ciągnął senator.- Zwłaszcza że w przyszłym roku czekają nas wybory.On będzie musiał cały czas o tym pamiętać, a ta świadomość jeszcze tylko pogorszy jego sytuację.Największy problem w tym, że musi zająć stanowisko, musi podjąć jakieś działania.Nikt nie jest do tego zmuszony, ale on tak.- Jeśli chce pan powiedzieć - rzekł Wellington - że ja nie powinienem publicznie zabierać głosu ani podejmować jakichkolwiek akcji, to ma pan całkowitą rację.Niech pan nie stara się być subtelny, senatorze.Przebiegłość nie jest pańską mocną stroną.- Cóż, może i tak - odparł senator.- Ale nie mogłem przecież przyjść i powiedzieć panu wprost, żeby siedział pan cicho.- O ile ci ludzie naprawdę pochodzą z przyszłości.- Oczywiście, że z przyszłości.Skąd mogliby pojawić się w ten sposób?- Zatem nie możemy mieć do nich żalu - powiedział Wellington.- Są naszymi potomkami.Można ich porównać do gromadki dzieciaków, które spotkała jakaś przykrość i biegiem uciekają do domu.- Nie byłbym tego wcale taki pewien - rzekł senator.- Ale nie o tym chciałem rozmawiać.Nie chodzi mi o tych ludzi, lecz o staruszka Sama z Białego Domu.Został zmuszony do zrobienia pewnych posunięć, a tym samym naraża się na popełnienie błędu.Musimy dokładnie patrzeć mu na ręce i oceniać wszystkie jego działania.Niektóre z nich będziemy mogli zakwestionować, innych nie.Możliwe, iż pewne decyzje trzeba będzie wyraźnie poprzeć - nie możemy pozwolić sobie na pochopne sądy.Ale przede wszystkim nie wolno nam się narazić.Wie pan równie dobrze jak ja, że wielu ludzi w przyszłym roku nie poprze kandydatury staruszka Sama, co oznacza, jak sobie wyobrażam, że będą oni głosować na pana.Z pewnością znajdzie się paru facetów, którzy w poczynaniach Sama zwietrzą okazję i żądni władzy zaczną głośno pyskować, ale mówię panu, Grant, ludzie nie będą pamiętali, kto zaczął pierwszy, ale kto miał rację.- Oczywiście, wysoko cenię sobie pańską troskę - odparł Wellington - ale tak się składa, że odbył pan tę podróż nadaremnie.Nie miałem najmniejszego zamiaru zajmować jakiegokolwiek stanowiska w tej sprawie.Nie jestem jeszcze do końca przekonany, że należałoby się teraz wypowiadać.Senator wyciągnął przed siebie pustą szklaneczkę.- Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, prosiłbym jeszcze o odrobinę.Wellington napełnił jego szklaneczkę, a senator ponownie rozsiadł się w fotelu.- Zajęcie stanowiska - powiedział - będzie wymagało długotrwałego, dogłębnego przemyślenia sprawy.Może nie jest to jeszcze zbyt oczywiste, ale nadejdzie czas przedstawienia własnego sądu, a wtedy trzeba będzie dokładnie wszystko rozważyć i wybrać najbardziej odpowiednie stanowisko.To, co pan powiedział o ludziach, którzy są naszymi potomkami, jest godne uznania.Oczywiście, pańskie podejście wynika z długiej i chlubnej tradycji pańskiego rodu.Ale musi pan pamiętać, że wielu ludzi nie kultywuje wiekowych tradycji, nie chlubi się także swą sytuacją, a właśnie tych ludzi, stanowiących olbrzymią większość obywateli USA, w ogóle nie będzie obchodził los ich potomków.Niewykluczone, że fakt, iż chodzi o ich potomków, jeszcze bardziej ich rozwścieczy.Przecież w naszych czasach większość rodzin ma olbrzymie kłopoty ze swoim potomstwem.Z tuneli wyszły już miliony ludzi, a następne wciąż napływają.Wolno nam jeszcze wznosić nabożnie ręce i pytać, jak zaopiekować się tymi ludźmi; prawdziwy wybuch nastąpi dopiero wówczas, gdy zaznaczy się wpływ dodatkowych milionów mieszkańców na naszą gospodarkę.Zapasy żywności i innych towarów mogą błyskawicznie stopnieć, ceny zaczną rosnąć, pojawią się kłopoty mieszkaniowe, skurczy się rynek pracy, narosną niedobory rynkowe.Teraz wygląda to na problem czysto ekonomiczny, ale wkrótce, kiedy odczują to na własnej skórze każdy mężczyzna i każda kobieta w najdalszych zakątkach tego kraju i nic nie będzie można na to poradzić, przestanie to być tylko problemem ekonomistów.Właśnie wtedy człowiek pańskiego pokroju będzie zmuszony przedstawić swoje stanowisko, po uprzednim rozważeniu wszystkich aspektów sprawy.- Dobry Boże - westchnął Wellington.- To wszystko dzieje się na naszych oczach.Nasi krewniacy uciekają do nas z przyszłości, a my dwaj siedzimy tu i próbujemy znaleźć najwygodniejsze, bezpieczne stanowisko polityczne.- Polityka to bardzo skomplikowany i niezwykle praktyczny biznes - odparł senator.- Musimy do niego podchodzić trzeźwo, nie możemy sobie pozwolić na uleganie emocjom.To jest pierwsza zasada, o której musi pan zawsze pamiętać: absolutnie nie można sobie pozwolić na kierowanie się emocjami.Oczywiście, okazywanie ich robi znakomite wrażenie, czasami jest to świetny wabik na część elektoratu.Ale zanim pozwolimy sobie na uzewnętrznienie naszych uczuć, musimy mieć zawczasu wszystko dokładnie przygotowane.Można okazywać swe emocje dla efektu, ale naprawdę nie wolno im ulegać.- Przedstawia to pan, senatorze, w niezbyt atrakcyjny sposób, pozostawiający raczej smak goryczy.- Zdaję sobie z tego sprawę - odparł senator.- Znam dobrze ów smak goryczy.Ale pan musi o nim po prostu zapomnieć, to wszystko.Być mężem stanu i kierować się pobudkami humanitarnymi to wielki zaszczyt, lecz zanim się nim zostanie, trzeba się zmienić w brudnego polityka.Przede wszystkim trzeba odnieść sukces w wyborach, a tego nie osiągnie się bez zabrudzenia sobie w jakimś stopniu rąk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •