[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mój pradziadek Lukas przekazał go na własność Michaelowi jako niepodległeksięstwo - wtrącił swobodnie książę Collis.- Dlatego, gdyby ściśle trzymać się literyprawa obowiązującego w Kulu, mój ojciec nadal rządzi Tranquillity.Ale nieposzedłbym z tą sprawą do sądu.- Nie wiedziałem o tym - stwierdził Ralph.- Tak, tak.Mam się za raczkującego eksperta w tej sprawie.Myślę, że wszyscyskrycie śledzimy losy państewka naszej kuzynki Ione.Moje rodzeństwo regularnieprzegląda oficjalne doniesienia z Tranquillity.Są fascynujące.- Najmłodszy synAlastaira II uśmiechnął się łobuzersko.- Trochę żałuję, że nie wysłano mnie wdelegacji zamiast księcia Notona.Bez obrazy - dodał pod adresem Astora.- Nadeszły czasy odrzucania uprzedzeń, Wasza Wysokość - stwierdziłambasador edenistów.- Zwięte słowa.Postaram się odrzucić na bok młodzieńczą podejrzliwość,chociaż będzie mi trudno.Nie podoba mi się to, że Królestwo od kogoś się uzależni.Ralph rozejrzał się po ciasnej kabinie.Fotele amortyzacyjne ustawiły siępochyło i przyjęły kształt sprzyjający siedzeniu.Ambasador Astor opierał siębezwładnie z grzecznym, życzliwym uśmiechem na twarzy.Jak zawsze.Ralph nie miałpojęcia, jak mu się to udawało bez pomocy neuronowego nanosystemu.- Naprawianie tego, co zepsuli inni, nie przynosi człowiekowi ujmy, WaszaWysokość.- Przestań się wreszcie obwiniać za to, co się stało na Ombey, Ralph - wtrąciłKelman Mountjoy.- Wszyscy są zgodni, że wykonałeś kawał dobrej roboty.Nawetkról tak myśli, a on jest wyrocznią w tych sprawach.Mam rację, Collis?- Ojciec ma o panu bardzo wysokie mniemanie, panie Hiltch - potwierdziłksiążę.- Zmiem twierdzić, że kiedy sytuacja się znormalizuje, dostanie się panu jakiśtytuł szlachecki.- Tak czy inaczej nie sądzę, żeby proponowane przymierze miało pozbawićKrólestwo niezależności - powiedział Astor.- Wyzwolenie opętanych w Mortonridge jest konieczne, wszyscy na tym skorzystają.A jeśli przy okazji jedni i drudzywzajemnie się zrozumieją, sukces będzie tym większy.Ralph Hiltch wiercił się nerwowo w fotelu.Kelman skierował na Astora rozbawione spojrzenie.Mimo że wychowali się wkulturowo odmiennych społeczeństwach, wyznawali zdumiewająco zbliżonyświatopogląd.Szybko znalezli wspólny język i nawiązali nić porozumienia.Kelmanodczuwał pewną gorycz na myśl, że na straży wolności, którą tak cieszył się w życiu iktóra pozwalała mu poszerzać horyzonty wiedzy, stoją tacy ludzie jak Ralph i innidowódcy Floty, niepodzielający jego liberalnych zapatrywań. Nic dziwnego, że - jakuczy historia - rozmyślał - imperia zawsze psują się od środka".Zaraz w doku przeszli krótką, niemalże formalną odprawę: poddano ichpopularnym testom na natężenie pola elektrostatycznego i poprawność działaniabloków procesorowych w ich obecności.Tym zabiegom musiał poddać się każdy,łącznie z księciem.Ambasador Astor, w geście dobrej woli, poddał się testompublicznie.Collis natomiast stanowił ucieleśnienie życzliwości, kiedy dwaj edeniściobmacywali go czujnikami.Na kosmodromie przed wagonikiem kolejki tunelowej czekał na nich oficjalnykomitet powitalny, w tym administrator Azary.Przeważnie w habitatach funkcjaadministratora miała charakter w zasadzie tytularny, jednakże w Azarze dawałauprawnienia właściwe ministrowi spraw zagranicznych.Przybyciu delegacji przyglądał się całkiem spory tłumek ludzi - głównie młodzi,ciekawscy edeniści i personel ambasad.Collis wysłuchał z uśmiechem krótkiej mowy administratora i odpowiedział muw kilku uprzejmych zdaniach, dodając, że nie może się doczekać zwiedzania habitatu.Cała grupa zignorowała czekający na nich wagonik i wyszła ze stacji.Ralph też nie był jeszcze nigdy w habitacie.Stanął na trawniku przed stacjąkolejki i ogarnął wzrokiem cylindryczny krajobraz, oczarowany pięknem widoków.Podziwiał majestat bujnej, nieskażonej przyrody.- Można się zastanawiać, czemu zrezygnowaliśmy z technobiotyki, prawda? -Zagadnął cicho Kelman.- Tak, sir.Książę zmieszał się z tłumem, rozdawał uśmiechy i ściskał dłonie.Tego typuprzechadzki nie były dla niego nowością, lecz tej nie zaplanowano, wobec czego nieotaczała go świta goryli z ISA, tylko dwóch milczących żołnierzy Królewskich Sił Lądowych, na których nikt nie zwracał uwagi.Z pewnością dobrze się bawił.Kelman patrzył, jak odbiera pocałunki dwóch dziewcząt.Uśmiechnął sięszeroko.- No cóż, jest prawdziwym księciem z krwi i kości.Podejrzewam, że rzadkomają tu okazję takich spotkać.- Uniósł wzrok na błyszczącą tubę świetlną i półokrągłyszmat zielonej roślinności.Człowiek czuje się wyraznie zdeprymowany świadomością,że cała ta ogromna struktura jest żywa, patrzy na niego i próbuje go przeniknąć swympotężnym umysłem.- Wiesz, Ralph, cieszę się, że tu przyleciałem.Miałeś rację z tymporozumieniem.Ten naród dysponuje przeogromnym potencjałem, dopiero terazzdaję sobie z tego sprawę.Zawsze myślałem, że w wyniku naszej polityki zagranicznej,to oni najwięcej stracą.Myliłem się.Możemy sobie stawiać bariery, możemy uciekać,tym ludziom to w niczym nie przeszkadza.- Za pózno na zmiany, sir.Uwolniliśmy się od ich monopolu na energię.I niejest mi przykro z tego powodu.- Wcale ci się nie dziwię, Ralph.Aczkolwiek życie nie kręci się wyłącznie wokółwartości materialnych.Myślę, że obie strony wiele zyskają na zacieśnieniu więzów.- To samo można powiedzieć o każdym układzie planetarnym w Konfederacji.- Można, Ralph, można.- Drugi w ciągu miesiąca Konsensus Generalny i prawdopodobnie nie ostatni wtym roku - skonstatował on sam ironicznie, gdy się tworzył.- Logiczne uzasadnienieprośby lorda Kelmana Mountjoya doprawdy wprawiło nas w zakłopotanie.Analizasymulacji wojskowych przedstawionych przez Ralpha Hiltcha wykazała, że istniejerealna możliwość wyzwolenia półwyspu Mortonridge.Są wśród nas tacy, którzyreprezentują pogląd, że kampania zakończy się pomyślnie, jeżeli żadne zewnętrzneczynniki nie przechylą szali na korzyść opętanych.A zatem już tutaj można upatrywaćryzyka.Problem w tym, że ewentualne zwycięstwo miałoby jedynie symbolicznywymiar.Już dawno stwierdzono, że reakcją na plagę opętanych nie powinien byćkonflikt zbrojny.Widać to jasno na przykładzie Mortonridge.Jeżeli potrzebapołączonych sił dwóch najpotężniejszych społeczeństw w Konfederacji, abyoswobodzić garstkę dwóch milionów ludzi na jednym maleńkim półwyspie, towyzwolenie tą samą metodą całej planety musiałoby graniczyć z cudem.Wieści oszczęśliwym losie Mortonridge obudzą wygórowane nadzieje wszystkich narodówKonfederacji.Nadzieje niebezpieczne, albowiem dałyby asumpt do żądań, których miejscowe władze nie mogłyby odrzucić ani spełnić.Jeśli jednak odmówimy prośbieKrólestwa, wszyscy nas wytkną palcami jako egoistów.Przebiegły lord KelmanMountjoy postawił nas w bardzo niezręcznym położeniu.- Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem - zaprotestował Astor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •